Data: 2009-03-30 16:29:58
Temat: Re: Nawet intymnie człowiek nie jest sobą.
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 30 Mar 2009 09:26:25 +0200, medea napisał(a):
> Ikselka pisze:
>
>> Nikogo i niczego nie dostałam. Po prostu miałam takie a nie inne zasady
>> życiowe przekładające się płynnie i w naturalny, nawert nieuświadamiany
>> sobie sposób na zasady wyboru. Gdyby każda kobieta miała takie, siłą rzeczy
>> znalazłaby.
>
> No patrz! To tak jak moja ciotka, o której pisałam tu wczoraj. Do końca
> życia została sama. Na łożu śmierci przewijał jej pampersy mój ojciec, a
> jej brat, jakoś nie - cudowny mąż dżentelmen, na którego czekała całe życie.
Jeśli nie znalazła takiego, to znaczy, że nie szukała z intencją
obdarzania, lecz brania: takie osoby ja nawet w zwykłych układach
towarzyskich odróżniam bezbłędnie. Wszyscy jej potencjalni partnerzy na
pewno też mieli taką prostą zdolność, więc po prostu nic z tych zwiazków
nie wyszło.
Nie można wychodzić za mąż (żenić się) wyłącznie z tego powodu, że może
konieczne będzie owo symboliczne przewijanie. Zawsze ktoś się znajdzie do
tego, a jeśli nie - cóż, Evviva l'arte! Jeśli się za bardzo na coś liczy -
można się przeliczyć. Wyrachowanie często prowadzi ludzi na manowce życia.
>> Kiedy ktoś zawiera zwiazek małżeński po miesiącu znajomości lub stricte z
>> powodu "wpadki" - nie może mieć zbyt wielkich oczekiwań.
>
> O kim mówisz?
O nikim konkretnym w tym momencie, choć mogłabym przytoczyć parę osobiście
mi znanych przykładów z mojego otoczenia. Chcę tylko powiedzieć, że ludzie
w 80 % przypadków pobierają się z najdziwniejszych powodów tylko nie z
miłosci.
>
>> Ja zbyt ceniłam
>> sobie zasady i uczciwość w związku i to mi teraz procentuje - nic się samo
>> nie dzieje, człowiek ma duży wpływ na własne życie i jesli mówisz, ze inni
>> mają gorzej
>
> Nigdzie nie piszę, że inni mają gorzej. Mają inaczej. Inni cenią sobie
> bardziej inne wartości, niż szarmanckie gesty (za którymi w wielu
> przypadkach nic więcej się nie kryje - nie piszę tu o Twoim mężu, bo go
> nie znam), i są gotowi w imię tych wartości pójść na kompromisy.
> I tyle, już nie potrafię bardziej Ci tego punktu widzenia rozjaśnić.
Nie jest to konieczne, doskonale to rozumiem, ale mam z gruntu inny punkt
"siedzenia" i myślę, że kobiety (jak wszyscy ludzie) po prostu mają to, co
sobie wybrały i tyle. Przecież nikt nie jest dziś w stanie narzucić
kobiecie wzorca partnera. Kiedyś - tak.
>
>> Niczego nie rozumiesz,
>> ale może to i lepiej w Twojej sytuacji - bo gdybyś zrozumiała, nic już nie
>> byłoby tak samo.
>
> No oczywiście, musiałabym się pewnie rozwieść ;>
>
Nie, dlaczego, skoro pasuje Ci wszystko. Tylko widzisz, któraś pani tutaj,
równie zadowolona przecież z życia, jak Ty i ja, jednak na zawsze
zapamiętała obejrzaną (zapewne dawno temu) scenę z nenufarami z filmowych
"Nocy i dni" i nieopatrznie chciała użyć jej do tworzenia kontrargumentu
wobec mnie... a wyszło co wyszło: pokazała, że stały się one dla niej na
zawsze symbolem czegoś upragnionego, czego nie dotknęła nigdy i dziś musi
sobie samej tłumaczyć, że to tylko film był i fikcja...
I oto widzisz - co się narobiło z prostego pytania, które mi zadałaś (czy w
dobrej intencji na pewno?) : "Nie masz swojej karty?"
Ano, mam, ale mam i nenufary.
|