Dnia Mon, 21 Jul 2008 21:31:06 +0200, medea napisał(a):


> 19 pracy wytrwałaś w obłudzie, robiąc coś, czego nie lubiłaś, co
> wybrałaś tylko ze względu na wygodę?

Oczywiście, że tak: umiem robić wszystko, jestem bardzo wszechstronna, a tu
było najwygodniej odchować dzieci. Nie mów mi, że jestem wyjątkiem, bo
staniesz się bardzo mało wiarygodna w ocenach :-)

> I teraz plujesz na to środowisko,

Pluję??? - nieee, mówię, jak jest. Tak należy. I nie "teraz", lecz zawsze
to mówiłam głośno. Wiem, że prawda w oczy kole.

> w
> które sama się idealnie wpisywałaś? Nie rozumiem tu czegoś.

Byłam świetnym nauczycielem, kiedy odchodziłam, przychodzili do mnie
rodzice, namawiali, abym dokończyła prowadzić klasę ich dzieci. Siła wyższa
- reorganizacja szkoły, a ja tam najświeższa po przenosinach. Moja
negatywna postawa wobec strajków sprawiła, że byłam pierwsza do zwolnienia,
choć oczywiście mogłam się bronić dokumentacją mojej pracy. Nie chciałam.
Wielka intryga, po strajkach, snuta przez zespół osób, którym byłam belką w
oku.
No i - zmęczenie pracą, nadszarpnięte zdrowie - także nerwy. Matematycy tak
mają.
I poczucie bezsensu mojego przebywania wśród wf-istów-strikemanów oraz
polonistek, które musiałam pouczać, jak się pisze np. "standard" (pisały
publicznie "standart" - rozumiesz...) oraz informować innych "nauczycieli",
że w dzienniku lekcyjnym pierwsza lekcja w nowym roku szkolnym nie może
mieć tematu "O czym będziemy się uczyć...", lecz "CZEGO będziemy się
uczyć...


> IMO najlepszym rozwiązaniem dla nauczycieli byłoby, żeby mieli obowiązek
> spędzania 8 godzin dziennie w szkole, a w tym mieć pensum 18 godzin
> lekcyjnych, pozostały czas musieliby poświęcać na sprawdzanie zadań,
> klasówek, przygotowywanie się do lekcji.

...konsultacje, udział w szkoleniach itp.
Oczywiście. Tak. 8 godzin niewyjęte, karta magnetyczna przy wejściu i
wyjściu, jak w innych zakładach pracy. I oczywiście - 2-3 tygodnie urlopu,
jak inni. Popieram.

> To chyba byłoby najlepsze
> rozwiązanie i czas pracy nauczyciela nie biłby tak po oczach takich
> ludzi, jak Ty.

Takich, tzn. znających ten zawód od podszewki i widzących jego prawdziwe
oblicze?

Nie bije mnie nic po oczach. Stwierdzam fakty, które zna i zauważa
większość osób, lecz milczy.
Na własnych dzieciach doświadczyłam bezsensu nauczania w wykonaniu obecnych
nauczycieli - wszystko, od a do z, musiałam z nimi "przerabiać" na nowo i
zupełnie inaczej - nigdy nie miały wiedzy podanej należycie, a sa to dzieci
szczególnie mądre, inteligentne i chętne do nauki. Jak to się mówi -
"mądrej głowie dość dwie słowie" - a w szkole tych "dwóch słów" nie
otrzymały. Czyli te mniej mądre tym bardziej nie. Tylko pytanie: co z tymi,
które nie miały w domu dwojga specjalistów w zakresie kompletu szkolnych
przedmiotów na zawołanie, w nocy o północy? - moje miały, dlatego dziś MOJA
praca procentuje.