> Można wiele dywagować, ale prawdziwe rozwiązanie to próbne wszczepianie
wirusa
> grypy osobom z różnym poziomem witaminy D (na dodatek sztucznie podniesionym
> jednej przed badaniami, aby wykluczyć inne czynniki takie jak np aktywność
> fizyczna, która koreluje się z poziomem D, a przy okazji zbadać skuteczność
> suplementów).
>
> Nigdy takich badań się nie przeprowadzi, bo pozytywny wynik zbyt wiele
> kosztowałby koncerny farmaceutyczne. Zresztą są setki takich tematów - leki i
> sposoby ze skutecznością niemal pewną, ale nie na 100% pewną bo nikt nie
> przeprowadził jednego ostatniego badania, których nie da się opatentować,
> dlatego medycyna omija je szerokim łukiem. Myślę, że lek na raka byłby
> dostępny w ciągu 2-3 lat, gdyby zbadano co popularniejsze metody naturalne,
> stosowane od lat kilkudziesięciu. Tzn źle, wiadomo by było co leczy już po
> kilku miesiącach, a trwałoby to aż kilka lat z powodu konieczności
> potwierdzania wyników i biurokracji.
>
> Co do grypy - póki co wiadomo jedynie, że próby wszczepienia ochotnikom
wirusa
> grypy latem są zazwyczaj nieudane, zimą zazwyczaj udane.
>

Czy to są Twoje autorskie przemyślenia, czy gdzieś o tym czytałeś? (o
skutecznych ale zatajanych remediach na nowotwory, profilktycznie
przeciwgrypowej witaminie D itp.) Jeżeli czytałeś, to gdzie? A jeżeli
autorskie przemyślenia to na jakiej podstawie?

Jeśli chodzi o zachorowalność na grypę, to ona w ogóle jest odwrotnie
proporcjonalna do poziomu odporności, ale tej nieswoistej - jeszcze przed
kilku laty całkowicie przez większość immunologów lekceważonej. Z kolei poziom
odporności nieswoistej zależy od stanu odżywienia organizmu, a ci dobrze
odżywieni najczęściej mają także pod dostatkiem witaminy D.

Jeśli chodzi o pochmurne czy deszczowe dni na wyspach Pacyfiku to należy
pamiętać, że nie tylko przemarznięcie upośledza odporność nieswoistą, ale
także przemoknięcie (z powodu dużej przewodności cieplnej wody). I
niekoniecznie musi się to wiązać z witaminą D (zwłaszcza, że witaminy D jest
chyba dosyć dużo w rybach, a mieszkańcy tych wysp chyba dużo tych ryb jedzą).

W Polsce z kolei szczyt zachorowań może przypadać nieco później, gdyż wczesną
zimą dużo osób dostarcza sobie witamin i mikroelementów spożywając przetwory
przyrządzone jesienią. Na tzw. przednówku, gdy przetwory już się skończyły,
ludzie mogą być słabiej odżywieni - stąd ten szczyt. Inną przyczyną może być
reguła względności - ludzie zupełnie inaczej się ubierają gdy jest 6 stopni w
październiku (po lecie), a inaczej, gdy jest 6 stopni w marcu (a tydzień
wcześniej było np. minus 9). W tym drugim przypadku te 6 stopni jest
subiektywnie odbierane jako znaczne ocieplenie, więc ludzie zrzucają zimowe
ciuszki i przemarzają tak samo jak przemarzliby w październiku. Tyle, że w
październiku sytuacja jest postrzegana dokładnie odwrotnie (jako ochłodzenie)
więc ludzie ubiorą się stosownie, a zatem nie przemarzną i nie upośledzą sobie
odporności niesowistej...

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl