Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Re: 'Nauka a religia'='prawda a piękno' [Re: Sztuczna Inteligencja]

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: 'Nauka a religia'='prawda a piękno' [Re: Sztuczna Inteligencja]

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-03-14 09:29:59

Temat: Re: 'Nauka a religia'='prawda a piękno' [Re: Sztuczna Inteligencja]
Od: "Jerzy Turynski" <j...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Witam !

Janusz H. <h...@p...onet.pl> napisał
w <3...@p...onet.pl>...
Z poczuciem wielkiej celowości powtórzę cały Twój post, bo
jest ... świetny !
Wszyscy odwiedzający newsy naukowcy, studenci i uczniowie
mogą potraktować wypisane w nim PRAWDY jako coś, czemu warto
pilnie się przyjrzeć, zapamiętać słowa i ... z całych sił
umysłu poszukać w otaczającej i tworzącej(!) nas wszystkich
Rzeczywistości TREŚCI tych słów. Z perspektywy zasad dynamiki
Newtona, bo one same wystarczają (plus umiejętność patrzenia
na Rzeczywistość) do zrozumienia wielu istotnych spraw,
w których ciągle popełniamy grube błędy ...
(Wszystkie obecne błędy wynikają z 'dużych luk' w umiejętności
'odczytu' Rzeczywistości - postaram się więc powtórnie pokazać
Wam ich istotę - po tekście Janusza).

> Witam!
>
> Przemyślałem sprawę raz jeszcze i... chyba wiem, gdzie tkwi problem.
> Otóż - wielu z Was traktuje religię i naukę jako dwie różne 'dziedziny',
> które zajmują się (powinny) całkiem innymi problemami. Pewnie moje
> wyjaśnienia 'zasady działania' umysłu niewiele pomogą w zmianie Waszego
> punktu widzenia, nastawienia. Fakt, nauka zajmuje się właśnie ~takim
> podejściem; religii do niego dalej. Dlatego powinienem napisać 'po
> czwarte': u podłoża zjawiska jakim jest dusza leżą fundamentalne prawa
> rzeczywistości/fizyki. Idąc wyżej w 'hierarchii złożoności' napotkacie
> wszystko to, co starałem się wyrazić w poprzednich trzech punktach.
> To co opisałem to raczej 'umysł' w ujęciu nauki, ale... prawdopodobnie
> nie dostrzeżecie tu jeszcze takiego obrazu duszy, jaki zarysowuje przed
> nami religia, etyka bądź humanizm! I zgadzam się z tym. Dopiero idąc
> dalej widać całe piękno ludzkiej duszy i wszystko co wiąże się z tym
> pojęciem. Sądzę, że nauka trzyma rękę na pulsie w innym miejscu (niżej w
> wspominanej tu hierachi złożoności), natomiast religia podchodzi do
> _tego_samego_ niemal całkiem inaczej (stąd rozbieżność, dysonans między
> pojęciem umysłu i duszy). Ale ja chciałbym zwrócić uwagę, że oba obozy
> zajmują się tym samym zagadnieniem - człowiekiem.
> Mogą używać różnych słów, ale nie powinno być między nimi sprzeczości.
> To jak... związek między fizyką a chemią, chemią a biologią, biologią a
> neurologią, neurologią a psychologią, czy psychologią a socjologią. To
> samo widzę między nauką a religią. Ale... żadna ze stron nie powinna być
> sprzeczna z pozostałymi, bo to znaczy, że któraś (wszystkie?) popełniła
> jakiś błąd (/błędy)...
> Dostrzeżenie powyższych związków to... dostrzeżenie harmonii
> wszechświata. Między nauką a religią dysonans powinien zniknąć, inaczej
> jedna ze stron będzie wpędzała nas w pesymizm i poczucie bezsensu
> istnienia, druga natomiast będzie bujać w obłokach oderwana od
> rzeczywistości, walcząca ze wszystkim co jest z nią sprzeczne w imię...
> pustych słów.
>
> Mam nadzieję, że teraz moje stanowisko jest dla wielu czytelne.
> Pozdrawiam wszystkich serdecznie
> Janusz Harasimowicz
>
> << Umysł przetrwa wyjaśnienie swej istoty, podobnie jak zapach róży
> przetrwał, choć poznano jego strukturę molekularną, i wciąż jest tak
> samo słodki. >>
> Antonio R. Damasio "Jak rodzi się świadomość?"
> (w: "Świat Nauki" styczeń 2000)

Jeżeli komuś zaczęło się choć przez chwilę wydawać, iż przesadziłem
'chwaląc pod niebiosa' Janusza, to proszę przeczytać ... kogoś, kto
z pewnością wiedzą 'książkową' (o umiejętności myślenia nie wspomnę)
przewyższa olbrzymią większość ludzi ('tu' obecnych i nie tylko..):

<< Moje programy naukowe, książki i filmy są jak płynięcie pod prąd.
Nie chodzi w nich o szczegóły, tylko o całość. Tak jak Einstein połączył
w jednej teorii przestrzeń i czas, tak jakiś Einstein biologii powinien
na progu trzeciego tysiąclecia połączyć w jednym dziele kilka nauk -
które pozwoliłoby może na koniec odpowiedzieć na najbardziej skompli-
kowane ze wszystkich pytanie, o istotę świadomości. Wystawa szkieletów,
bez ducha, nie da takiej odpowiedzi. >>
Jean Putz
[ Fragment z: "Wyznawca Einsteina", "Rzeczpospolita", 11-12.03.br.
str. A8; wywiad z prof. przeprowadziła K. Forowicz ]

Cóż... Obecny niewątpliwy "Einstein biologii", Francis Crick ...
od dłuższego czasu 'obraca w palcach' ... właściwy, najistotniejszy
punkt 'zaczepienia' ... do rozwiązania "najbardziej skomplikowanego
ze wszystkich pytania" tj. ... zagadki ... nie tylko świadomości,
ale i poprawnego rozumienia ... mądrości, czyli co najmniej hmm...
naukowo właściwy "kamień filozoficzny".
I jest to tylko pozornie ... "byle co", bo zaledwie ... mały obrazek
'dzbano-twarzy'. Crick ... intuicyjnie twierdzi, iż rozwiązanie ukrytej
w mózgu tajemnicy związanej z efektem podwójnej interpretacji takich
'treści', (tj. wyjaśnienie, dlaczego mózg/umysł 'organizuje' taki sam
'materiał informacyjny' na dwa zupełnie różne sposoby) będzie rozwią-
zaniem zagadki świadomości (dokładniej: Crick mówi: "bylibyśmy dużo
bliżej rozwiązania zagadki świadomości" - ale 'ja go poprawię': zrozu-
mienie fizyki tego mechanizmu BĘDZIE ZROZUMIENIEM sposobu/zasady
działania mózgu/umysłu czyli ... zrozumieniem ROZUMIENIA i dalej -
dzisiaj schowanej za tymi tajemnicami pierwotnej 'zasady działania'
CAŁEJ RZECZYWISTOŚCI(sic!) ).

Dlaczego ?
Przypomnę więc jeszcze raz (co do istoty zjawiska - 'taki sam')
obrazek: http://free.polbox.pl/j/jeter/baba.gif (jeżeli ktoś
zechciałby jednak popatrzeć dokładnie na ten sam obrazek co Crick,
tj. 'wazo-twarze' - prześlę 'na żądanie') - ponieważ istotne są
tu WŁASNE wrażenia i umiejętność ich poprawnej analizy, a nie 'usły-
szenie' tego, co wynika 'z czyjegoś tam' wnioskowania.
Powtórzę jeszcze raz: Dlaczego?
Ano dlatego, że zjawisko, które 'wywołuje' podwójną interpretację
i 'działa nam' w mózgach JEST DOKŁADNIE TYM SAMYM ZJAWISKIEM, które
odpowiada za ... EWOLUCYJNE ZRÓŻNICOWANIE ... materii "żywej" i
co więcej "nieożywionej" (sic!) (tu słówkiem "materia" nazywam
WSZYSTKO CO ISTNIEJE, _włącznie_ z ... naszymi myślami('sic!' do
kwadratu!!!) - zaczynając od myśli n/t. 'czegokolwiek', a na tema-
tach ... religijnych kończąc).
Z pełną świadomością napisałem powyżej ... również: "nieożywionej" !!!
Bowiem dokładnie 'brak rozwiązania tej zagadki' stoi FIZYKOM na drodze
do poprawnej ... 'teorii wszystkiego'. By nie było wątpliwości -
'dokładnie wiem, co mówię' i tego, co tu napisałem jestem 'stuprocen-
towo' świadomy.
I dlatego mogę się przyglądać _z_pobłażaniem_ usiłowaniom tłumaczenia
'czegoś tam' ... co ... najczęściej - choć opisane 'pozaziemskimi'
wzorkami matematyki - w ogóle 'nie posiada' prawidłowej interpretacji.
Bo nie może być mowy o interpretacji (czyt. poprawnym rozumieniu)
jakiegoś fragmentu rzeczywistości, gdy jest on 'ubrany' _wyłącznie_
w całkowicie symboliczne równania dziedziny (matematyki), której
ścisły związek z Rzeczywistością stanowi dla jej 'magów' totalnie
zdumiewającą zagadkę !!! Dlatego też 'podwójne obrazki' są ... cen-
tralnym punktem startu do rozwiązania także tej zagadki. Szczególnie
mogę pokpiwać sobie z fizyków, bowiem ... jestem pewien, iż każdy
z nich, o ile dysponuje choć odrobiną rzetelnej wiedzy (miast
fanatyzmu w "nauce z powtarzania"), i o ile 'ktoś z góry' uzależniłby
jego jakąkolwiek dalszą karierę naukową od poprawnego rozwiązania
'zagadki obrazków', (np. gdyby stanowiła ona treść jedynego zadania
na zaliczającym egzaminie do 'bycia fizykiem'), to ... domyśliłby
się rozwiązania ... jak sądzę ... bardzo szybko.
[ Ogłaszam niniejszym 'konkurs' dla ... wszystkich czujących się
być 'guru' w fizyce, w tym naszych newsowych naukowców i studentów,
a także każdego, kto sądzi o sobie, iż umie myśleć i dysponuje
poprawnie zrozumianą wiedzą ... z dowolnej dziedziny !!! (p. główna
teza wykładów "Dzieje świecy" Faradaya lub "Sens tego wszystkiego"
Feynmana.) Ale powtórzę - do 'skutecznego rozwiązania' jest niezbędny
'element' _autentycznego_uwierzenia_, iż najpierw należy 'dokładnie
to' prawidłowo zrozumieć, by móc poprawnie zrozumieć... wszystko
inne). Podkreślę też, byście pozłazili z totalnie nierozumianych
i błędnych 'szczytów' - wystarczy sam Newton, ale za to rzetelnie
zrozumiany... aż do samego meritum. Uprzedzam - nici ze zrozumienia
i jakiegokolwiek rozwiązania, dopóki w czystym Newtonie SAMI nie
odkryjecie dokładnie tego, co u niego warto i należy zrozumieć. ]

Powtórzę tu Putza: "Nie chodzi w nich o szczegóły, tylko o całość".
Nauka jako całość i tak samo - ogólna jak i szczegółowa wiedza
pojedyńczego człowieka - powinna być spójna właśnie w takim sen-
sie ... lub jeszcze precyzyjniej w sensie ... Sacksa, tj. zachowywać
się jak ... świadomość całości/jedności własnego organizmu. Sacks,
na którego starałem się zwrócić Waszą szczególną uwagę GENIALNIE
opisuje zjawisko spójnej świadomości CAŁEGO CIAŁA jako niepodzielnej
jedności i podaje świetnie obrazujące rzecz przykłady ... np. utraty
świadomości poszczególnych np. kończyn (np. na skutek urazów mózgu
lub uszkodzeń nerwów) - tego typu uraz bywa nazywany terminem "obca
ręka" (lub noga).
Taki pacjent budząc się w nocy ... np. usiłuje wyrzucić z łóżka ...
swoją własną nogę, którą traktuje/postrzega jako zupełnie obcy,
martwy i napawający go odrazą ... przedmiot. Jeżeli komuś taka
analogia z miejsca nie 'zadźwięczy' w umyśle, to znaczy, iż jego
umiejętność myślenia i wiedza ... ma niewiele wspólnego z Rzeczywi-
stością.
Bowiem cała Rzeczywistość jest spójna w powyższym sensie Sacksa,
tak, jak świadomość całości własnego ciała.
Nie raz i nie dwa nazwałem sposób myślenia, zgodny z tak rozumianą
spójnością, (tzn. taki, który bezwzględnie wymaga integrowania każdego
nowo poznanego zjawiska czy faktu w jedną niepodzielną całość) myśle-
niem polowym, równoległym, w odróżnieniu od myślenia wektorowego/sze-
regowego ... 'zwykłych ludzi'. Bez wątpienia polowa 'wewnętrzna orga-
nizacja myśli' dotyczy wszystkich ... geniuszy, ale i rzeczywiście
wartościowej części pracy 'zwyklejszych' naukowców, artystów ... teo-
logów czy też ... co najważniejsze - prawdziwie kochających się ludzi.
Ci, co kiedykolwiek naprawdę kochali mogą łatwo zauważyć, że rzeczy-
wiście kochaną osobę 'odbiera się jednocześnie', 'wszystko na raz',
zaś jakiekolwiek zmiany, jej wewnętrzne zmartwienia/zgrzyty/dysonane
wychwytuje się 'sercem', w jednej chwili. Zakochani tym różnią się
od prawdziwie kochających, iż kochają nie drugą osobę (bo jej nie
znają), a tylko w większości złudne, bo całkowicie własne wyobrażenia
o niej, tj. w istocie - zakochani kochają swoją .... podświadomość,
siebie. Dlatego w prawdziwej miłości nie ma mowy o jakimkolwiek
oszustwie, manipulacji itd., bowiem druga 'połowa' wychwyci każdy
fałsz natychmiast ... i będzie całkiem słusznie domagać się wyjaś-
nień. Dokładnie tak samo, jak każdy z nas domaga się wyjaśnień przy-
czyny pojawiającego się w jakiejś części ciała bólu i jego usunięcia.
Zaś 'tylko zakochanym' można manipulować na prawo i na lewo, od
przodu i od tyłu, z góry i z dołu ... i z każdego innego kierunku.

Więc jaki BEZPOŚREDNI ZWIĄZEK z 'podwójnymi obrazkami' ma wielka
(hi.. hi..) tajemnica geniuszu ? Najprostszy z możliwych (najciemniej
jest pod latarnią) - mądrość i geniusz wymagają perfekcyjnego opano-
wania umiejętności ... poprawnego postrzegania Rzeczywistości.
Czyż mądrym może być ten (o geniuszu nie wspomnę), kto patrząc
na to, co go otacza ulega ciągłym fatamorganom, złudzeniom i
'połówkowemu' widzeniu? Tzn. jeżeli zauważa wyłącznie pierwszą
'figurę', i w ogóle nie wie, iż w tej samej rzeczy/sprawie mogą
istnieć inne 'figury', identycznie poprawne (tj. brane pojedyńczo
są identycznie _błędne_ - postrzeganie walca jako tylko kółka lub
tylko prostokąta lub nawet jako kółka + prostokąta, ale nie
'zgranych w poprawną jedność' - jest tak samo złe !) ? Któż może
mówić, iż posiadł naukową wiedzę na jakiś trudny temat, jeżeli
'gołym okiem' widać, iż w znacznie prostszych, życiowych sprawach
prymitywnie ulega prostym złudzeniom ? Dlatego też 'za diabła'
taki człowiek nie może zrozumieć głębokiego sensu i NAUKOWO
KLUCZOWEGO znaczenia poniższego twierdzenia, w dotąd zupełnie
dla niego nieistotnej wypowiedzi Einsteina:
Antonina Vallentin "Dramat AE", PIW 1957
<Fizyk "nie może posuwać się naprzód nie zastanawiając się nad
dużo trudniejszym problemem: nad analizą specyfiki myśli codzien-
nego dnia".>

To jest AUTENTYCZNIE DUŻO TRUDNIEJSZY problem - nauczyć się
(zarówno siebie jak i już umiejąc samemu - kogoś) poprawnie
postrzegać Rzeczywistość (czyli pozbyć się złudzeń poznawczych,
które czasami nazywałem "krzywymi okularami Kanta 'założonymi'
na zmysły) i DOPIERO NA PODSTAWIE TEJ UMIEJĘTNOŚCI nauczyć się
poprawnie myśleć, tj. interpretować uzyskaną w ten jedynie po-
prawny sposób (bo jedynie możliwy) prawidłową wiedzę o Rzeczywi-
stości. Nie można poprawnie myśleć nie mając ku temu podstaw,
tzn. dysponując jedynie 'ciężko chorym', cherlawym, złudnym
i wyrywkowym tym czymś, co Einstein nazwał DOŚWIADCZENIEM
ZMYSŁOWYM. Bez tej niewidocznej wprost 'z zewnątrz' części 'ja'
można jedynie wyłącznie udawać, ucząc się na pamięć, po wierzchu,
do pierwszego skojarzenia, tzn. tylko tyle, by ci, co też nie
myślą lub nie mają czasu głębiej się przyjrzeć ... nie zdążyli
zauważyć głupoty. A skoro 'tajemnica geniuszu' jest jak dotąd
w ogóle 'niepojęta', to nic dziwnego, iż większość miast rzeczy-
wistym rozumieniem posługuje się złudnymi ersatzami ... czyli
pamięciowym opanowaniem pustej, kompletnie niezrozumianej sym-
boliki. Bowiem symbolu/słowa można nauczyć się na pamięć, 'na
wygląd' podstawiając 'pod niego' byle jakie pojęcia, a nie te
właściwe, poprawnie zrozumiane. Dlatego też 'ślepi durnie' zawsze
odwołują się do książek, tekstów i innej zewnętrznej, konkretnie
postrzeganej _symboliki_, zamiast posługiwania się samodzielnie
zauważanymi analogiami/podobieństwami do rzeczywistych fragmentów
i zdarzeń z otaczającego nas świata.
Faktyczni uczeni unikali takich pseudoodwołań i pseudotłumaczeń
jak ognia, nawet wtedy, kiedy z tego powodu nie mogli być łatwo
'rozumiani' (czyt. akceptowani dla uzyskania taniego poklasku).
Dlaczego "analiza specyfiki myśli codziennego dnia" jest tak
niesłychanie trudnym problemem - możecie choć wstępnie zrozumieć
uzmysławiając sobie, iż stoi w całkowitej sprzeczności z ewolucyj-
nymi uwarunkowaniami, które w potężnej dawce odziedziczyliśmy
po zwierzętach. Ewolucyjnie taki rozwój był bardzo uzasadniony,
(takie 'tłumaczenie' najbardziej pierwotnej cechy Rzeczywistości
poprzez jej biologiczne objawienia ma tu jedynie pomóc zrozumieć/
przybliżyć 'zjawisko') bowiem uwrażliwienie postrzegania tego,
co otacza zwierzę jedynie do tych elementów, które są konieczne
do zdobycia pożywienia, uniknięcia drapieżców, obrony siebie
i własnego, ściśle określonego dla danego gatunku terytorium
(dodam: obrony poprzez agresję i zniszczenie albo obrony przez
ucieczkę, a nigdy przez 'zrozumienie', tj. dokładną analizę
zagrożenia - p. 'antypinopowa koalicja') i w końcu rozmnażania -
znacznie przyśpiesza i znacząco usprawnia wykonywanie tych czyn-
ności, ale ZAWSZE kosztem jakości postrzegania _całej_reszty_.
Dlatego zwierzęta są praktycznie ślepe i głuche na wszystko to,
co nie ma bezpośredniego związku z ich własnym indywidualnym
czy gatunkowym rozwojem.
Zmysły, które okazują się być mało przydatne są bardzo szybko
redukowane, a organy z nimi związane ulegają degeneracji. Takie
samo zróżnicowanie 'ku szybkości' dotyczy charakteru reakcji/
typów zachowań.
Ewolucja/usprawnienie/degeneracja zmysłów i reacji jest niesły-
chanie przydatna zwierzętom i ... ludziom, którzy mniej lub
bardziej świadomie pozostają na zwierzęcej ścieżce indywidual-
nego rozwoju. Tj. 'słuchają' genetycznych i ewolucyjnych
preferencji w postrzeganiu Rzeczywistości i tych 'jedynie
właściwych wizji' życiowych celów, które bez zastrzeżeń pasują
wyłącznie ~dokładnie takim osobom, jak oni sami (mówiąc wprost
- kierują się czysto zwierzęcą intuicją).
Takie postępowanie ... jest dość powszechnie znane jako 'wyścig
szczurów', a przez 'idiotów' nazywane "życiowym sukcesem" i
wpajane wszystkim ... od żłobka przez 'durne', ustawione na opak
szkolnictwo (patrz zatrzymywanie w tej samej klasie z powodu
'ignorowania' jakiegoś przedmiotu czy wywalanie ze studiów za
brak zaliczenia jakiegoś egzaminu). Oczywiście 'grubsze' uprosz-
czenia i niedobory w pełnym postrzeganiu Rzeczywistości _unie-
możliwiają_ poprawne zrozumienie zagadnień naukowych(!), tj.
zrozumienie spuścizny geniuszy - właściwych (jedynych) twórców
olbrzymiej części poprawnej nauki i głównych odkrywców prawdy.
Nawet minimalne 'zniekształcenia' zasłaniają 'obraz prawdy' na
tyle, że 'praca naukowa' może zostać uwieńczona faktycznym
sukcesem (względem prawdy, a nie ludzi) jedynie przez przypadek,
a nie dzięki umiejętności poprawnego, polowego myślenia i właści-
wego kojarzenia poprawnie poznanych/zrozumianych faktów.

Może się niektórym osobom wydawać, iż już 'łapią' sens tego,
o czym ja tu ględzę. Ale to tylko kolejne totalne złudzenie.
Wystarczy bowiem podać jakikolwiek z dowolnie wybranych faktów
i ich interpretacji, by 'osobiste jedynie słuszne' pseudorozwią-
zanie/'sposób postrzegania rzeczy' przyciągnęło 'do siebie'
niemalże każdego jak ... szczutego psa do kota (dodam: psa
trenowanego wyłącznie do polowania na koty przez najlepszego
trenera, 'w tym życiu' i przez wiele, wiele ... pokoleń rodziców
wstecz).

Nie potrzeba zresztą sięgać dalej niż poza sam ... 'podwójny
obrazek', którego poprawna analiza powinna ... 'zmusić' każdego,
kto tylko jest do niej zdolny, do całościowego 'przemeblowania'
'zwierzęcego', 'ułamkowego' sposobu postrzegania świata. A ponie-
waż nadzwyczaj czysto i precyzyjnie ów właściwy sposób interpretacji
Rzeczywistości widać w zasadzie wyłącznie w wypowiedziach Einsteina,
(kompletnie niepojętych lub co najwyżej błędnie 'zrozumianych po
swojemu') - wniosek może być tylko jeden - osiągnięcie stanu podob-
nej jakości postrzegania świata jest o rzędy wielkości trudniejsze,
niż możecie to sobie w najśmielszych snach teraz wyobrazić.
Popatrzmy zatem jeszcze raz na obrazek i zastanówmy się wspólnie,
co też takiego powinniśmy w nim dojrzeć ? Jedną czy drugą 'figurę'?
Ale która w takim razie jest poprawniejsza, tzn. postrzeganie
której jest słuszniejsze, bardziej prawidłowe ? Wniosek - "iż żadna"
lub "obydwie są równoprawne" - jest jednak 'sprytnie' wyciągnięty
'bokiem' z faktu, iż do żadnej z nich nie udaje się 'wysunąć na
piedestał', dlatego mówi tyle, co oglądanie walca jako nałożonych
na siebie obrazka koła i prostokąta. Czyli ... nic.
Poprawna interpretacja jest bowiem ... trzecią 'figurą' - skutecznie
ukrytą (nad wszelkie wstępne wyobrażenia - absolutnie skutecznie !!!)
w tym samym materiale informacyjnym - na cieniusienkiej linii ... po-
między dwoma 'podstawowymi figurami'. A owa trzecia figura mówi - pat-
rzysz na kartkę papieru pomazaną drukarską farbą, zaś cała reszta
twoich skojarzeń to WYŁĄCZNIE ZŁUDZENIA. Bowiem pomiędzy kartką z ob-
razkiem a rzeczywistą twarzą żywej kobiety (obojętnie młodej czy
starej) NIE MA JAKIEGOKOLWIEK FIZYCZNEGO PODOBIEŃSTWA (z dokładnością
do zupełnie nieistotnych dla prawidłowej interpretacji szczegółów,
które są istotne dla zupełnie odmiennego celu - możliwości
_POŚREDNIEGO_(!!!)_, POPRZEZ SYMBOLE przekazywania informacji między
ludźmi).
Oczywiście na Rzeczywistość należy patrzeć w taki sposób, by móc
dostrzegać miast złudzeń jej fizyczną naturę, tj. dokładnie te wszy-
stkie cechy, które decydują o zachowaniu się danej rzeczy w czasie.
A takich podobieństw pomiędzy kartką a faktyczną twarzą w ogóle nie
ma, o ile pominąć pierwotne cechy związane z fizycznym istnieniem.
Oczywiście parametry takie jak skład atomowy, organizacja atomów,
nawet konkretny 'kształt' itd. w ogóle (nawet w minimalnym 'procencie
promila' :-))) ) nie mają pomiędzy jednym a drugim nic wspólnego.
Uwidacznia się tu jedynie nasza pozwierzęca cecha - umiejętność błys-
kawicznego wychwycenia najmniejszych śladów informacji. Zupełnie
poprawna, gdy chodziło o wypatrzenie (raczej wywąchanie) przez wilka
ukrytego w trawie zająca, ale w 'tamtym przypadku' nawet najsłabszy
ślad informacyjny prowadził zawsze wprost do 'oryginału', a jeżeli
wilk ulegał pomyłce, to parę jego ruchów wystarczało, by mógł odkryć
swój błąd. Tymczasem w wypadku symbolicznego zapisu wykorzystującego
dokładnie tę samą właściwość w przekazie informacji człowiek - czło-
wiek, wraz z 'dobrem inwentarza' zupełnie nieświadomie dla człowieka
uległ 'totalnemu ukryciu' faktyczny obraz Rzeczywistości i ukryty
w nim ... obieg informacji. Bowiem człowiek widząc 'prawie nic' lub
dokładnie nic (tj. symbol) z rzeczywistej informacji (obrazu) oryginału
jakiejś rzeczy wcale nią się nie interesuje, bo wystarcza mu do 'rozu-
mienia' sam goły symbol (tak jest bowiem uczony). Faktyczne zrozumienie
czyli wiedza, czym jest rzeczywisty dowolny 'zając', ukrywa się za
symbolami 'zająca', które z nim nie mają najmniejszego, fizycznego
związku. Zasłanianie Rzeczywistości gołą symboliką osiągnęło już taki
stopień 'zaawansowania', iż ... nawet najtęższe umysły nie są w stanie
'domyślić się' fizycznie poprawnej natury informacji.
Dlatego całość 'obrotu informacją' wobec kompletnej nieświadomości,
czym ona rzeczywiście fizycznie jest, odbywa się 'poza rozumem', _wy-
łącznie_ w podświadomości. Nic też dziwnego, iż kompletnie wymyka się
poprawnej analizie, świadomej stanu rzeczy.
Należy wprost stwierdzić: 'efekt obrazków' nie dotyczy postrzegania
jedynie specjalnie spreparowanych rysuneczków, ale _postrzegania_wszyst-
kiego_,_co_istnieje_. Dlatego też sformułowanie Janusza (chodzi o włącze-
nie w zakres 'jedności naukowej wiedzy' wszystkich dziedzin myślenia
(/sposobów postrzegania Rzeczywistości) przez człowieka - zróżnicowanych
przez preferowanie poszczególnych metod 'patrzenia', na pierwszym zaś
miejscu religii, ale uwaga! - poprawnie rozumianej, a nie kompletnie
zdegenerowanej przez zupełnie błędne i dlatego siłowe próby podstawia-
nia konkretów pod 'obrazy mistyczne') jest znacznie pełniejsze od podej-
ścia profesora Putza, a to dlatego, iż zagadka świadomości wymaga
rzeczywistej eliminacji z nauki wszelkich syndromów "obcej ręki", i to
nie w ramach i na gruncie biologii, jak chciałby profesor, ale FIZYKI.
Prawidłowe włączenie religii jest kluczowym punktem dlatego, iż
'mistyczne' postrzeganie Rzeczywistości jest znacznie _naukowo_popraw-
niejszym jej 'obrazem' od konkretnego 'szkiełka i oka'. Ale podkreślę
- samo w sobie, pozbawione rozumienia jego fizycznego związku z innymi
rodzajami postrzegania - prowadzi do jeszcze większych błędów niż
prymitywniejszy konkret.
Dlatego dla uzyskania właściwych interpretacji konieczne jest opanowanie
umiejętności widzenia 'obydwu figur', tj. konkretnej i jej pochodnych
(tj. 'mistycznej' czy duchowej) i dopiero na tej podstawie wygenerowanie
'trzeciej', tej właściwej.
Oczywiście nawet pobieżne przejrzenie literatury, czy choćby tych jej
fragmencików, które już przytaczałem, ujawnia dotychczas kompletnie
'niezauważaną'/ignorowaną cechę wszystkich wielkich uczonych i artystów
- większą czy mniejszą umiejętność wchodzenia w stan 'obsesji twórczej'.
Szczególnie 'obrazowo i dobitnie' opisała ową umiejętność u Einsteina
Vallentin (p. m. in. mój post <Cytaty n/t. "Jak myśleć"> z 99.10.26 -
fragment z "Dramat AE" str. 40) - Einstein przechodził od jednego
stanu do drugiego nadzwyczaj często i z niesłychaną łatwością...
A o tym, iż geniusz to diametralnie coś innego (w każdym calu), niż
projekcje 'zwyczajnie' myślących (pasujące raczej do typowego dla
nich wyobrażenia/wzoru zwycięzcy w silnie obsadzonym "wyścigu szczu-
rów") wystarczająco dobitnie wskazuje tekst (dla ludzi myślących,
bowiem 'ślepych' nie naprowadzą żadne słowa):
<< [...]świadczy o tym jego przypadkowa wypowiedź - wyjątkowa zresztą,
rzadko bowiem odsłania on swoje własne wnętrze - gdy dziękował
G. B. Shaw za pochlebne wyrazy "skierowane do mojego mitycznego
wyobrażenia, które tak bardzo utrudnia mi życie". >>

Droga do tajemnicy mózgu/umysłu wiedzie wprost przez prawidłowe
otwarcie drzwi z napisem "psychologia postaci". (Dotychczas zaledwie
nazwanych, tj. zauważonych i ... w ogóle poprawnie nie zinterpretowa-
nych. Właściwa interpretacja leży bowiem w gestii fizyki (z biegunem
uwagi w pobliżu Newtona !), a nie w dotychczasowej biologii, psycho-
logii czy neurologii, którym fizyka dotychczas nie dostarczyła wystar-
czająco prawidłowej interpretacji natury świata).
Pełne otwarcie tych drzwi jest/będzie b. trudne, nie dlatego iż sprawy
są trudne 'same w sobie', ale dlatego, iż stoimy przed naukową rewolucją
w sensie Kuhna, a to oznacza konieczność weryfikacji i powtórnego
przebudowania w ogóle całej wiedzy, a nie tylko jej jakiejś dziedziny.
Bowiem pełne zrozumienie istoty złudzeń poznawczych wymaga przemyślenia
WSZYSTKIEGO, całej wiedzy LUDZKOŚCI od ZERA, od samego początku. Dlatego
nadchodząca rewolucja będzie zmuszona zmagać się z potężną umysłową
inercją związaną z powstałymi w nieświadomy sposób i tkwiącymi wszędzie
błędami i fałszywymi interpretacjami.

Na zakończenie mały przykład z 'tych trudniejszych' (specjalnie dla
imć Peterki, choć wątpię, by samodzielnie zdołał dotrwać aż do tego
momentu):
<< Ten rozpaczliwy impas [JeT: tj. spuścizna po Hume] został rozwiązany
w 1781 roku, kiedy Kant opublikował Krytykę czystego rozumu. I mój
rozpaczliwy impas znalazł rozwiązanie w lekturze dzieła Kanta. Miałem
doświadczenie jaźni, ale w neuropsychologii nie było miejsca na to
pojęcie, nie dopuszczała go. Kryzys zawiódł mnie do Kanta. Znalazłem
u niego to, czego nie mogły zapewnić mi analizy - pojęcie intuicji
syntetycznych a priori, które umożliwiają, organizują i nadają sens
doświadczeniu: apriorycznych intuicji przestrzeni i czasu, które
strukturalizują doświadczenie i wspierają doświadczającą jaźń. Podstawy,
których dostarczały mi owe sformułowania, nazwałem ontologią kliniczną
albo neurologią egzystencjalną - neurologią "ja" będącego w stanie
dysocjacji i kreowania jaźni.
Oto kluczowy dla mnie fragment Krytyki:
"Czas nie jest niczym innym jak tylko formą zmysłu zewnętrznego,
tj. oglądania nas samych i naszego wewnętrznego stanu. Albowiem czas
nie nie może być określeniem zjawisk zewnętrznych. Nie należy on ani
do kształtu, ani do położenia itd., natomiast określa stosumek przed-
stawień w naszym stanie wewnętrznym [....] Przestrzeń jako czysta
forma wszelkiej zewnętrznej naoczności jest jako warunek a priori
ograniczona tylko do zjawisk zewnętrznych [...] czas jest warunkiem
a priori wszelkich zjawisk w ogóle, a mianowicie bezpośrednim warun-
kiem zjawisk wewnętrznych (naszej duszy) i właśnie przez to pośrednio
także zjawisk zewnętrznych." [I.Kant, Krytyka czystego rozumu, przeł.
R. Ingarden, PWN, Warszawa 1957, s. 111, 112] >>
Oliver Sacks, Stanąć na nogi w. Zysk i S-ka 1996
(1984 org.), przeł. Ewa Mikina s. 158
Ciekawe, kto powyższe zrozumiał ? A jeżeli twierdzi, iż zrozumiał
to proszę o inne uzasadnienie 'poprawności zrozumienia' niż "takie
jest właściwe tłumaczenie, bo tak mi się wydaje".

Po pierwsze - w zgodzie z Januszem i Putzem nastąpiło tu 'połącze-
nie' filozofii i neurologii. Ale czy można mówić o tym, iż jest to
już wystarczająca całość, którą ktokolwiek może/(czy kiedyś mógłby)
w pełni zrozumieć, włącznie z Kantem i Sacksem ? Nie, bo to jest
tylko symboliczny zapis niezwykle skomplikowanych zjawisk psychicz-
nych i bez postawienia 'ciała' takiej filozofioneurologii na solidnych
nogach FIZYKI z podobnych prób rozumienia nic (albo b. niewiele) nie
będzie wynikać. A owe nogi Fizyki pojawią się same, jak szanowni
fizycy zechcą chwilkę porządnie pomyśleć i wydumają wreszcie rozwią-
zanie zagadki 'podwójnych obrazków'. Powtarzam - odpowiedź stoi za
zamkniętymi drzwiami z napisem "psychologia postaci", a otworzyć je
może sensownie myślący fizyk, a nie neurolog czy filozof.
Warto zauważyć typową dla złudzeń poznawczych, błędną 'autosugestię'
u Sacksa, tj. wniosek, iż rozwiązanie znalazł u Kanta. A to jest
duży i _powszechnie_popełniany_błąd_ interpretacyjny wynikający
jedynie z czucia własnych myśli, a nie znajomości fizyki obiegu
informacji. Poprawnie należałoby powiedzieć: Rozwiązanie znalazł
umysł Sacksa, który z powodu śmiertelnego zagrożenia życia autora
przeszedł pewną 'metamorfozę' i dzięki temu uzyskał 'nowe horyzonty'.
Tekst Kanta stanowił wyłącznie rodzaj katalizatora, 'wywoływacza
rozwiązania', bo w nim nie ma żadnego rozwiązania (tj. rozw. sacks-
owego impasu), ale jedynie symboliczny schemat (sam w sobie nic nie
wart), który może porównać ze swoim własnym wyłącznie ten umysł,
który właściwe rozwiązanie (układ pojęć) już ma w sobie, wypracował
je. Wcale nie musiał być to schemat Kanta, mogła też być informacyj-
nie odpowiednia analogia opisana właściwymi dla niej słowami. A w
analogii do tego, co wcześniej napisałem - umysł Sacksa _musiał_
poznać prawdziwą 'twarz' tego zagadnienia (w trakcie i na skutek
przeorganizowania pojęć w czasie własnego wypadku) - a widząc zaled-
wie symboliczny ślad informacyjny u Kanta uległ błędnej sugestii,
iż to właśnie tam znalazł rozwiązanie. Mówiąc innymi słowy - w
trakcie lektury Kanta umysł Sacksa znalazł symbole/słownictwo,
które pasowało do nie nazwanego, a samodzielnie stworzonego wcześ-
niej w myślowej reorganizacji właściwego rozwiązania. Na czysto można
rzecz zrozumieć eliminując z własnego myślenia jakiekolwiek symbole
(wskazania na pojęcia) i myśląc wyłącznie na czystych pojęciach/wy-
obrażeniach. (To umiejętność najprawdopodobniej w ogóle już nie wy-
stępująca u współczesnych naukowców, a ... ten sposób myślenia różni-
cuje wprost naukowców od wielkich uczonych). Poprawne myślenie to
właśnie myślenie zupełnie bez słów, na samych wyobrażeniach. Czysto
podany fakt, iż właśnie takiego sposobu myślenia używał Einstein,
wyraźnie widać w jego tekstach i wypowiedziach, wystarczy przyjąć to
do wiadomości i nauczyć się ... tak myśleć.
Problem w tym, iż większość - gdyby pozbyła się ze swojego aparatu
wnioskowania słów, czyli środka, którymi zapchała powstałe z braku
właściwych pojęć dziury - w ogóle by zamilkła ... i nie była w sta-
nie niczego poprawnie wywnioskować. To efekt obecnej edukacji, która
zupełnie ignorując oczywiste fakty (np. to, iż zwierzęta myślą bez
słów i dlatego ich umysły wyciągają praktycznie wyłącznie poprawne
dla zwierzęcia wnioski, bowiem błąd oznacza śmierć) zapycha głowy
czystą symboliką oderwaną od Rzeczywistości (tj. pojęć/wyobrażeń
jej elementów). Po prostu nauczyciel tracąc zdolność empatii nie
jest w stanie sprawdzić wyobrażeń/pojęć ucznia, a jedynie jawnie
przekazywaną symbolikę (zaś właściwe pojęcia i cały, właściwy proces
myślenia i poprawnego wnioskowania o ile zupełnie nie zanika, to
jest spychany w głęboką podświadomość). Efekty są tragiczne, i je-
żeli powyższe dobrze zrozumieć, to widać je na każdym kroku.

Podpowiem jednak Peterko-podobnym ('rozwiązującym' lub 'spychającym
w podświadomość' paradoksy czasu i przestrzeni w stylu paradoksu dzia-
dka, czy dwuwymiarowych myślowych żyjątek - "płaszczaków") dwie
analogie z pytaniem, która jest poprawna:
1) Rzeczywistość jest jak film w projektorze - teraźniejszość to ta
klatka, która znajduje się aktualnie przed obiektywem, a my jesteśmy
'przywiązani' na stałe do obiektywu i z nieznanych powodów nie możemy
się od niego oderwać - ale kiedyś, po pokonaniu tych więzów będzie
można przesuwać się po filmie/czasie wprzód i w tył, czyli odbywać
podróże w "czwartym wymiarze"
2) Rzeczywistość jest jak jedna, stale, dynamicznie zmieniająca się,
'ruchoma sama w sobie' klatka, a żadnego filmu nie ma; jego wyobrażenie
jest jedynie złudzeniem wynikającym z faktu, iż mamy pamięć.

Gro złudzeń poznawczych i podobnych j.w. błędów (fałszywych analogii)
wynika właśnie z nierozumienia pierwotnej wręcz roli naszej pamięci
w DYNAMICZNYM procesie odczytu otoczenia, a w efekcie mylenia obrazów
wewnętrznych z zewnętrzną Rzeczywistością. Ponieważ ten proces jest
absolutnie najniższego poziomu, to jego nieznajomość 'gwarantuje'
wręcz całkowity brak możliwości uzyskania poprawnego obrazu Rzeczywi-
stości, zaś 'w zastępstwie' jest obierana jedyna możliwa droga uzupeł-
niania powstałych w ten sposób dziur myślowych - zapychanie ich całko-
wicie pustą symboliką. Zestaw mózg/pojęcie/słowo-symbol jest jak
słoik/zawartość/nalepka (zwielokrotniony 'na umór' w wielu wizualnych
odmianach tego samego) w jakimś hipermarkecie. Dzisiejsza szkoła przy
swojej organizacji i mózgach/umysłach nauczycieli 'precyzyjnie skróco-
nych' do obecnego fałszywego wzorca myślenia - widzi _wyłącznie_ świat
słoików z nalepkami (do których zaglądanie grozi biciem po łapach przez
szefa sprzedawców), i dawno temu przestała się w ogóle interesować ich
zawartością. Bowiem ... nikt w takim hipermarkecie w ogóle nie wie,
po co komu i do czego ta zawartość jest potrzebna.
W edukacji już dawno temu ... wyszło 'poza rozum', iż tak naprawdę
chodzi jednak _wyłącznie_ o zapomnianą zawartość, a nie o śliczne
słoiki z jeszcze piękniejszymi nalepkami. One są wyłącznie 'narzę-
dziami technologicznymi do produkcji 'rozumienia', ale po zrozumieniu
całkowcie przestają być istotne (w indywidualnym rozumieniu; dlatego
pomijam tu kwestie komunikacji). Powód degeneracji jest prosty - w
hipermarkecie klient płaci za słoik i nalepkę, a sprzedawca wcale
nie musi wiedzieć i znać smaku jego zawartości. Wystarczy, iż będzie
zachwalał kupującemu, iż zawartość na pewno jest wyśmienita, dobra
i wspaniała - choć sam jej w życiu nigdy nie powąchał ani nie spróbo-
wał. Dlatego trwa zabawa w obracanie ślicznymi słoikami z doprowa-
dzonymi do artystycznej perfekcji naklejkami. Szmal póki co wpływa,
więc problemu można nie zauważać.

Ale wreszcie ktoś musi się zorientować (czytaj: wk...ić !!!), iż
zawartość słoików dawno 'zjełczała' lub w ogóle się 'ulotniła'.
Problem w tym, iż takiego kogoś, kto byłby do tego zdolny w ogóle
nie powinny interesować słoiki ani nalepki, a jedynie odtworzenie
ich czystej, nie zjełczałej zawartości, dokładnie takiej, jaką
kiedyś geniusze wkładali w słoiki swoich słów i symboli. Dzisiaj
jednak liczy się szybkość w przestawianiu słoików z półki na półkę
(utożsamiana z geniuszem, wrrrrr...) i piękno ich ustawienia,
oparte o kolorystyczne współgranie nalepek...
Spryciarze producenci domyślając się, iż w tej sytuacji wszyscy
kompletnie stracili wszelki smak - miast łososia, pakują do tych
samych słoików podpreparowanego kryla gęsto podpieranego gotowaną
makulaturą. I jeszcze cynicznie wypisują na nalepkach, iż w środku
jest coś identycznego z naturalnym... (i tak ich nikt nie czyta,
bo 'łapie' po kształcie słoika i kolorach naklejki). Nic też dzi-
wnego, że gdy od czasu do czasu pojawi się przypadkiem na półce
prawdziwy łosoś czy węgorz, to ... gdy ktoś się na niego natknie
- natychmiast wywala do kosza, bo jakieś takie dziwne i kompletnie
nie smakuje...

A tego, że w hipermarkecie już na stałe wszędzie stoi malinowy dżem
pomieszany z musztardą, a obok śmietanka z pieprzem - już chyba nikt
nie jest w stanie zauważyć... ;-(((

Pozdrawiam
Jerzy Turyński
W-wa, 2000.03.14

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2000-03-16 05:25:53

Temat: Re: 'Nauka a religia'='prawda a piękno' [Re: Sztuczna Inteligencja]
Od: Bogdan Szenkaryk <p...@y...legnica.tpsa.pl> szukaj wiadomości tego autora



Jerzy Turynski wrote:

> Witam !
>
> Janusz H. <h...@p...onet.pl> napisał
> w <3...@p...onet.pl>...
> Z poczuciem wielkiej celowości powtórzę cały Twój post, bo
> jest ... świetny !
> Wszyscy odwiedzajšcy newsy naukowcy, studenci i uczniowie
> mogš potraktować wypisane w nim PRAWDY jako coś, czemu warto
> pilnie się przyjrzeć, zapamiętać słowa i ... z całych sił
> umysłu poszukać w otaczajšcej i tworzšcej(!) nas wszystkich
> Rzeczywistości TREŚCI tych słów. Z perspektywy zasad dynamiki
> Newtona, bo one same wystarczajš (plus umiejętność patrzenia
> na Rzeczywistość) do zrozumienia wielu istotnych spraw,
> w których cišgle popełniamy grube błędy ...
> (Wszystkie obecne błędy wynikajš z 'dużych luk' w umiejętności
> 'odczytu' Rzeczywistości - postaram się więc powtórnie pokazać
> Wam ich istotę - po tekście Janusza).
>

Dalsza czesc wypowiedzi Jerzego Turynskiego i Janusza Harasimowicza (mam juz
to w swoim archiwum) wycinam, aby nie narazac grupowiczow na zbedne koszty i
ich nie denerwowac (calosc... nie w kij dmuchal... 38K). (Daje ten post takze
na pl.sci.fizyka, ...matematyka, ...filozofia, aby zachecic do zajrzenia na
grupe pl.sci.psychologia.)

Zajrzyjcie na pl.sci.psychologia - kogo naprawde interesuje nauka, ten sie nie
zawiedzie. Nie wyrazam zadnych superlatywow, bo to jest calkowicie zbedne. Do
tego, co napisali Turynski i Harasimowicz, mozna tylko dodac, ze dla
uzupelnienia ich mysli, a takze dla prawidlowego ich zrozumienia, niezbedne
jest prawidlowe pojmowanie, co to takiego religia. Turynski zwraca szczegolna
uwage, ze dla wlasciwego rozumienia wiedzy naukowej, nalezy wlasciwie pojac,
czym zajmuje sie religia, a ja pragne wskazac adres, pod ktorym mozecie sobie
ulatwic zrozumienie spraw religijnych. Wejdzcie na strone:
http://republika.pl/aazrane/index.htm, a tam - do sekcji "Filozofia"... i
czytajcie.

Moge tylko dodac, ze teksty (J. Turynskiego, J. Harasimowicza oraz Filipa
Maciusia) daja wiele do myslenia... dla tych, co chca troche pomyslec. :-)

Jeszcze tylko pare slow od siebie i wcale nie na temat... Kiedy przyszlo mi do
glowy zajrzec do niniejszego postu Turynskiego (i oczywiscie Harasimowicza),
bylem akurat w trakcie przygotowywania (wypowiedzi) odpowiedzi na dwa obszerne
posty M. Szyjewskiego z watkow "O nieskonczonosci slow pare (dla Jakuba
Narebskiego i innych)" i "Rekapitukacja zastrzezen wobec dotychczasowego
pojecia rownolicznosci i propozycja zmian". Dla wypowiedzi mialem juz nawet
tytul ("Ajajaj! Jaki zdolny facet!"). Mialem tam zamiar zwrocic szczegolna
uwage na to, ze M. Sz. nie czyta postu w calosci przed przygotowaniem
odpowiedzi, lecz odpowiada na "lapu-capu" metoda odpowiadania na slowa albo
oderwane zdania, ktore na bierzaco pojawiaja sie w tekscie. Juz nie bede
odpowiadal, bo najlepiej odpowiem dedykujac mu i pozostawiajac ponizszy
fragment tekstu Turynskiego.

> Gro złudzeń poznawczych i podobnych j.w. błędów (fałszywych analogii)
> wynika właśnie z nierozumienia pierwotnej wręcz roli naszej pamięci
> w DYNAMICZNYM procesie odczytu otoczenia, a w efekcie mylenia obrazów
> wewnętrznych z zewnętrznš Rzeczywistościš. Ponieważ ten proces jest
> absolutnie najniższego poziomu, to jego nieznajomość 'gwarantuje'
> wręcz całkowity brak możliwości uzyskania poprawnego obrazu Rzeczywi-
> stości, zaś 'w zastępstwie' jest obierana jedyna możliwa droga uzupeł-
> niania powstałych w ten sposób dziur myślowych - zapychanie ich całko-
> wicie pustš symbolikš. Zestaw mózg/pojęcie/słowo-symbol jest jak
> słoik/zawartość/nalepka (zwielokrotniony 'na umór' w wielu wizualnych
> odmianach tego samego) w jakimś hipermarkecie. Dzisiejsza szkoła przy
> swojej organizacji i mózgach/umysłach nauczycieli 'precyzyjnie skróco-
> nych' do obecnego fałszywego wzorca myślenia - widzi _wyłšcznie_ świat
> słoików z nalepkami (do których zaglšdanie grozi biciem po łapach przez
> szefa sprzedawców), i dawno temu przestała się w ogóle interesować ich
> zawartościš. Bowiem ... nikt w takim hipermarkecie w ogóle nie wie,
> po co komu i do czego ta zawartość jest potrzebna.
> W edukacji już dawno temu ... wyszło 'poza rozum', iż tak naprawdę
> chodzi jednak _wyłšcznie_ o zapomnianš zawartość, a nie o śliczne
> słoiki z jeszcze piękniejszymi nalepkami. One sš wyłšcznie 'narzę-
> dziami technologicznymi do produkcji 'rozumienia', ale po zrozumieniu
> całkowcie przestajš być istotne (w indywidualnym rozumieniu; dlatego
> pomijam tu kwestie komunikacji). Powód degeneracji jest prosty - w
> hipermarkecie klient płaci za słoik i nalepkę, a sprzedawca wcale
> nie musi wiedzieć i znać smaku jego zawartości. Wystarczy, iż będzie
> zachwalał kupujšcemu, iż zawartość na pewno jest wyśmienita, dobra
> i wspaniała - choć sam jej w życiu nigdy nie powšchał ani nie spróbo-
> wał. Dlatego trwa zabawa w obracanie ślicznymi słoikami z doprowa-
> dzonymi do artystycznej perfekcji naklejkami. Szmal póki co wpływa,
> więc problemu można nie zauważać.
>
> Ale wreszcie ktoś musi się zorientować (czytaj: wk...ić !!!), iż
> zawartość słoików dawno 'zjełczała' lub w ogóle się 'ulotniła'.
> Problem w tym, iż takiego kogoś, kto byłby do tego zdolny w ogóle
> nie powinny interesować słoiki ani nalepki, a jedynie odtworzenie
> ich czystej, nie zjełczałej zawartości, dokładnie takiej, jakš
> kiedyś geniusze wkładali w słoiki swoich słów i symboli. Dzisiaj
> jednak liczy się szybkość w przestawianiu słoików z półki na półkę
> (utożsamiana z geniuszem, wrrrrr...) i piękno ich ustawienia,
> oparte o kolorystyczne współgranie nalepek...
> Spryciarze producenci domyślajšc się, iż w tej sytuacji wszyscy
> kompletnie stracili wszelki smak - miast łososia, pakujš do tych
> samych słoików podpreparowanego kryla gęsto podpieranego gotowanš
> makulaturš. I jeszcze cynicznie wypisujš na nalepkach, iż w środku
> jest coś identycznego z naturalnym... (i tak ich nikt nie czyta,
> bo 'łapie' po kształcie słoika i kolorach naklejki). Nic też dzi-
> wnego, że gdy od czasu do czasu pojawi się przypadkiem na półce
> prawdziwy łosoś czy węgorz, to ... gdy ktoś się na niego natknie
> - natychmiast wywala do kosza, bo jakieś takie dziwne i kompletnie
> nie smakuje...

No i na koniec, zalaczam podziekowania dla Jerzego Turynskiego i Janusza
Harasimowicza za pouczajace teksty.

>
> Pozdrawiam
> Jerzy Turyński

Wszystkiego dobrego. Pinopa

Nie rezygnujcie z samodzielnego myslenia.
Zajrzyjcie na "strone pinopy": http://yoda.legnica.tpsa.pl/~pinopa.

@Ludzie to gaduly: Dzis wie (o czyms) jeden czlek, a za jakis czas - wszyscy.@

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Za wypracowanie do sądu?!?
Re: Wolna wola
pl.soc.milosc
Interes osobisy jednostki w interesie publicznym.
Organizacja czasu i uzależnienia

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »