Data: 2007-12-23 11:51:34
Temat: Re: Leczenie boreliozy pielgrzymkami
Od: La Luna <b...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pewnego wieczoru Sun, 23 Dec 2007 03:39:51 +0100 wiedźmin zdziwił się
nieco, gdy strzyga która wyskoczyła na niego z pl.sci.medycyna zamiast
rzucić mu się do gardła, dygnęła, przedstawiła się jako tomek wilicki, a
następnie wyśpiewała przytupując wdzięcznie:
> BARDZO przepraszam, że wysyłam taką bzdurę na grupę, ale kurcze... no
> naprawdę nie mogłem się powstrzymać, wymiękłem jak to czytałem. Żeby
> jeszcze tego LEKARZ nie napisał... Jak dla mnie to jest po prostu cudowne.
Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi?
Lekarz tez czlowiek.
A to ze dla kogos wiara w Boga, pielgrzymki, modlitwa to cos co dodaje sily
do walki - to jego prywatna sprawa.
Chyba nie zanegujesz tego jak wazne w leczeniu chorob wszelakich a
przewleklych juz zupelnie wazne jest to by czlowiek ta sile mial.
Jedni sa silni wlasnym charakterem, optymizmem, dla innych wsparciem jest
poczucie ze sa wazni i komus bardzo potrzebni.
Jeszcze inni sie modla, chodza na pielgrzymki.
Bo wlasnie tego potrzebuja by walczyc z choroba, jej uciazliwosciami,
cierpeniem.
Akurat ja wierzaca nie jestem i nigdy nie bylam, wiec nie wiem jak to jest
wspierac sie wiara w jakiegos enigmatycznego kogos.
Ale mam na tyle otwarty umysl by wiedziec jak to moze byc ogromnym
wsparciem dla chorego czlowieka.
Dlatego kompletnie nie rozumiem co Cie tak zszokolwalo w tej wypowiedzi?
--
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka Mockałło
http://republika.pl/kocia_stronka/
Odpisując na priv, wytnij USUN_TO z adresu.
|