Data: 2005-11-30 08:44:46
Temat: Re: Najnowsze "Ogrody", czyli temat pod dyskusj
Od: "Ireneusz P. Zablocki" <i...@t...de>
Pokaż wszystkie nagłówki
Zbigniew Mazur schrieb:
>
> PS
> A w temacie prawidłowych nazw to jak nie muszę, to w sklepie nie interweniuję.
> Czasem "tfurczość" w nazewnictwie jest nawet zabawna.
> Ale kiedy sprzedawca zaczyna błędnie poprawiać mnie albo przy mnie, nooo...
> tooo... "nie chcem, ale muszem".
> Najpierw grzecznie, kawa na ławę.
> Jeśli nie skutkuje, to pytam o przełożonych, pracodawców.
> W ostateczności szantażuję powiadomieniem w mediach.
> Nie zawsze skutek osiągnięty, ale przynajmniej próbowałem...
>
A pamietasz jak kiedys pisalem, tym jak to w niemieckiem katalogu stalo
jak byk, ze Cornus canadensis jest jadalny? A przy Cornus mas nawet
slowem o tym nie wspomnieli. Kiedy zwrocilem na to uwage, to firma sie
obrazila a dyskusje zakonczyla stwierdzeniem, ze owoce C. canadensis nie
sa trujace wiec nie ma o czym mowic. Ciekawe ilu Niemcow zamowilo tego
okrywca, zebralo tych kilka marnych owocow i zrobilo z tego galaretke
czy konfiture? Napisalem ostatnio do firmy kosmetycznej i podzielilem
sie z nimi moimi uwagami na temat ich produktow. Zbyszku, nie uwierzysz,
moja propozycja zostala calkiem powaznie potraktowana i zapytano mnie
nawez czy moga sie do mnie w tej sparawie jeszcze zwrocic. Kiedys nie
bylem zadowolony z przepisow w pewnej ksiazce kucharskiej. Wprzody sie
przeproslili i prosili o wybaczenie, ze mi obiad nie wyszedl i musialem
do Wlocha dzwonic, wyslali mi w ramach odszkodowania upominek a teraz
nawet mi zaproponowali testowanie przepisow. To sa ludzie, ktorzy
powaznie traktuja swoja prace. Takie prosza swoich klientow o wszelkie
uwagi i krytyki. W Polsce zaproponowalem pewnemu ogrodnikowi by
wzbogacil swoja oferte o derenie wielkoowocowe, bo i na ogrodach i na
kuchni ludzie pytaja sie o owoce derenia. "Paaanie, na to kupcow nie
bedzie." Moj wspomiany wyzej niemiecki ogrodnik wcale tak nie mysli. Rok
w rok zamawia rozne dzikie owoce i te nawet do Polski juz jezdza. Inni
wyraznie reklamuja sie w internecie jako producenci i sprzedawcy
rzadkich i niebywalych roslin. Ja cos tam przypadkiem wspomnialem o
ukrainskich dereniach. od razu propozycja wspolpracy. My na wschodzie
nikogo nie mamy, wiec moze pan nam pomoze. Pewnie, ze pomoge. Wracajac
do tfurczosci, to mnie czesto krew zalewa, ze sadzonki czesto sa w
Polsce bez etykiet i czasami stoja obok siebie rozne odmiany tej samej
rosliny. Klienci wybieraja i przebieraja, wiec w koncu wszystko sie
miesza. I badz tu madry!
Grusssssssssssssssssss....
Irek
|