Data: 2002-07-11 09:37:56
Temat: Re: Narkotyki a ON
Od: r...@n...pl (Radosław Tatarczak)
Pokaż wszystkie nagłówki
Piotr Zawadzki <p...@s...pl> wrote in <agjaha$n97$1@news.tpi.pl>:
>>>Spróbuj zażywać, nie posiadając ;-)
>>
>>Wiecej wyobrazni ;) Chociazby palenie marihuany/haszyszu w sposob
>>popularny na wschodzie, czyli kadzidelko i fajka, ktora przechodzi z
>>ust palaczy. Teraz pytanie, kto jest posiadaczem?
>
>To już zależy tylko od sędziego. Cóż, ja tam bym was wszystkich,
>palacze moi drodzy, zamknął do kozy. Taka mała nauczka.
Czemu piszesz "bym Was", ja nie palilem, nie pale i nie mam zamiaru,
przeciez marycha to nadal swinstwo dla pluc :) A co do zamykania, dlaczego
tylko narkomanow i palaczy trawy? Ilosc przestepstw pod wplywem alkoholu
jest ogromna, czemu wiec pijacych nie wsadzic? Papierosy u biernych
uzytkownikow tez powoduja raka itp. itd. Nie przypadkowo pisze wiec o
prawie do wyboru, ale z istotnym ograniczeniem: wybor nie moze ograniczac
wolnosci innych. Niech wiec ludzie cpaja, pija, pala, ale w domowym
zaciszu.
>>>To nic nie ma do rzeczy. Papierosy przez nasze prawo nie są uznawane
>>>za narkotyki czy "środki odurzające". A swoją drogą, ciekawym bardzo,
>>>czy przez jakiekolwiek prawo są za takie uważane.
>>
>>Naginajac dalej, spokojnie mozna uznac papierosy za srodki odurzajace,
>
>No właśnie: "naginając" i "można". Kto "może"? Nasze prawo tak nie
>uważa i kropka. Jeżeli sądzisz, że powinno - zmień je.
Nie musze, kazdy moze palic takie odmiany, ktore nie roznia sie
oddzialywaniem od papierosow.
>
>>naginam do bolu, z przecietnym policjantem i tak nie pogadam w ten
>>sposob ;)
>
>No właśnie, dlatego ten 'argument' uznaję za... spalony.
Podobnie jak Twoja indukcje ;)
>>Nie, z teza o braku tozsamosci miedzy prawem do wybory a popelnieniem
>>przestepstwa. Nie moge popelnic przestepstwa jesli wybieram taka droge,
>>ktora jest szkodliwa, ale wylacznie dla mnie.
>
>Jedziesz w terenie zabudowanym z prędkością 120km/h. Nikomu nie
>wyrządzasz krzywdy, nawet sobie, ponieważ jesteś dobrym kierowcą i
>dojeżdżasz na miejsce bez problemów. Pytanie: czy swoim działaniem nie
>złamałeś prawa?
Brak analogii ;) Taki kierowca stanowi REALNE zagrozenie w ruchu drogowym,
a to jest ewidentne przestepstwo. Jest tez szkoda, powodowanie zwiekszonego
ryzyka dla ruchu innych uczestnikow w szczegolnosci pieszych.
>
>>Oczywiscie jest to uwaga
>>scisle filozoficzna, bo jak widac prawo stanowione ma to gdzies :)
>
>Tak jest. I zauważ, że obywatela państwa prawnego obowiązuje właśnie
>prawo stanowione. Stąd moje stwierdzenie, że _nikt_ w Polsce nie ma
>prawa posiadać = zażywać narkotyków.
Jesli Twoja indukcja jest poprawna, sam podalem jeden przyklad
falsyfikujacy (rzecz jasna imo ;).
> Ale skoro już poruszyłeś kwestie filozoficzne... Rozumiem, że
>stoisz na pozycji hołdującej wolności wyboru. Przede wszystkim wtedy
>musisz zdefiniowaćsobie, co też oznacza "wolność". Jeżeli zrozumiemy
Niezwykle prosto, a jednoczesnie skomplikowanie: wolnosc to prawo do wyboru
i rozporzadzania samym soba. To oczywiscie implikuje zakaz takich dzialan,
ktore ograniczaja wolnosc innych.
>ją jako "brak zewnętrznych przeszkód działania", to w sensie
>metafizycznym nie jesteś absolutnie wolny - podlegasz choćby prawom
Nie zakladam istnienia absolutnej wolnosci, czegos takiego po prostu nie
ma.
>grawitacji (wyżej... nie podskoczysz) czy prawom biologicznym (choćbyś
>nie wiem jak bardzo chciał, nie pożyjesz dłużej niż ileś tam lat). Tak
To nie sa ograniczenia, ale immanentne cechy bycia czlowiekiem. Poza tym
moge sobie wybrac zycie bez grawitacji jedyna przeszkoda sa srodki
finansowe.
>samo w sensie antropologicznym: nie masz nieograniczonej wolności
>wyboru, ponieważ (wybacz, to nie złośliwość, bo dotyczy każego) masz
>ograniczony rozum, nie jesteś wszechoptężny i wszechrozumny. I
Bedac zatwardzialym postmodernista nie uzywam kategorii rozum, absolutna
wolnosc itd.
>wreszcie dochodzimy do sedna: wolność jako niezależność od woli innych
>(wolność a prawo). Tu należy stwierdzić, że jesteś wolny: mamy
>szczęście mieszkać w państwie, w którym istnieje wolność do prawa,
Nie jestem wolny, nie moge przeciez palic pewego zielska. Na prawo mozna
rozniez spojrzec jako na forme przymusu panstwa nad jednostka. Moj sprzeciw
dopiero budzi taka forma przymusu, ktora postanawia, ze panstwo wie lepiej,
co mam robic z wlasnym cialem.
>czyli _swoboda_ polityczna (niezależność od władzy) oraz cywilna (od
>bliźnich). Jesteś wolny, ponieważ możesz robić co chcesz w ramach
>prawa (gdybyś robił co chcesz nie licząc się z prawem, byłaby to nie
Oczywiscie stanowionego, a co jesli stanowione ingeruje w wolnosc jednostki
w moim rozumieniu tego slowa?
>wolność lecz _samowola_, a społeczeństwo samowolnych jednostek
>znajdujących się "w stanie natury" po prostu nie może przetrwać (vide:
>Hobbes)). Jesteś wolny, ponieważ istnieje prawo, które musi być
Ten pan o ile mi wiadomo juz dawno lezy na smietniku filozofii :) Nadal
upieram sie jednak, ze prawo to forma przymusu, owszem koniecznego,
jednakze muszacego spelniac warunek pluralizmu wyboru jednostki. To juz
dawno zrozumiano i prawo w krajach demokratycznych ewoluuje w tym kierunku.
>przestrzegane. W chwili kiedy przestanie obowiązywać, przestaniesz
>byćwolny, z tej prostej przyczyny, że każdy będzie mógł cię choćby
>zabić bez twojej woli. I tu właśnie dochodzimy do kantowskiej
>definicji prawa...
Tak patrzac to Kant nie mial racji, bo mozliwosc zabicia bez mojej woli
istnieje zawsze. Zatem z prawem i bez prawa nie jestem wolny, bo
apriorycznie nie chroni mnie przed zlamaniem wolnosci wyboru. Prawo chroni
elementy mojej wolnosci, nie chroni wolnosci.
>
>Trochę przydługie mi wyszło, ale wpadłem w mentorski ton ;-)
Eee mi sie podoba :))
pozdrawiam
RT
|