Data: 2007-01-16 12:22:03
Temat: Re: Kupiłam sobie
Od: "Jolanta Pers" <j...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
sq4ty <a...@W...onet.pl> napisał(a):
> Wiesz co, właśnie nad tym zastanawiałam się wczoraj wieczorem: jak na razie
> jestem zdania, że wolę sobie za stówę kupić jakis ciuch, buty czy coś z
> biżuterii (nigdy jeszcze tyle nie wydałam na biżuterię), niż na krem, który
> zużyję w 2 m-ce.
Dobry krem, 50 ml, używany tylko na dzień albo na noc, mnie osobiście starcza
na znaaaacznie dłużej (4-6 miesięcy).
Pore Genius, którego używa się dwie krople, mam od jakichś 8 miesięcy i
jeszcze go sporo zostało. Na truskawce kosztuje 50 dolców. Zakładając, że
starczy na rok, wychodzi 12,5 PLN miesięcznie, co w przypadku tak
spektakularnie działającego preparatu nie wydaje mi się kwotą zaporową.
> A jesli już tyle wydam, to będzie znaczyło, że jestem już
> bardzo stara i bardzo nie chcę się z tym pogodzić.
Dobrych kremów nie używa się po to, żeby z poniedziałku na wtorek zlikwidować
hodowane latami zmarchy. Jak będziesz wyglądać jak shar-pei, to już żaden
krem za 2000 PLN Ci nie pomoże. To jest długofalowa inwestycja. Możesz
oczywiście wierzyć lub nie, ale systematyczna, dobrze dobrana pielęgnacja
opóźnia oznaki starzenia.
> A co do kremów pod oczy, to albo coś przeoczyłam, albo żadna z was nie
> trafiła na idealny krem pod oczy
Musiałaś przeoczyć, bo chyba ktoś wspominał choćby o Collagenist Eye Zoom HR.
(Jest świetny, ostatnio, przy jakiejś większej okazji, złapałam korektor,
żeby nim potraktować okolice oczu i doszłam do wniosku, że chyba nie ma
takiej potrzeby.)
- u mnie żaden, nawet dośc drogi Re-act Eris
> nie zmienił NIC. Więc moim skromnym zdaniem, w moim przypadku nie ma żadnego
> znaczenia, czy stosuję krem Bambino, żel Avon Botainsource czy krem, którego
> używam do twarzy.
Eris ma w ofercie zarówno rzeczy świetne, jak i zupełnie kiepskie, a co do
Avonu - na litość, jakie składniki aktywne mogą być w kremie, którego koszt
produkcji zamyka się w kwocie jakichś 4 zł, łącznie z opakowaniem?
> Wyglądam tak samo, a zmarszczki i tak mi się będą pogłębiały.
A najlepiej się owinąć prześcieradłem i zacząć czołgać w stronę najbliższego
cmentarza.
> A swoją drogą, to wg mnie Olik ma trochę racji - kosmetyki, które
> niejednokroć polecacie, są naprawdę stosunkowo luksusowe. I nie mówię tego
> napadając na Was, bez zawiści, tylko po prostu - jestem nauczycielką na dwa
> fronty + korki,
Dobra, dobra, nauczyciele języków obcych i tak mają o lata świetlne lepiej od
reszty (done that), więc, khem, nie bierz ludzi pod włos na obraz
przymierającej głodem nauczycielki. ;-)
> zarabiam może nie bardzo mało, mąż też zarabia, ale nie
> wyobrażam sobie kupowania, nawet raz na pół roku, tuszu za 120zł (który
> działa tak samo jak ten za 40), kremu za 100zł raz na dwa miesiące itp. Może
> to się nie wydaje dużo w przeliczeniu na miesiąc, ale 120zł= rachunek za
> internet i, dajmy na to, za prąd. A trzeba pamiętac o wydatkach typu OC za
> samochód (stary grat, gdyby ktoś chciał zazdrościć), na które trzeba
> odłożyć.
Większość piszących na pru zapewne też nie żywi się rosą zbieraną o świcie i
nie ma sponsora wręczającego co tydzień 1000 PLN na waciki. Ale mnie
osobiście wydanie w przeliczeniu 12,5 PLN miesięcznie na naprawdę dobry
preparat nie wydaje się kwotą wygórowaną dla średnio zarabiającej osoby, za
jaką się uważam.
> Wiem, wiem, że droższe wielkorotnie równa się lepsze, a kupiwanie na łapu
> capu jest bez sensu, ale naprawdę - punkt widzenia zależy od punktu
> siedzenia.
Niestety - są rzeczy wyższopółkowe, które wydają się niezastępowalne. Nie
trafiłam nigdy na nic równie dobrego, jak np. Clear Difference EL. Będę
kupować, choćbym miała na niego odkładać. Trochę kwestia priorytetów - nie
muszę mieć żelu do mycia za 100 zł, skoro są o wiele tańsze, które też
doskonale się sprawdzają, ale kremy dobieram bardzo starannie.
--
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|