Data: 2008-12-03 12:33:25
Temat: Re: Literatura
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> :-)
Tylko widzisz, XL - gdybym miała sprzeciwiać się metodzie "in vitro", to
musiałabym się (osobiście, mówię tylko o swoim toku myślenia)
równocześnie nie zgadzać ze sztucznym podtrzymywaniem przy życiu, czyli
w dalszej konsekwencji - zgodzić na eutanazję. To mi się wydaje spójnym
punktem widzenia. Bo - jeśli nam nie wolno życia odbierać (powiedzmy:
wbrew woli Boskiej), to chyba podobnie _nie_wolno_ nam tego życia wbrew
jego woli przedłużać. To tak "filozoficzno-religijnie" sprawę ujmując. ;)
O tę zygotę spytałam, bo napisałaś, że z zygoty nie mamy nic, co mnie
zbiło z pantałyku, bo wydawało mi się, że komórki macierzyste, to takie,
które samoczynnie się dzielą, a przecież zygota się dzieli. No ale
zostawmy to, bo to chyba i tak do żadnego nowego celu w tej dyskusji nie
prowadzi. W ogóle cała ta dyskusja przypomina mi gonienie swojego
własnego ogona - w kółko wałkowane są te same punkty widzenia.
Co zaniepokoiło mnie w metodzie in vitro, to fakt, że zaczyna ona nie
tylko być sposobem stricte na zajście w ciążę i urodzenie dziecka, ale
też na eliminację, tzn. wybór cech, płci itd. (nie wiem, czy to się w
Polsce stosuje, ale w jednym z artykułów czytałam, że jest to możliwe).
Myślę, że chęć człowieka wpływania na wszystko do niczego dobrego nie
prowadzi.
Jednak to, co Ty prezentujesz w tej dyskusji, wydaje mi się podobne do
kampanii wrześniowej albo powstania warszawskiego - dużo w tym zapału,
serca, ale broni mało i w dodatku jakaś taka archaiczna. Jest to jakaś
metoda oporu, ale może przynieść dużo strat i być skazana na klęskę.
Ewa
|