Data: 2008-07-22 22:34:07
Temat: Re: Nie mają wstydu.
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka wrote:
>>> ...i jeszcze jedno: niewątpliwie najlepiej pamiętają panią od
>>> plastyki i wf-istę, ba - zapewne kochają :-)
>> Oj, nie doceniasz dzieci. Powiem więcej - masz do nich stosunek
>> lekceważący (wnioskuję po tym, co tu napisałaś). Nie mogłaś być
>> dobrym nauczycielem.
> Wiesz co, była u nas w szkole przez 3 miesiące na zastępstwie pewna
> pani-matematyczka, z innej szkoły. Prowadzała się z dziewczynkami pod
> rękę na przerwach, była kumpelą także na lekcjach... jednym słowem
> traktowała dzieci poważnie, na równi z samą sobą. Kiedy wygrała
> plebiscyt szkolny na najsympatyczniejszego i najlepszego nauczyciela,
> polegający na głosowaniu ze strony uczniów, nawet dyrekcja się zdrowo
> uśmiała... Po pobycie tej pani prowadziłam zastępstwa w klasach,
> gdzie przejściowo uczyła: w jednej z nich np. musiałam wytłumaczyć od
> nowa cały materiał o funkcjach, bo pani ta nauczyła dzieci m. in., że
> miejscem zerowym funkcji jest punkt(!!!) na osi OX. Do Twojej
> wiadomości podam, że jest to LICZBA z dziedziny (zwykle w szkole ozn.
> ten zbiór jako X) nawet niekoniecznie będąca zerem, której w
> przeciwdziedzinie (Y) odpowiada liczba (czyli wartość) 0. I tak cały
> materiał krok po kroku - do poprawki w związku z tym: zadania,
> definicje, pojęcia.
> Może i nie traktuję dzieci na równi ze sobą (byłoby to śmieszne i
> niepedagogiczne oraz nieprawdziwe, bo dziecku daleko do dorosłego w
> większości kwestii i musi być dystans międxzy uczniem a
> nauczycielem), ale skąd Twój wniosek, że je lekceważę? Dzieci to
> dzieci - nie oceniają nauczycieli wg ich zaangażowania i wymagań, bo
> z natury nie lubią się uczyć, chcąc się tylko bawić. Oceniają
> nauczyciela tym lepiej, im więcej luzu im daje i na więcej pozwala. W
> tym sensie - może i nie byłam dla nich "dobrym" nauczycielem. Na
> lekcji matematyki, ucząc 40 dzieci, nie miałam czasu na zabawę, a na
> przerwie - poprawiałam klasówki lub przygotowywałam pomoce naukowe do
> następnej lekcji. No cóż, nie dałam się lubić, niewątpliwie :->
> I pozwolisz, że Twoją pobieżną diagnozę co do mnie potraktuję jako
> wynik Twego złego nastawienia do mnie z racji mojej postawy wobec
> nauczycieli-nieudaczników. Gdybyś była dobrym nauczycielem,
> siedziałabyś cicho w tym wątku, a tak - widzę, że czujesz się
> osobiście dotknięta :-)
Przestań! Już bardziej Ci współczuć się nie da! ;DDD
Choćbyś tysiące przykładów podawała, jak to musiałaś poprawiać
nieudaczników, nie da się tym wykazać, że to nie Ty jesteś nieudacznikiem.
Nieudacznictwo Twoje jako nauczyciela polega na czym innym. Na
pyszałkowatości. Wiesz, na czym to polega? Na nieuzasadnionym wysokim
mniemaniu o sobie. Gdyby było uzasadnione, cieszyłabyś sie szacunkiem.
Wszystkich.
--
pozdrawiam
michał
|