Data: 2002-09-02 08:30:58
Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "Brian" <b...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dzięki wszystkim za uwagi.
Myślę, że zdecyduję się na "przypadkowe spotkanie", chociaż trochę się
obawiam reakcji syna, a potem rodziny mojej byłej żony.
Kilka osób napisało, żeby to zostawić tak jak jest i że z czasem wszystko
samo się ułoży. Tak robiłem do tej pory, ale wydaje mi się, że to "pogłębia"
tylko status quo całej sytuacji. Mój syn udaje, że NIE MA innej części
mojego życia, niż ta, którą zna, a ja udaję, że to mi pasuje. Cała sytacja
się "cementuje", utrwala i być może w pewnym momencie narośnie tak bardzo,
że BARDZO trudno będzie cokolwiek zrobić.
Ktoś napisał o innym aspekcie sprawy, że zostawiłem kobietę, która mnie
kochała z małym dzieckiem itd. I oczywiście ma rację. Duża część winy jest
po mojej stronie. Może kilkakrotnie większa niż po stronie mojej byłej żony.
A może mniejsza. Trochę nie o to mi chodzi. To jest inna sprawa. Jeżeli
komuś bliższa, to proszę bardzo piszcie sobie.
Teraz chodzi mi o to, żeby w sytuacji, w której się znalazłem, zachować się
jak najsensowniej wobec mojego syna. No i wobec mojej nowej rodziny. Kocham
ich i chciałbym, żeby było im dobrze. Oczywiście prawdopodobnie wpadam w
pułapkę "chcenia, żeby im było dobrze w sposób, który mi pasuje". NIe umiem
tego uniknąć. Wyobrażam sobie, że moj syn mógłby być rewelacyjnym starszym
bratem, tylko nie za bardzo wiem jak się do tego zabrać.
Moja była żona wiesza się na moim synu i chyba on jest jej bardziej
potrzebny (emocjonalnie) niż ona jemu. Wyobrażam sobie, że przeraża ją
utrata kontroli nad nim. Co by jej wtedy zostało. Ktoś napisał, że dobrze
byłoby, gdyby kogoś poznała i jej życie trochę zmieniło. Życzę jej tego z
całego serca. I oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest jej źle, że cierpi i
myślę sobie, że to cierpienie nadaje sens jej życiu, a to już trochę
niedobrze.
No dobra, powymądrzałem się trochę. Sorry.
Chciałbym, żeby sytuacja "znormalniała", bo wtedy wszystkim byłoby łatwiej
żyć. Mojej byłe żonie również. Ale przede wszystkim mojemu synowi. No i
oczywiście mnie, nie przeczę.
Trzymajcie się.
Brian.
|