Data: 2003-05-28 09:52:30
Temat: Re: Kret
Od: t...@w...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
> Weronika Styka <w...@N...gazeta.pl> napisał(a):
>
> Z nieukrywaną satysfakcją zawiadamiam, że ilość nowych kopczyków dzisiejszego
> ranka wynosi 0 (zero). Tym samym, starym barbarzyńskim sposobem - przez
> zagazowanie, pozbyłam się - mam nadzieję że na dłuższy czas szkodnika przez
> niektórych wziętego pod ochronę.
Spokojnie Weronika.
Ponieważ zostałam nieco przy okazji wyznaczona do kretów (żart) odpowiem tak:
Radość chyba jest przedwczesna. Kret na pewno uciekł i to wszystko co można na
razie powiedzieć.
> KOLEŻANKI I KOLEDZY, Wasze kłopoty z kretami znikną po zastosowaniu
> gazujących świec (nazwa(y) w każdym sklepie ogrodniczym), przy odrobinie
> szczęścia podobnie jak ja możecie dopomóc swoim sąsiadom, którzy dziś rano
> przecierali oczy ze zdumienia nie widząc na swoich trawnikach
> charakterystycznych wzniesień.
Podaj nazwę i zażądaj od producenta opłaty za reklamę.
> Ponieważ grupa (poza kol. Śmiechem) zawiodła podaję przepis:
Grupa nie zawiodła. Po prostu na kreta nie ma sposobu. Jak powalczysz kilka lat
to sie przekonasz. Zabijanie wszystkich napotkanych osobników też nie rozwiąże
problemu. Chyba, żeby robili to wszyscy masowo. Wtedy mówilibyśmy o zagrożeniu
gatunku, bo dzikich miejsc bytowania jest coraz mniej.
> PS. Zagazowanie jest pewnie bardziej nooo... fair niż zgilotynowanie
> szpadlem.
Kiedyś pewien Hiszpan tak uzasadniał corridę, mówiąc że bykowi jest lepiej
umierać na arenie niż w rzeźni. Nie jestem przekonana. A cierpienie zwierzęcia?
Bo nawet jak Ci się udało zagazować (w co wątpię) to pewnie zginął w
męczarniach.
Jak kret wróci to spróbuj go złapać w pułapkę ze słoika i wynieś w jakieś
atrakcyjne miejsce kilkaset metrów od Twojego ogrodu.
Pozdrawiam wątpiąco
Julita
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|