« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-03-17 00:10:03
Temat: Słowo o sieci dobroczynnejMagda narzeka na anonimowość w sieci.
Nie zauważyłem, aby była ona jakimś problemem.
Na poparcie tej tezy, zacytuję fragment własnego,
prywatnego listu do ...
sieciowego, praktycznie anonimowego przyjaciela.
---
Co dobrego jest w kontaktach sieciowych, praktycznie nie
znających się ze sobą ludzi. Podam wycinkowy przykład.
W każdym tkwi potrzeba społeczna w postaci wsparcia
własnych działań i opinii przez inne jednostki. Skutkiem
całkowitego osamotnienia, o które w realnym świecie, wbrew
pozorom, wcale nie tak trudno, jest po prostu gorsza jakość
życia, mniejsze bezpieczeństwo i w końcu szybsza śmierć!!
Z drugiej strony, kontakty bezpośrednie (w realu) wiążą się
z całym szeregiem niedogodności a przede wszystkim
z koniecznością ulegania kompromisom, konieczności bycia
tolerancyjnym dla postrzeganych wad współbratymców. Te dwie
przesłanki sprawiają, że biorą górę korzyści kontaktu sieciowego
ograniczającego się jedynie do sfery psychicznej i emocjonalnej,
gdzie o wiele łatwiej _dawać_ pobratymcom to, czego aktualnie
potrzebują, nie narażając się nigdy na żadne przykrości i koszty.
A samo _dawanie_ stanowi również silne wzmocnienie dla naszych
własnych sił, poczucia własnej wartości, przez co staje się
lekarstwem działającym w obie strony równocześnie.
Co ciekawe, proces _dawania_ odbywa się w poczuciu własnej
bezinteresowności. A ta powszechna w sieci bezinteresowność
kumuluje się i wpływa na poprawę ogólnej kondycji psychicznej
wszystkich zainteresowanych.
I to jest piękne.
---
pozdrawiam
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-03-17 12:51:31
Temat: Re: Słowo o sieci dobroczynnejAll:
(...)
> Co dobrego jest w kontaktach sieciowych, praktycznie nie
> znających się ze sobą ludzi. Podam wycinkowy przykład.
(...)
Nie zgadzam się z ani jednym słowem. Ot co! :-)
V-V
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-17 13:28:10
Temat: Re: Słowo o sieci dobroczynnejveronika_veronika w news:2bfd.000003ad.3e75c4d2@newsgate.onet.pl...
/.../
> Nie zgadzam się z ani jednym słowem. Ot co! :-)
>
> V-V
:)) No i Twoja strata. Nie zamierzam Cię przekonywać do czegoś
co jest Ci z dowolnych powodów obce.
Mimo to, szkoda że nie uzasadnisz - wówczas byłaby podstawa
do jakiejś głębszej zadumy czy wymiany poglądów ;).
pozdrawiam
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-17 16:10:21
Temat: Re: Słowo o sieci dobroczynnej> Mimo to, szkoda że nie uzasadnisz - wówczas byłaby podstawa
> do jakiejś głębszej zadumy czy wymiany poglądów ;).
Uzasadnię ;-) Tyle, że trochę później...
V-V
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-17 17:25:34
Temat: Odp: Słowo o sieci dobroczynnej... z Gormenghast wyczarował:
> W każdym tkwi potrzeba społeczna w postaci wsparcia
> własnych działań i opinii przez inne jednostki.
może nie koniecznie _wsparcia_, czasem chodzi o zwykłe zainteresowanie lub
przytaknięcie.
>Skutkiem całkowitego osamotnienia
co rozumiesz przez _całkowite_ osamotnienie?
> po prostu gorsza jakość
> życia, mniejsze bezpieczeństwo i w końcu szybsza śmierć!!
niektórzy lubią samotność /ja też, może nie _Całkowita_ ale jednak.../
jesteś o tym przekonany.. zwłaszcza ta ... ~śmierć ?
> Z drugiej strony, kontakty bezpośrednie (w realu) wiążą się
> z całym szeregiem niedogodności
czasem są też "ułatwienia"... w realu możesz po prostu złamać komuś nos jak
Cię zdenerwuje.. w usenecie.. tylko nawsadzać ;)
> koniecznością ulegania kompromisom, konieczności bycia
> tolerancyjnym dla postrzeganych wad współbratymców.
chyba świat byłby o wiele bardziej różowy gdyby tak było :] Ty zawsze
idziesz na kompromisy? :>
> sprawiają, że biorą górę korzyści kontaktu sieciowego
> ograniczającego się jedynie do sfery psychicznej i emocjonalnej,
> gdzie o wiele łatwiej _dawać_ pobratymcom to, czego aktualnie
> potrzebują, nie narażając się nigdy na żadne przykrości i koszty.
internet droga rzecz ;)
a poważnie: ludzie /często/ mają problem z odczytaniem właściwego sensu
słów, przy kontakcie "w cztery oczy" masz ułatwienie, widzisz czy komuś
trzęsą się ręce, czy ma rozżarzone oczy.. czy płacze, czy się uśmiecha czy
też pęka ze śmiechu etc. poza tym.. zawsze możesz np. ~przytulić, co jest
ciężkie przez internet, bo nawet jak Twoje słowa niosą niezliczoną dawkę
ciepła, adresat tych słów zacznie czuć dziwny ~brak... nie będzie potrafił
tego ciepła zmaterializować i.. przyjąć. /a przynajmniej- nie w całości/
> Co ciekawe, proces _dawania_ odbywa się w poczuciu własnej
> bezinteresowności.
"interesownością" może przeciez być sama potrzeba dawania...
>A ta powszechna w sieci bezinteresowność
czy ja wiem czy "powszechna".. oznaczałoby to że w necie są same "dobre
dusze" a tak IMHO nie jest, ale na pewno łatwiej o nią w sieci niż w realu.
> kumuluje się i wpływa na poprawę ogólnej kondycji psychicznej
> wszystkich zainteresowanych.
> I to jest piękne.
niom, w tych przypadkach, w których to prawda, to tak :)
cieplutko.
patrycja.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-18 08:47:56
Temat: Re: Słowo o sieci dobroczynnej.. z Gormenghast <p...@p...onet.pl> napisał:
> Magda narzeka na anonimowość w sieci.
> Nie zauważyłem, aby była ona jakimś problemem.
[cut]
> Co dobrego jest w kontaktach sieciowych, praktycznie nie
> znających się ze sobą ludzi. Podam wycinkowy przykład.
Riposta. Wycinkowy przyklad.
W kazdym tkwi spoleczna potrzeba w postaci wsparcia wlasnych dzialan i opinii
przez inne jednostki. Jedna z drog zaspokojenia tych potrzeb to ucieczka w
kontakty sieciowe, z praktycznie nie znanymi sobie ludzmi. Efektem tego jest
czeste calkowite osamotnienie w rzeczywistosci, wbrew pozorom wcale nie
rzadkie. Efektem ucieczki od rzeczywistosci jest gorsza jakosc realnego zycia
(nie mozna zyc pelnia zycia, zyjac problemami wirtualnych osob); mniejsze
bezpieczenstwo (w realu firewall Cie nie ochroni) i w koncu szybsza smierc.
Samotna smierc.
Z drugiej strony kontakty w necie sa takie proste. Kogos poglady Ci nie
odpowiadaj i robisz "bęc" (=PLONK) i nie ma osobnika w Twoim zyciu. W necie
projektujeszsiebie - mozesz byc lepszy, ladniejszy, madrzejszy, bardziej
dowciny itd.itp. Mozesz byc czescia targowiska proznosci. Mozesz przybrac
poze mentora, wesolka, laika, stoika, trenera czy innego blagiera.
I nawet nie musisz silic sie na tolerancyjnosc wobec wspolbratyncow. Nie
musisz ulegac kompromisom. Cos nie tak i robisz "bec' albo po prostu
ignorujesz, niewygodnego - anonimowego - pobratynca. Proste.
Korzysc kontaktu sieciowego - latwosc _dawania_ - jest bardzo pozorna. czesto
to fikcja. Jaka jest wartosc _dawania_ jesli Cie to nic nie kosztuje? Jesli
cos absolutnie nic nie kosztuje, nie ma zadnej wartosci.
Owszem czujesz sie lepiej bo w laskawosci swej _dales_. Szczesliwys? Moze.
Krotko i wirtualnie. Pozorne wzmocnienie sil i poczucia wlasnej wartosci.
Lekartswo? Raczej efekt placebo.
A swiat rzeczywisty? Realne zycie ma swoj smak. Specyficzny smak, gdzie
radosc miesza sie z lzami; przykrosc i koszt rownowazone sa przyjemnoscia i
nagroda. W realu tez mozesz _dawac_. Mozesz tez brac. Oddychac. Czuc.
Krzyczec i smiac sie (glosno, do utratu tchu - bez uzycia skrotu typu: :)
czy :( )
Real to zmysly. Dotyk. Smak. Zapach. Dzwiek. Obraz.
Real to tez sfera psychiczna i emocjonalna.
I to jest piekne.
Pozdrawiam,
Tris
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-18 15:09:23
Temat: Obiecane uzasadnienie. Długie i nudne. Proszę darować sobie i nie czytać.
"... z Gormenghast":
> Co dobrego jest w kontaktach sieciowych, praktycznie nie
> znających się ze sobą ludzi. Podam wycinkowy przykład.
>
> W każdym tkwi potrzeba społeczna w postaci wsparcia
> własnych działań i opinii przez inne jednostki.
(...)
Co dobrego jest w kontaktach sieciowych, a co złego? Przykłady.
Dobre jest to, że łatwo je nawiązać, a złe jest to, że są jednym wielkim
kłamstwem.
W sieci mogę napisać wszystko, mogę przedstawić siebie w jak najlepszym
świetle, mogę w jak najgorszym. Mogę opisać siebie pięknie, mogę brzydko.
Mogę opowiedzieć komuś, o nim samym, w taki sposób, że uwierzy, iż jest
idealny, albo uwierzy, że jest zły... albo mądry, albo głupi...
Za pomocą słów, mogę wymóc na kimś słowa, które chcę usłyszeć...
Mogę je jednak tylko przeczytać i nie na długo mi to wystarcza.
Słowa, literki, czarne znaczki na białym tle...
Czasem sprawiają mi tyle radości, że uśmiecham się do ekranu.
Czasem ranią tak bardzo, że wywołują łzy.
Czasem denerwują mnie, wtedy złoszczę się i jednym ruchem dłoni, wrzucam do
kosza wszystko to, co napisałam i otrzymałam do takiej chwili.
I zaczynam od początku, zapominając z czego śmiałam się i dlaczego płakałam.
Emocje. Po co mi takie emocje? Czy to ma sens?
Kontakty wirtualne są złe. Ubogie i bogate zarazem.
Dzięki nim, mogę poczuć się kimś lepszym, niż jestem, ale mogę także
dostrzec, że jestem bezwartościowym punkcikiem, na który nikt nie powinien
zwracać uwagi.
W sieci mogę komuś pomóc i mogę otrzymać wsparcie od kogoś. Szkoda tylko, że
zawsze wtedy czuję, że to jest takie nieprawdziwe, takie sztuczne i
bezosobowe. Bo to tylko literki, a samotne milczenie pozostaje dalej i unosi
się ponad ekranem.
A co jest dalej?
Następnym etapem jest spotkanie realne. Rzeczywiste. Prawdziwe. W końcu
kiedyś następuje. Prawie zawsze, bo nie można znać się w nieskończoność
tylko "przez kabel".
I wtedy najczęściej mamy dwa spotkania w jednym. Pierwsze i ostatnie.
Bo jestem za chuda, albo za gruba, bo mam brzydkie włosy, albo zęby, albo
uśmiech, albo głos, albo denerwujące gesty. Bo śmieję się nie wtedy, kiedy
jest z czego, albo nie śmieję się w ogóle. Bo nie wiem co powiedzieć, żeby
się nie wygłupić, bo nie mam czasu do zastanowienia, więc niewiele mówię
i... I okazuje się, że jestem kimś zupełnie innym, nudnym, beznadziejnym,
okropnym. Zupełnie innym niż w sieci. I wracam do domu, do samotności, do
kontaktów "kablowych", by poczuć się odrobinę lepiej i może odzyskać
nadzieję na to, że następnym razem będzie lepiej... że następnym razem
znajdę znajomych, przyjaciół, takich, którzy później zadzwonią, zaproponują
kolejne spotkanie.
Czasem to nie są dwa spotkania w jednym. Czasem to dopiero początek. Dobry
początek złego. Ktoś mnie oszukuje, mówi o sobie i kłamie, a ja wierzę.
Wyłudza uczucia i pieniądze. I znika. Zostaję. Z rozpaczą i poczuciem
pustki. Ze wstydem, że dałam się nabrać na... słowa. Na literki.
Czasem jest jeszcze gorzej, ale może już wystarczy.
Słyszałam, tak, słyszałam i czytałam już wiele razy. "Po co mówić, skoro
można napisać?"
Może po to, żeby żyć.
A może wcale nie trzeba mówić?
Nie wiem. Nie wiem, czy kiedyś się dowiem.
Nie wiem.
V-V
(Która od dzisiaj postara się jak najrzadziej tutaj wygłupiać. Sposobem na
to jest przecięcie kabla :-))
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-18 17:33:34
Temat: Re: Obiecane uzasadnienie. Długie i nudne. Proszę darować sobie i nie czytać.Veronika pisze w news:b57d26$9vt$1@news2.ipartners.pl
> Co dobrego jest w kontaktach sieciowych, a co złego? Przykłady.
> Dobre jest to, że łatwo je nawi+-zać, a złe jest to, że s+- jednym wielkim
> kłamstwem.
_To_ jest dopiero kłamstwem. :-) Kontakty sieciowe są takim samym
kłamstwem jak każde inne - to zależy od woli kontaktującego się.
> W sieci mogę napisać wszystko, mogę przedstawić siebie w jak najlepszym
> ?wietle, mogę w jak najgorszym.
Tylko po co? Jeśli chcesz się bawić, poszaleć, poobserwować cudze
reakcje - możesz robić ze swoim wizerunkiem, co zechcesz.
Chodzi o to, że rodzaj kontaktów sieciowych jest ściśle związany
z tym, co chcesz osiągnąć. Nie będziesz udawać i kłamać, jeśli
szukasz przyjaźni. Dokładnie jak w realu..
> Kontakty wirtualne s+- złe. Ubogie i bogate zarazem.
Kontakty (kontakty w ogóle, nie tylko sieciowe) są takie, jaki
jest człowiek. Niczym innym nie będą, tylko tym, czym je uczynimy.
> W sieci mogę komu? pomóc i mogę otrzymać wsparcie od kogo?. Szkoda tylko, że
> zawsze wtedy czuję, że to jest takie nieprawdziwe, takie sztuczne i
> bezosobowe. Bo to tylko literki
A ja mam przekonanie, że rozmawiam teraz z _człowiekim_ po
drugiej stronie... hmm... ale skoro to tylko literki... Pewnie
jakiś bot je generuje automatycznie. :P
> Następnym etapem jest spotkanie realne. Rzeczywiste. Prawdziwe. W końcu
> kiedy? następuje. Prawie zawsze, bo nie można znać się w nieskończono?ć
> tylko "przez kabel".
> I wtedy najczę?ciej mamy dwa spotkania w jednym. Pierwsze i ostatnie.
Pierwsze z wieelu, które trwać będą latami. Pierwsze, ktore
zapoczątkuje przyjaźń nie tylko sieciową, duchową, ale też tę w
realu. Spotkanie, które potwuerdzi tylko wrażenie z sieci - że to
jest realny człowiek, że poznałam wiele jego cech, że jego (i
moja) przyjaźń nie jest urojona, że możemy na siebie liczyć. I
ten ktoś naprawdę jest, kiedy istnieje taka potrzeba...
Sieć jest tylko narzędziem i to człowiek decyduje, co z nim zrobi.
--
Pozdrowieństwa,
Daga
http://www.modus-vivendi.w.pl
http://www.proinfo.pl/ustron2003/
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-18 17:44:42
Temat: Re: Obiecane uzasadnienie. Długie i nudne. Proszę darować sobie i nie czytać."Veronika" w news:b57d26$9vt$1@news2.ipartners.pl...
/.../
> Co dobrego jest w kontaktach sieciowych, a co złego? Przykłady.
> Dobre jest to, że łatwo je nawiązać, a złe jest to, że są jednym wielkim
> kłamstwem.
> W sieci mogę napisać wszystko,
No widzisz - absolutnie się z Tobą nie zgadzam Sieć jest taka jacy są ludzie.
Dla jednych napisanie "absolutnie wszystkiego" jest byc może zabawne,
może niegroźne. Dla innych jest po prostu _niemożliwe_.
Dla ludzi z kręgosłupem nie ma różnicy czy działają w realu czy w sieci.
To co wymyślasz poniżej, jest oczywiście możliwe - ale tez jest sprawą
indywidualną każdego człowieka, jego uczciwości względem siebie samego
i względem otoczenia.
Przykładanie takiej miarki do wszystkich kontaktów, co jest zapewne łatwiejsze
gdy sama czujesz się "pokrzywdzona" takim kontaktem - zapewnianie, że
tak właśnie jest, stwarza bardzo niebezpieczne wzorce...
Ja się pod tym nie podpisuję
> A co jest dalej?
> Następnym etapem jest spotkanie realne. Rzeczywiste. Prawdziwe. W końcu
> kiedyś następuje. Prawie zawsze, bo nie można znać się w nieskończoność
> tylko "przez kabel".
No widzisz. Tak jak podejrzewałem, każdy będzie patrzył na mój tekst
podany wraźnie jako _wycinek rzeczywiostości_, poprzez własne doswiadczenia.
Tak już musi widocznie być, a zdolność do abstrahowania jest rzadkością.
Zdolność do obarczania innych winą za własne niepowodzenia - wręcz przeciwnie.
> Ktoś mnie oszukuje, mówi o sobie i kłamie, a ja wierzę.
/.../
> Nie wiem.
>
> V-V
> (Która od dzisiaj postara się jak najrzadziej tutaj wygłupiać. Sposobem na
> to jest przecięcie kabla :-))
pozdrawiam
All
9,0
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-18 17:46:44
Temat: Re: Obiecane uzasadnienie. Długie i nudne. Proszę darować sobie i nie czytać."Veronika" w news:b57d26$9vt$1@news2.ipartners.pl napisał(a):
>
> złe jest to, że są jednym wielkim kłamstwem.
Znaczy Veronika klamie? Jak jedno wielkie klamstwo to jedno wielkie
klamstwo.
> W sieci mogę napisać wszystko, mogę przedstawić
> siebie w jak najlepszym świetle, mogę w jak najgorszym.
A chce Ci sie? Bo ja na to za leniwy jestem :-)
> Mogę opisać siebie pięknie, mogę brzydko.
Ale nikt Ci tego nie dyktuje. To co piszesz wyplywa z Ciebie wiec w jakims
stopniu sie "onazasz". Pytanie tylko ktora strone decydujesz sie pokazac.
> Mogę opowiedzieć komuś, o nim samym, w taki
> sposób, że uwierzy, iż jest idealny, albo uwierzy,
> że jest zły... albo mądry, albo głupi...
I jeszcze raz - chce Ci sie? Na ircu rozumiem bo tam to tylko tak myk,
myk. Na grupach jestem jednak ponad 4 lata. Przez taki dlugi czas budowac
swoja legende, jakies klamstwo totalne... nie ma mowy jesli w tym nie
tkwilaby prawda. Zwyczajnie kretactwo jest bardzo energochlonne.
> Za pomocą słów, mogę wymóc na kimś słowa, które
> chcę usłyszeć...
A w realu myslisz, ze nie? Jak sie naprawde chce to i kontakt twarza w
twarz nie pomoze manipulacji uniknac.
> Kontakty wirtualne są złe.
Kontakty wirtualne sa kontaktami wirtualnymi, tak jak witaminy sa tylko
witaminami (mozesz z nich zrobic pozytek, a mozesz sie przy ich pomocy
wykonczyc).
> Ubogie i bogate zarazem.
Dokladnie to samo mozna powiedziec o spotkaniu w realu.
> Dzięki nim, mogę poczuć się kimś lepszym, niż jestem,
> ale mogę także dostrzec, że jestem bezwartościowym
> punkcikiem, na który nikt nie powinien zwracać uwagi.
Wlasnie - jak wyzej.
> Bo to tylko literki,
Bywa, ze dzieki tym literkom czuje wieksza bliskosc z drugim czlowiekiem
niz gdybym stal w zatloczonym autobusie jakiejs wesolej gromady ;-)
> A co jest dalej?
To juz zalezy ode mnie (jesli idzie o mnie).
> Następnym etapem jest spotkanie realne. Rzeczywiste.
> Prawdziwe. W końcu kiedyś następuje. Prawie zawsze,
> bo nie można znać się w nieskończoność tylko "przez kabel".
Przez te cztery lata tylko z dwiema osobami spotkalem sie osobiscie. To,
ze z kims spotykam sie w szkole (siec) nie znaczy na przyklad, ze musze
spotkac sie z ta osoba rowniez w jakiejs knajpce (real), bo przeciez nie
mozna sie w nieszkonczonosc znac tylko "przez szkolna lawke".
> I wtedy najczęściej mamy dwa spotkania w jednym.
> Pierwsze i ostatnie.
Faktycznie swoich spotkan nie powtorzylem, ale kontaktu nie zerwalem
definitywnie (z jedna osoba jest bardzo rzadki, ale mysle, ze nadal jest -
z druga dosc czesty). Jesli bedzie jeszcze okazja to pewnie sie spotkamy
ponownie bo bylo milo i wcale mi sie spotkanie zle nie kojarzy.
> Czasem jest jeszcze gorzej, ale może już wystarczy.
Ales sie rozkrecila ;-)
> Nie wiem.
Ja tez nie wiem dlaczego rzeka kojarzy Ci sie tylko z rzeka lez.
> (Która od dzisiaj postara się jak najrzadziej tutaj
> wygłupiać. Sposobem na to jest przecięcie kabla :-))
Przetnij raczej jakas czekolade to Ci sie moze nastroj poprawi ;-)
pozdrawiam
--
Greg
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |