Data: 2005-09-02 14:42:12
Temat: Re: Niepełnosprawny? - dziękujemy, NIE
Od: "LM" <l...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Efendi" <f...@r...di> napisał w wiadomości
news:df9j00$3k$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "LM" <l...@g...pl> napisał :
> > Wykazujesz dużą dozę naiwności. Można znaleźć 100 powodów do
> niezatrudnienia
> > ON takich, że nie będzie szans na udowodnienie dyskryminacji z tego
> tytułu.
>
> Nie miałem i nie mam nic przeciwko podaniu sensownych powodów
> niezatrudnienia mnie. W ogóle sprawa zaczęła się od tego, że chciałem,
żeby
> mi podano powody odmowy, które sprawią, że będę mógł ukierunkować swój
> rozwój tak, by w przyszłości być lepszym kandydatek np. dla tej konkretnej
> firmy, albo po prostu w mojej specjalności. Może za dużo wymagam?
Powiedzili
> NIE, to należało się z tym pogodzić? Ale skoro widzę, że od pół roku
> zamieszczają ogłoszenia i to ogłoszenie mi bardzo pasuje, to dlaczego mam
> sobie odpuszczać? Godzę się z odmową, jeśli firma przyjmuje kogoś zamiast
> mnie i dalej nie szuka.
Obawiam się, że faktycznie za dużo wymagasz. Nie wydaje mi się (choć
pewności nie mam), aby istniał przepis nakazujący firmie podanie kandydatowi
powodu, dla którego nie zdecydowali się go zatrudnić. Jeśli mam rację, to Ty
mogłeś prosić, a oni mogli nie mieć ochoty Ci odpowiadać, zwłaszcza jeśli
mają do przemielenia wiele podań o pracę.
> Sam sporządziłem listę przykładowych powodów odmowy i przesłałem ją do
> firmy. Na liście były braki w kwalifikacjach, ale wybrano właśnie to, że
nie
> są ZPCH - taki wariant umieściłem, skoro w moim orzeczeniu widnieje
> adnotacja "praca jedynie w warunkach pracy chronionej" - nie znałem wtedy
> jeszcze dokładnie przepisów. Po rozmowie kwalifikacyjnej zostałem
poproszony
> o dosłanie mojego orzeczenia niepełnosprawności i usłyszałem obietnicę, iż
> Dział Prawny firmy przeanalizuje konkretne przepisy. Nie wiem co
> przeanalizowano, ale na mój gust wybrano zasugerowany przeze mnie punkt,
nie
> badając w ogóle przepisów. Zamieściłem ten punkt, bo skoro zwrócono tak
> baczną uwagę na moje ograniczenia i kazano przesłać orzeczenie, to czułem,
> że to mogło się stać powodem odmowy. Jeśli nawet stało się powodem odmowy,
> to można jej było udzielić w bardziej kulturalny sposób.
Tak sobie myślę, że zawracałeś im d.... , to napisali coś na odczepnego i
już. I nie bardzo widzę powód, dla którego należało by z tego robić aferę.
Tak po prostu. Oczywiście masz prawo do swojego zdania i swoich działań.
>
> > 1) Komplikacja procedur NIGDY nie przynosi pożytku.
>
> Nie. Staranniejsze wyrażenie oczekiwań obu stron przynosi więcej
> zrozumienia.
OK - ale staranniejsze wyrażanie oczekiwań to już zupełnie co innego niż
komplikacja procedur. Powiedziałbym wręcz, że to upraszczanie procedur. ;-)
>
> > Po czymś takim przede wszystkim pracodawca wyrzuciłby go z firmy, bo
> > świadczyłoby to o tym, że jest kompletnym debilem.
>
> Jeśli napisałby to w ogłoszeniu to jest debilem, a jeśli komunikuje to w
> prywatnej rozmowie kandydatowi do pracy to jest... geniuszem?
> Wolno robić źle jak nikt nie widzi i nie ma świadków? Od dyrektora
> personalnego nie można wymagać kultury?
Dlaczego wszystko bierzesz tak osobiście? Byłby debilem nie z powodu braku
kultury, tylko z tego powodu, że w oczywisty sposób naraziłby firmę na
procesy sądowe i straty finansowe. Takiego ryzka właściwie nie ma, przy
rozmowie w cztery oczy.
A kultura lub jej brak, to zupełnie inna sprawa. Niestety - trudno Ci będzie
uzyskać odszkodowanie od firmy za to, że jej pracownik wykazał się brakiem
kultury.
>To żenujące jeśli kandydat do pracy ma jej uczyć dyrektora...
A niby dlaczego założyłeś, że kultura jest przypisana do stanowiska ???? Z
gruntu fałszywe założenie.
Ze nie wspomnę że dyskredytujesz sam siebie, bo sugerujesz że ów dyrektor to
coś lepszego niż kandydat do pracy
> > Oczywiście - nagłaśnianie tematu ON jest zdecydowanie potrzebne,
podobnie
> > jak ustawiczna kampania informacyjna skierowana do pracodawców. Tylko
czy
> > rzeczywiście najlepszą formą przekonania pracodawców, żeby zatrudniali
ON
> > jest proces sądowy wytoczony za nieprzyjęcie do pracy? Jaką to będzie
> niosło
> > wartość informacyjną poza taką, że ON to warchoły i lepiej uważać co się
> > mówi w rozmowie z nimi, bo a nuż któryś się obrazi i pozwie do sądu (w
> > podtekście - najlepiej w ogóle z nimi nie rozmawiać) ?
>
> Ci, którzy walczyli z hipermarketami o wynagrodzenia za nadgodziny to też
> warchoły.
Wiesz - to zależy jak na to spojrzeć.
Można spojrzeć także tak, że są frajerzy, bo pracowali po godzinach bez
wynagrodzenia - może to cyniczne, ale tak niestety jest.
Można też spojrzeć zupełnie inaczej - mianowicie tak, że gdyby się dogadali
i wszyscy razem odmówili takiego traktowania, to traktowanie musiało by się
zmienić.
Ale jedno i drugie wymagało by aktywności i nie było rozwiązaniem łatwym.
Łatwiej było uszy po sobie, a dopiero potem biadolić. Niestety - to jest
jedna ze spuścizn mentalnych poprzedniego ustroju.
> A co, człowiekowi wolno paplać co mu ślina na język przyniesie bez żadnych
> konsekwencji? Czy powiedzmy dyrektor personalny firmy zatrudniającej 3000
> ludzi (w Polsce), płacącej PFRON-owi z tego tytułu miesięczną składkę
(jeśli
> nie zatrudnia niepełnosprawnych) za 6% załogi czyli 180 osób, czyli około
> 170 000 zł może sobie pozwolić na takie zachowanie?
Powiem brutalnie - empirycznie sprawdziłeś, że może ;-)
A poważniej - może właśnie zamiast walczyć, trzeba było uświadamiać - np. za
pomocą powyższego wyliczenia, decydentów wspomnianej firmy ?
> Kto ma więcej, od tego więcej się wymaga...
Żartujesz? Toż to zajeżdża Marksem w czystej postaci ;-)
Z tego co ja wiem - to jest całkiem inaczej. Kto więcej ma, ten na więcej
może sobie pozwolić.
> Mówić można różne rzeczy, ale nieznajomość prawa szkodzi...
>
> > Nie ma co ukrywać swoich ograniczeń, ale nie ma też co nimi wymachiwać
na
> > sztandarach. Jeśli chcemy być postrzegani jako tacy sami, to nie
żądajmy,
> > aby to było DLATEGO ŻE jesteśmy ON więc nam się należy. Powiem więcej -
> nie
> > żądajmy nawet, że chcemy być potrzegani jako tacy sami POMIMO ŻE jesteśm
y
> > ON. Najlepiej niczego specjalnego w tej materii nie żądajmy - tylko
> > zwyczajnie pokażmy że w gruncie rzeczy jesteśmy (w określonych
obszarach)
> > tacy sami. A nasza odmienność w innych obszarach nie jest w gruncie
rzeczy
> > inna od tej odmienności, która różni każdych dwóch przedstawicieli
gatunku
> > homo.
>
> Czasem trzeba pomachać sztandarem, jeśli ktoś nas przyciska do
krawężnika...
> Niestety wielu ludzi trzeba oswajać z ON tak jak z murzynami...
Jeśli ktoś przyciska do krawężnika to nie ma co machać sztandarem, tylko
trzeba mu przylać drzewcem od tego sztandaru.
Natomiast wątpię, czy od wymachiwania takim sztandarem zmieni się mentalność
gapiów, którzy patrzą z boku na tę demonstrację. Więcej pewnie dała by
rozmowa i pozytywne przykłady.
> > Podkreślam - mówię tu o mentalności. Obniżenie krawężników to zupełnie
> inna
> > historia. ;-)
>
> W Egipcie widziałem bardzo wysokie krawężniki, specjalnie po to, żeby nikt
> na nie nie wjeżdżał, a bym może także, żeby nikt nie wyleciał z szosy... I
> raczej nie zamierzają ich obniżać. Tam chyba strącają ON ze skały do
> morza... ;)
> > Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać, ale wątpię czy wychowasz
chama
> > na kulturalnego człowieka wytaczając mu proces sądowy - mówię tu o
sferze
> > obyczajów a nie działań. Dla mnie ważniejsze jest, aby ON na pewne formy
> > chamstwa obyczajowego zwyczajnie zaczęli być odporni. Nie mówię tutaj o
> > takich historiach jak np. nie wpuszczenie do lokalu, ale np. o jakichś
> > krzywych spojrzeniach, uśmieszkach czy głupich komentarzach. Na to
trzeba
> > się uodpornić i wyrobić w sobie określone reakcje lub brak określonych
> > reakcji.
>
> Czasami na chama nie ma innego sposobu jak bat.
Po pierwsze - pod warunkiem, że nie jest silniejszy od Ciebie - bo za chwilę
tym samym batem może Ci oddać. Czasem najlepiej po prostu chama zignorować.
Po drugie - jak go pokonasz, będziesz miał niewolnika, jak go przekonasz -
przyjaciela. Co byś wolał?
>A tą ostatecznością może być
> proces sądowy. Na razie jeszcze do niego daleko, choć być może już
zrobiłem
> drobny błąd wycofując kandydaturę i grożąc procesem.
>Potraktowałem po prostu
> słowo dyrektora personalnego jak święte. Nie oczekuję jego odwołania, ale
> konsekwencji. Może sobie trochę utrudniłem zadanie, bo kolejną instancją
do
> której się zwrócę będzie dyrektor całego oddziału firmy.
A tak w ogóle i z ciekawości - to chcesz się skarżyć na chamstwo dyrektora,
czy przekonać ich, że jednak warto Cię zatrudnić?
> > A świadomość należy zmieniać, zmieniać, zmieniać - ale to jest ciężka
> praca,
> > którą wykonywać należy przede wszytkim poprzez swoją życiową postawę,
> > bynajmniej nie mówię tu o postawie roszczeniowej. Zwróćcie uwagę - widać
> to
> > na forum - że najlepsze doświadczenia z osobami "zdrowymi" mają Ci ON,
> > którzy są najbardziej aktywni i "zdrowi" życiowo. To od nas samych
zwykle
> > najbardziej zależy to, czy otoczenie w osobie (na przysłowiowym) wózku
> > zobaczy biednego inwalidę, czy "normalnego" człowieka ( co najwyżej
> > przemieszczającego się w ciekawy sposób ;-) ).
>
> Korzystanie ze swoich praw to nie jest postawa roszczeniowa, to
normalność.
> Poza tym żyjemy w krwiożerczym kapitaliźmie i czasami trzeba reagować
ostro.
No więc pracodawca skorzystał ze swojego prawa do nieprzyjęcia Cię do pracy,
a Ty masz z tym problem ;-)
Dlaczego chociaż na chwilę nie potrafisz się wczuć w sytuację drugiej
strony? Naprawdę - życie byłoby łatwiejsze, gdyby ludzie zaczęli to robić
zanim zaczną sobie i innym stwarzać problemy.
> Pracodawcy też szykują swoje nowe bronie, np. lock-out.
Pamiętaj jednak o jednym. Jak już załatwisz wszystkich pracodawców, to
nadal nie będziesz miał się u kogo zatrudnić.
Problemem Polaków jest to, że chcieliby socjalistycznego kapitalizmu, a coś
takiego nie istnieje.
Kapitalista/pracodawca, to nie dobry wujek, którego naczelnym zadaniem jest
dbanie o to, żeby pracownikom było jak najlepiej. Niestety - Ci którzy tak
prowadzą biznes z reguły szybko go kończą. Zawsze będzie konflikt, choćby
między zyskiem firmy (minimalizacja kosztów) a pensją pracownika. Rzecz w
tym, aby nauczyć się te konflikty rozwiązywać polubownie i z sensem.
/.../
> Nie porównuj kolegi z obcym mi człowiekiem pełniącym odpowiedzialną
funkcję.
> Bardzo mi zależy na opinii tej firmy, skoro nie chciano się wypowiedzieć o
> mojej fachowości i wskazać braki w tym zakresie, natomiast zrobiono ze
mnie
> inwalidę, to zamierzam być inwalidą doskonałym.
Nie - ja nie porównuję, pokazałem Ci tylko, że można mieć zasadniczo różny
punkt widzenia na tę samą sprawę. A Ty nadal widzisz tylko ten jeden - swój.
Owszem, masz do tego prawo, ale w ten sposób być może bardzo się ograniczasz
LM
|