Data: 2010-05-10 12:10:14
Temat: Re: Ktoś mnie tutaj pytał, czym jest miłość- oto odpowiedź.
Od: "Druch" <e...@n...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Stalker" <t...@i...pl> wrote in message
news:hs8o11$19s$1@news.task.gda.pl...
>> Dla niektorych dusza nie istnieje - i wtedy im łatwiej sobie tłumaczyć
>> wszelkie swoje słabości,
>
> A w jaki sposób istnienie duszy miałoby utrudnić tłumaczenie słabości? :-)
W ten sposob ze nie wypiera sie konsekwencji poniesionych czynow.
Zreszta nie trzeba zaraz do tego Duszy, moze byc psychologia,
ktora sama dostrzega zaleznosci pomiedzy czynamia ich
nieswiadomymi konsekwencjami.
> Ale brak "elementu matafizycznego" tłumaczącego odpowiedzialność, tylko
> jeszcze bardziej pokazuje jak silny musi być człowiek jeśli chce być
> odpowiedzialny za własne czyny. Żeby być odpowiedzialnym bez "duszy", czy
> jakiegoś innego wspomagacza, trzeba się naprawdę wykazać :-)
Jesli istnienie Duszy, czy Konsekwencji nie traktuje sie serio,
a tylko jako "wspomagacz", czyli jako czary-mary to wtedy
czlowiek moze nie myslec o Konsekwencji.
A skoro w nia nie wierzy bedzie sie inaczej zachowywal.
Chyba ze znajdzie sobie inna motywacje.
W Istnienie konsekwencji mozna przyjac porzez wiare,
albo po prostu ja widziec, czuc.
Zreszta gdzies mialem badania na studentach, jednej grupie kontrolnej
robiono wyklad ze "nie mamy wplywu na nasze decyzje i wybory".
Drugiej grupie nie robiono wykladu.
Potem poddano obie grupy testowi w ktorych latwo mozna bylo oszukac.
Grupa po wykladzie "nie mamy na siebie wplywu" czesciej oszukiwala.
> Czyli "manie duszy" to ułatwienie, czy utrudnienie dla człowieka? :-)
To czlowiek wybiera opis swiata, czy dusza jest, czy Konsekwencja jest.
To ma pozniej konsekwencje w jego czynach.
Przyjecie "Niemanie duszy" zaklada ze nie ma czegos "nadnaturalnego",
i nie ma konsekwencji i to moze zmienic czyny człowieka.
Zreszta wydaje mi sie ze "niemanie duszy"
z automatu determinuje ze nie mamy wolnej woli!
Z czego czesc osob nie zdaje sobie sprawy!
Mocne co?
> My (Jack Cohen i Ian Stewart)
Zapodales bardzo ciekawy tekst Cogena-Stewarta.
Zgadzam sie z tym co pisza.
I dodalby jeszcze jedno, bardzo ciekawe spostrzezenie.
Mianowicie ci dwaj panowie mowia o usprawiedliniu agresji - genetyką.
Ja mysle ze to nie genetyka jest winna usprawiedliwianiu agresji, ale
wygoda:
jesli czlowiek nie chce sie kontrolowac (bo to wymagajacy wysilku
proces), tylko chcialby wyrzucic z siebie agresje, to
_szuka_usprawiedliwienia_. Tutaj pod reka pojawia sie wygodnie
genetyka. W koncu to Nauka, a nie "jakas tam" religia,
czy gledzenie o "systemie wartosci".
Kto kto szuka usprawiedliwienia dla agresij ma dwa zyski z genetyki:
moze wywalac swoja agresje bez poczucia winy (bo to naturalne)
i dodatkowo stoi za nim Nauka. Super co?
Co mysle o takim "genetycznym" trendzie spolecznym?
Nie mysle az tak zle
O osobach ktorzy usprawiedliwiaja agresje genetyką,
mysle ze to grupa ludzi ktora ma problem z agresją
chce radzic sobie z nim poprzez swobodne wywalanie agresje.
Mysle ze rozwiazaniem byloby ani nie tlumienie tej agresji, ani tez
nie wywalanie jej "bo genetyka pozwala". Tylko na _zrozumieniu_
zrodla tej agresji, zlosci.
Byc moze to suprawiedliwianie agresji genetyką to tez element Koła Historii.
Najpierw jest moralnosc, potem ludzie coraz bardzie sie rozzuchwalaja
(przyczyną II WŚ byl. m.in. Darwinizm Spoleczny!),
potem nastepuje "swobodne wyrzucanie agresji" (nazizm, komunizm),
potem sa trupy, a potem wraca moralnosc,
bo ludzie przypomnieli sobie po co ona istnieje (ex. 4 pancernych i pies!).
Mam wrazenie ze jestesmy w momencie historii w ludzie,
nurzajac sie w dobrobycie, znowu chca przetestowac swoja agresje
(wojna?) np. agresja w grach dla dzieciakow narasta.
Rada na to prosta: wprowadzic swoja agresje do zycia w formie kontrolowanej
:)
Jak? np. zaczac cwiczyc boks! :))
Pozdrawiam,
Druch
|