Data: 2016-06-28 11:25:24
Temat: Re: Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy
Od: zażółcony <r...@c...op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2016-06-27 o 21:54, LeoTar pisze:
> Nie. Ale podziwiałem ją. A może by tak skonfrontować moje odczucia z
> Twoimi, co?
Może ...
>> Czy to mogła być jakaś prowokacja z jej strony?
>
> Ależ Ty jesteś bezmyślnie nachalny... Ale odpowiem Ci.
Trochę mnie dziwi, że pytania o matkę odczuwasz jako nachalne.
Ale wrócę do tego, bo uważam, że to ważne.
> Wyobraz sobie, że byłem dla Matki postacią nietykalną, podobnie jak i
> dla Ojca. Chociaż oberwałem od Niego raz za to, że nie posłuchałem Go
OK.
> bardzo silną wadę wzroku (krótkowzroczność + astygmatyzm).
A teraz jest OK ?
> A jak sądzisz, czy Stwórca od Początku wiedział jak będzie wyglądało
> Jego dzieło, czy też korygował je w miarę jak się wyłaniało z Jego
> nieświadomości? I dlaczego przydzielił seksowi tak ważną rolę oraz czy
> wiedział od Początku jak ważnym czynnikiem Jego ewolucji okaże się seks?
Mi się wizja nieświadomego Stwórcy, dojrzewającego, ułomnego dużo
bardziej podoba, niż chrześcijańska. Ale generalnie trzeba raczej
uznać, że jestem, hmmm... egzystencjalistą. Koncepcja nieświadomego
Boga pozwala jakoś łatwiej obdzielić go odpowiedzialnością za ułomne
dzieło. Można tu coś poustawiać nie naginając za bardzo terminów.
Można nakreślić jakąś wizję rozwoju. Koncepcja Stwórcy doskonałego
zupełnie się nie nadaje do dyskusji o odpowiedzialności za
niedoskonałość, za błędy, rozsterki, przemiany itp itd.
generalnie jednak najbardziej do mnie przemawiają koncepcje
buddyjskie, które celowo starają się jak tylko można omijać
koncepcję Boga jako tworzącą więcej zamieszania, niż pomocy.
>> Bo dla zwierząt sprawy są proste, a pomimo tej prostoty potrafią być
>> szczęśliwe i hmmm... spełnione. Bez dywagacji o Bogu.
>
> A skąd o tym wiesz, że zwierzęta spełnione i nie interesuje ich
> stworzenie?
Wielu ludzi chciałoby być tak spełnionych i np. nie walczyć
z myślami samobójczych z powodu, dajmy na to 'tata mnie nie kocha
a dziewczyna wykorzystuje'.
>> W zdaniu wyżej wskazujesz, że jesteś zwolennikiem jakiejś tam
>> ewolucji, tu ewolucji świadomości. Skoro już o ewolucji mowa, to
>> przecież jest i ta biologiczna i ta akurat dość dobrze tłumaczy,
>> dlaczego kontakty seksualne z synami to nie jest optymalny układ.
>
> Nie wiem co i kto tłumaczy. Według mnie ludzie zaobserwowali coś
> negatywnego w chowie wsobnym ale niczego w sposób sensowny nie
> wytłumaczyli gdyż nie dotarli do pierwotnej przyczyny mutacji uważanych
Nie wytłumaczyli, czy nie zapoznałeś się z tą wiedzą ?
Na to może nie starczyć i lat studiów, więc niewiedza w tym zakresie
nie jest wielką ujmą. Przeciętny człowiek wie o tym tyle,
co przeciętny Brytyjczyk o skutkach Brexit'u ...
>> Więc nie zgodzę się, że to jest jakaś popieprzona kultura, bo zakazy
>> kazirodcze siedzą w genach.
>
> Czy Ty wiesz o czym mówisz?
Coś tam wiem, ale nie będę się tu upierał ... Świat przyrody bardzo
różnorodny jest, kazirodztwo też bywa w nim sposobem na przetrwanie...
Ale to dygresja ...
>> Wpływają bezpośrednio na poczucie afektu.
>
> A co to takiego afekt?
Używam słowa afekt zamiast słowa pożądanie czy też popęd płciowy.
Dlatego, że afekt moim zdaniem lepiej oddaje także emocjonalny
stan, rzekłbym po prostu: potrzebę miłości. Jest to złożone
uczucie. Poczucie wzajemnego zaufania, zrozumienia, wspólnego
komfortu - tego nie można sprowadzić do popędu. Potrzeba
przytulania, głaskania. Afekt może być oddzielony od popędu
płciowego lub iść z nim w parze. Jak idzie w parze, to może
być świadomy i nieuświadomiony. Może być także wyparty.
Aczkolwiek my tu mówimy zasadniczo o afektach z włączonym
pożądaniem.
>> Aha, żeby nie było. Jak tak analizuję, to jako młodzieniec
>> fascynowałem się w pewnym okresie dziewczynami, które bardzo
>> przypominały moją matkę. Pamiętam nawet, że kiedyś byłem zauroczony,
>> jak zobaczyłem zdjęcie matki z podstawówki z czasów, kiedy była w
>> moim wieku. No ale nigdy nie widziałem potrzeby, by się tego typu
>> wrażeń jakoś kurczowo uczepić i siebie w nich betonować.
>
> Matka jest dla syna wzorcem kobiety wskazywanym synowi przez ojca pomimo
> wszelkich dotychczasowych niedoróbek w relacjach ojca z matką.
Takie ujęcie do mnie trafia- w zasadzie zgadzam się, że tak może być.
Aczkolwiek dla mnie osobiście wzorcem kobiety okazał się raczej
ojciec - moja żona charakterem dużo bardziej go przypomina, jak
na to spojrzeć z dystansu. Więc może być różnie.
>> Natomiast wyobrażam sobie, że w sytuacjach patologicznych jest to
>> moment, który może być dla rodzica (matki) pokusą. By tego 'użyć'. I
>> widzę tu dwie skrajności: pierwsza skrajność, to ta, kiedy rodzic
>> odrzuca dziecko, bo np. wydaje mu się, że tego typu fascynacje są
>> 'obleśne', 'niestosowne' - i oczywiście w tej przesadzie przesadza.
>> Druga to taka, kiedy rodzic w tym momencie dziecko uwodzi. Albo
>> wplątuje dziecko w grę tych dwóch opcji jednocześnie.
>
> I a tak właśnie się dzieje. Z jednej strony zakaz kulturowy, z drugiej
> złe relacje z partnerem a o potrzebach emocjonalnych dziecka nikt nie
> myśli. Jednakże zarówno prowokacja matki w stosunku do syna jak i ojca w
> stosunku do córki są sygnałami patologii w relacjach między rodzicami.
> Równocześnie trzeba wziąć pod uwagę to, że w tej patologii może być
> ukryta Prawda o niezaspokojonych potrzebach emocjonalnych rodziców,
> potrzebach, których nie dopełnili dziadkowie, czyli rodzice rodziców.
> Podwójna negacja ujawnia skrywana w nieświadomości Prawdę o potrzebach
> dziecka.
Chyba na analizę do poziomu dziadków nie starczy mi już siły
Ale zgodzę się, że są tworzone łańcuchy zależności.
Przyczyn i skutków o dalekich konsekwencjach.
>> Ale kluczem do patologii są tu nie odczucia rozwijającego się
>> dziecka, ale poczucie ze strony rodzica, że koniecznie musi się tym
>> "zająć", że musi w tym miejscu złapać uwagę dziecka, przytrzymać,
>> wymusić krystalizację sytuacji, usztywnić ją wokół własnej osoby.
>> Wyciągnąć na wierzch, związać ten przejściowy stan
>> umysłowo-emocjonalny w relacji.
>
> Albo po prostu zaufać bezgranicznie dziecku, które jako to jeszcze mniej
> zdeprawowane od rodzica wskaże rodzicowi samo czego od niego oczekuje.
> Mnie pokazała swoje oczekiwania moja córka, która bardzo subtelnie
> prowokowała mnie do współżycia. Niczym Materia, w której ukryta została
> niewypowiedziana dziecięca potrzeba.
I uważasz, że najsensowniejszą reakcją w tej sytuacji była(by)
konsumpcja ? Nie ma innych możliwości ? Lepszych ?
Wrócę do Twojej matki. Spróbuj relację z córką sprowadzić
na grunt Twoich relacji z matką i odwrócić role.
Na pewno nie chciałeś składać matce jakichś podobnych propozycji ?
Nie pragnąłeś z nią kontaktów seksualnych ?
>> A po prostu tego robić nie musi. To kwestia pewnej umiejętności
>> rodzicielskiej - działać tak, by nie uwikłać się w odczucia wstydu.
>
> Rodzic uczciwy nie będzie się dziecka wstydził. Ma być dla dziecka
> opiekunem i nauczycielem, który systematycznie będzie przekazywał
> dziecku swoją wiedzę o życiu. Nic co ludzkie nie jest mi obce, więc
> DLACZEGO rodzice wstydzą się dzieci? W ten sposób uczą dzieci
> nieuczciwości.
Wstyd to tylko jeden termin 'towarzyszący' afektom. I też mający
wiele odcieni. Od lekkiego zakłopotania po paraliż lub histerię.
Są dowcipy, które na chwilę zawstydzają, ale jednak ludzie lubią
się nimi raczyć.
Z Raya Donovana, dowcip dziadka:
Wchodzi facet do domu i widzi, jak pakuje się jego dziewczyna.
- Co robisz kochanie?
- Odchodzę od ciebie.
- Ale dlaczego?
- Bo jesteś pedofilem!
- Mocne słowa jak na ośmiolatkę.
|