Data: 2002-07-11 12:01:28
Temat: Re: Narkotyki a ON
Od: Piotr Zawadzki <p...@s...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Radosław Tatarczak wklepał swoimi pracowitymi paluszkami:
>>To już zależy tylko od sędziego. Cóż, ja tam bym was wszystkich,
>>palacze moi drodzy, zamknął do kozy. Taka mała nauczka.
>
>Czemu piszesz "bym Was",
:-D To tylko taki zwrot "w przestrzeń", nothing personal.
>A co do zamykania, dlaczego
>tylko narkomanow i palaczy trawy?
Nie napisałem nigdzie, że _tylko_. Wsadzić - łamiących prawo, przy
czym "wsadzić" oznacza ukaranie w ogóle.
>Nie przypadkowo pisze wiec o
>prawie do wyboru, ale z istotnym ograniczeniem: wybor nie moze ograniczac
>wolnosci innych. Niech wiec ludzie cpaja, pija, pala, ale w domowym
>zaciszu.
?! Bez względu na miejsce popełniania przestępstwa, pozostaje ono
nadal przestępstwem. A swoją drogą: naprawdę chciałeś napisać, że
zgadzasz się na narkomanię, byleby tylko 'ćpanie' odbywało się w domu?
Przecież to niczego nie zmienia...
>>>Naginajac dalej, spokojnie mozna uznac papierosy za srodki odurzajace,
>>
>>No właśnie: "naginając" i "można". Kto "może"? Nasze prawo tak nie
>>uważa i kropka. Jeżeli sądzisz, że powinno - zmień je.
>
>Nie musze, kazdy moze palic takie odmiany, ktore nie roznia sie
>oddzialywaniem od papierosow.
Nie rozumiem. Narkotyk = narkotyk. Papieros = papieros. Prawo potrafi
odróżnić jedno od drugiego. I czyni to. Jeżeli dowolna substancja
uznana jest za narkotyk, nie wolno jej posiadać = zażywać. Koniec, nie
ma żadnego "ale". Przekraczasz prędkość na drodze -> mandat, palisz
jointa (=nakotyk) -> kara za posiadanie. Nie ma żadnych "wybacz".
Właśnie przez takie naginanie i rozmaite interpretowanie prawa w
naszym państwie jest ono (nie)przestrzegane tak jak jest i nasze prawa
też sobie można czasami wsadzić... Właśnie dzięki tego typu
rozdwajaniu włosa na czworo.
>>>naginam do bolu, z przecietnym policjantem i tak nie pogadam w ten
>>>sposob ;)
>>
>>No właśnie, dlatego ten 'argument' uznaję za... spalony.
>
>Podobnie jak Twoja indukcje ;)
Którą? Zażywasz = posiadasz? Udowodnij, że się mylę; może zapytamy
jakiegoś prawnika? Wiesz, każdy przypadek jest rozpatrywany osobno,
ale nasze prawo wyraźnie się wypowiada na ten temat.
>>>Nie, z teza o braku tozsamosci miedzy prawem do wybory a popelnieniem
>>>przestepstwa. Nie moge popelnic przestepstwa jesli wybieram taka droge,
>>>ktora jest szkodliwa, ale wylacznie dla mnie.
>>
>>Jedziesz w terenie zabudowanym z prędkością 120km/h. Nikomu nie
>>wyrządzasz krzywdy, nawet sobie, ponieważ jesteś dobrym kierowcą i
>>dojeżdżasz na miejsce bez problemów. Pytanie: czy swoim działaniem nie
>>złamałeś prawa?
>
>Brak analogii ;) Taki kierowca stanowi REALNE zagrozenie w ruchu drogowym,
Po zażyciu dragów stanowisz REALNE zagrożenie dla siebie i dla obcych.
Dasz mi 100%, powtarzam: 100% gwarancję, że po narkotych nie przyjdzie
ci coś głupiego do głowy?
>a to jest ewidentne przestepstwo.
Widzę, że nareszcie się zgadzamy.
>Jest tez szkoda, powodowanie zwiekszonego
>ryzyka dla ruchu innych uczestnikow w szczegolnosci pieszych.
Bardzo realne zagrożenie z twojego zażywania: wciągniesz się i
wciągniesz innych (konsekwencje znasz).
A poza tym nie o tym tu mowa. Mówimy o przestrzeganiu prawa. Pytanie
zatem sprowadza się do kwestii: czy zamierzasz przestrzegać prawa czy
nie? TAK albo NIE. Trzeciego wyjścia nie ma. Albo podporządkowujesz
się prawu albo stajesz poza nim. Nie możesz go przestrzegać "tylko
trochę".
>>I zauważ, że obywatela państwa prawnego obowiązuje właśnie
>>prawo stanowione. Stąd moje stwierdzenie, że _nikt_ w Polsce nie ma
>>prawa posiadać = zażywać narkotyków.
>
>Jesli Twoja indukcja jest poprawna, sam podalem jeden przyklad
>falsyfikujacy (rzecz jasna imo ;).
Który? O paleniu "z rąk do rąk"? To już sąd musiałby osądzić.
>Niezwykle prosto, a jednoczesnie skomplikowanie: wolnosc to prawo do wyboru
>i rozporzadzania samym soba.
Czy, wedle tej definicji, jesteś wolny? "Prawo do wyboru", czyli do
działania, które nie podlega sankcjom (karze).
>To oczywiscie implikuje zakaz takich dzialan,
>ktore ograniczaja wolnosc innych.
Aha, czyli jednak _nie_ jesteś wolny - nie masz pełnego prawa wyboru.
Wolno ci popełnić przestępstwo? Nie, ponieważ jest ono zagrożone karą.
>>ją jako "brak zewnętrznych przeszkód działania", to w sensie
>>metafizycznym nie jesteś absolutnie wolny - podlegasz choćby prawom
>
>Nie zakladam istnienia absolutnej wolnosci, czegos takiego po prostu nie
>ma.
Tak właśnie napisałem.
>>grawitacji (wyżej... nie podskoczysz) czy prawom biologicznym (choćbyś
>>nie wiem jak bardzo chciał, nie pożyjesz dłużej niż ileś tam lat). Tak
>
> To nie sa ograniczenia, ale immanentne cechy bycia czlowiekiem.
No i co? Nie jesteś wolny w sensie metafizycznym, ponieważ podlegasz
wspomnianym przeze mnie oganiczeniom. Jużo tym mówiłem. Kropka.
>Poza tym
>moge sobie wybrac zycie bez grawitacji jedyna przeszkoda sa srodki
>finansowe.
Czyli jednak jest przeszkoda. Ergo: nie jesteś wolny. Po trzykroć to
potwierdziłeś.
>>samo w sensie antropologicznym: nie masz nieograniczonej wolności
>>wyboru, ponieważ (wybacz, to nie złośliwość, bo dotyczy każego) masz
>>ograniczony rozum, nie jesteś wszechoptężny i wszechrozumny. I
>
>Bedac zatwardzialym postmodernista nie uzywam kategorii rozum, absolutna
>wolnosc itd.
Ahh, w takim razie trudno nam w ogóle bedzie dojść do jakichkolwiek
spójnych wniosków. Uważam bowiem postmodernizm za bełkot, "religię dla
bogatych". Ale, ale, co, jako postmodernista, sądzisz o prawie? Prawie
_stanowionym_.
>>wreszcie dochodzimy do sedna: wolność jako niezależność od woli innych
>>(wolność a prawo). Tu należy stwierdzić, że jesteś wolny: mamy
>>szczęście mieszkać w państwie, w którym istnieje wolność do prawa,
>
>Nie jestem wolny, nie moge przeciez palic pewego zielska.
Ależ jesteś. Cały czas podkreślam: wolny w granicach _prawa_, zgodnie
z (będę to powtarzał do znudzenia) definicją Kanta.
>Na prawo mozna
>rozniez spojrzec jako na forme przymusu panstwa nad jednostka.
A po co?
>Moj sprzeciw
>dopiero budzi taka forma przymusu, ktora postanawia, ze panstwo wie lepiej,
>co mam robic z wlasnym cialem.
Na tym polega prawo. To prawo (nie - państwo, mieszasz pojęcia;
państwo tylko stosuje prawo) wie lepiej, że twoim ciałem nie wolno
zabić innego ciała. (Skoro sprowadzasz to do czystej biologii...)
>Oczywiscie stanowionego, a co jesli stanowione ingeruje w wolnosc jednostki
>w moim rozumieniu tego slowa?
To już twój problem. Możesz a.podporządkować się prawu, b.zmienić
prawo albo c.znieść prawo. Jesteś anarchistą?
>>wolność lecz _samowola_, a społeczeństwo samowolnych jednostek
>>znajdujących się "w stanie natury" po prostu nie może przetrwać (vide:
>>Hobbes)). Jesteś wolny, ponieważ istnieje prawo, które musi być
>
>Ten pan o ile mi wiadomo juz dawno lezy na smietniku filozofii :)
Nie. A kto niby tak zadecydował?
>Nadal
>upieram sie jednak, ze prawo to forma przymusu, owszem koniecznego,
>jednakze muszacego spelniac warunek pluralizmu wyboru jednostki. To juz
>dawno zrozumiano i prawo w krajach demokratycznych ewoluuje w tym kierunku.
No i co? Jakąś konkluzję mógłbyś tu podać w odniesieniu do głównego
tematu (narkotyki = przestępstwo), zamiast tautologii.
>Tak patrzac to Kant nie mial racji, bo mozliwosc zabicia bez mojej woli
>istnieje zawsze.
Widzisz, znów piszesz o "możliwości". Tymczasem tym, co cię chroni
przed zabiciem, jest prawo. Dzięki niemu wiesz, że nawet gdyby znalazł
się ktoś, kto wyjdzie poza jego margines i zrobi ci krzywdę, zostanie
ukarany - i to karą adekwatną do popełnionego czynu. (O adekwatności
kary do zbrodni lepiej nie mówmy, to już zupełnie inny temat,
zwłaszcza w naszym kraju ;-) ).
>Zatem z prawem i bez prawa nie jestem wolny, bo
>apriorycznie nie chroni mnie przed zlamaniem wolnosci wyboru. Prawo chroni
>elementy mojej wolnosci, nie chroni wolnosci.
O rety... Mieszasz pojęcia. Zacznijmy zatem od definicji , im
prostszych tym lepszych:
1. wolność - brak zewnętrznych przeszkód działania. Prawda?
1a. wiemy już, że nie masz metafizycznej wolności, antropologiczną
odrzuciłeś sam, zatem zostaje wolność w stosunku do prawa (inaczej:
swoboda). Prawda?
1b. jeżeli możesz robić co chcesz _bezkarnie_ - nie jest to
_wolnością_ ale _samowolą_. Prawda?
1c. Jako ludzie cywilizowani (jesteś cywilizowany? ;-) ) odrzucamy
totalną samowolę, staramy się ją choćby trochę (czytaj: tyle ile
trzeba - zależy od naszego ustawodawcy) ograniczyć, ponieważ nie
chcemy wrócić do "stanu natury". Prawda?
2. Prawo - "takie minimum ograniczeń nałożonych społecznie na stopień
samowoli każdej jednostki, przy którym samowola ta może współistnieć z
maksymalnym poziomem samowoli u wszystkich."
Z jakich powodów nie chcesz przestrzegać prawa? Przecież to ono i
tylko ono daje Ci wolność: maksimum samowoli (możliwości działania bez
przeszkód), minimum ograniczeń (koniecznych do tego, aby inni nie
zabrali ci wolności).
Teraz już rozumiesz, dlaczego w naszym własnym interesie jest
respektowanie prawa a nie naginanie go do własnego widzimisię? Przez
takie naginanie, jak wspominałem, prawo nie jest w naszym kraju
respektowane, czy może inaczej: jest respektowane przez nielicznych. A
to rodzi inne konsekwencje...
>>Trochę przydługie mi wyszło, ale wpadłem w mentorski ton ;-)
>
>Eee mi sie podoba :))
Dzięki. Mam nadzieję, że tym razem cię również usatysfakcjonowałem :-)
Z poważaniem
Piotr Zawadzki
http://irss.and.pl
GG2993226
--
Już samo zdrowie jest zwycięstwem
|