Data: 2000-01-13 17:22:00
Temat: Re: Mensa i testy na inteligencję...
Od: "Dorrit" <ziemnik @ ceti.com.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
TRABUL <9...@p...onet.pl> napisał(a) w wiadomości:
<85hic4$bcv$1@h1.uw.edu.pl>...
>
>Użytkownik Dorrit <ziemnik @ ceti.com.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
>napisał:ZZ4e4.4186$X...@n...tpnet.pl...
>TRABUL wrote:
>
>Swojego dzieciaka tez bym nie wyslal na takie testy bez wyraznych powodow.
>Nie wszystim mozna w zyciu pokierowac tak jak by sie chcialo.
Osobiście daję priorytet świadomemu wychowaniu w miejsce intuicji. Poznanie
rozwoju intelektualnego własnego dziecka uważam za wystarczajacy powód do
przeprowadzenia testów, zwłaszcza, że nie wiążą się one dla niego z żadnym
stresem wręcz przeciwnie - polegają na kontrolowanej przez badającego formie
zabawy.
Ale może wchodzi tu w grę jakaś podświadoma forma lęku, że nasze dziecko nie
okaże się najmądrzejsze, najinteligentniejsze, nie sprosta naszym
oczekiwaniom, wyobrażeniom "idealnego dziecka". Np. mój dzieciak wykazywał
gorszą pamięć dowolną niż my, rodzice, w jego wieku, więc przez rok
uczęszczał na bardzo kosztowny trening pamięci i koncentracji uwagi, co
pozwoliło mu na wypracowanie efektywniejszych metod uczenia się i sukcesy w
szkole. Dzięki temu nie musiał poświęcać nadmiernej ilości czasu na naukę,
przeżył mniejszą ilość porażek i stresów. Gdybym kochała go bezkrytycznie,
poprzez zaniedbanie i własną ślepotę na jego wady, wyrządziłabym mu szkodę.
Slynny
>Amerykanski psycholog od dzieci, bodajze Beniamin Spock tak swietnie
>wychowywal swoich synow - zgodnie ze swoimi teoriami psychologicznym - ze
>jeden popelnil samobujstwo, a drugi tez chyba na ludzi specjalnie nie
>wyszedl.
On pisał poczytne książki a dzieci najprawdopodobniej wychowywała jego żona,
nie mająca pojęcia o psychologii. Dla jasności - nie uważam tego za fakt
deprecjonujący ją jako matkę.
Dzieci przede wszystkim trzeba KOCHAC takimi jakimi sa, a dopiero
>potem ewentualnie zachecac do indywidualnego rozwoju.
Ale nie można kochać dziecka w sposób bezkrytyczny i akceptować każdą
negatywną cechę charakteru czy zachowanie. To prosta droga do wychowania
osobnika zaburzonego psychicznie.
I to tez trzeba
>pamietac caly czas, ze sa tylko dziecmi i maja puki co, troche inne
>priorytety niz dorosli.
Priorytetem dziecka jest zabawa. W miarę dorastania te priorytety się
zmieniają i oczywiście nie można mu niszczyć dzieciństwa nadmiernymi,
niedostosowanymi do wieku wymaganiami czy ambicjonalną tresurą. Ale
wymagania muszą być.
Co z tego np. ze ojciec zapewni wszystkie "dobra"
>swoim ratoroslom, jak nie da im sam siebie i swojego czasu ? Przecierz w
>takim wypadku wyrosna mniejsze badz wieksze kaleki.
Wiesz, to sprawa i dyskusyjna i nierozstrzygnięta - ile tego czasu powinno
być. W każdym razie czas ofiarowany dziecku nie może być poświęceniem i
podporządkowaniem własnych praw. Im wieksze dziecko, tym - z oczywistych
względów takich jak choćby nasza praca domowa, zawodowa, jego szkoła, nauka
i zainteresowania, - tego czasu będzie mniej. W każdym razie jestem
zwolenniczką zdrowego egoizmu i wychowania autorytatywnego zamiast
nadmiernej swobody w rozumieniu Alicji Miller. Usiłuje ona wepchnąć rodziców
w poczucie winy, generalizując skrajne przypadki rodziców-sadystów i
"toksykologizując" normalne rodziny. Jest nawet taka gałąź psychoterapii.
która za wszystkie negatywne aspekty zachowania adolescenta bądź dorosłego,
żeńskiego lub męskiego osobnika oskarża rodziców.
Dorrit
>
>TRABUL
>
>
|