Data: 2003-04-05 16:03:46
Temat: Re: Odp: [wyzalam sie] Rece opadaja :((
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Basia Zygmańska" <j...@s...gliwice.pl> wrote in message
news:b6ebc4$1c82$1@news2.ipartners.pl...
> Mimo wszystko czuje sie cały czas jakbym miała nieczyste sumienie, ze
> nie potrafiłam sie ojcem własciwie zająć.
Ojciec byl zawsze przyzwyczajony przez twoja mame do "obslugi" i bez
zony okazal sie zupelnie niesamodzielny. Domyslac sie moge, ze
tesknil i teskni za swoja zona, o czym moze ty nawet nie wiesz jak bardzo,
wtedy czesto popada sie w agresynosc, zgnusnialosc, tym bardziej, ze sie juz
nie mialo latwego charakteru za "mlodu". trudno wiec, zeby nagle stal sie
samowystarczalnym usmiechnietym starszym panem.
Powiem szczerze, ze z twojego tutaj i w innym poscie opisu, twoj tato, jawi
mi sie jako czlowiek, ktory ciebie bardzo kocha, nawet jesli paradoklasnie
nie chcial zaakcetpowac twojego meza, a to wlasnie z tej milosci, ze dla
ciebie chcial chodzacego ksiecia z bajki, ale jakos to zaakceptowal i co wiecej
nie wywalil was na ulice, tylko mieszkaliscie razem, czyli akceptacja jakas byla,
kwestia czy ty to widzisz. patologiczne jest dla dwoch rodzin wspolne mieszkanie
chocby nie wiem jak sie na poczatku kochali zawsze dojdzie do konfliktow, dlatego
akurat takie historie kiedy najlepszy ziec,, czy synowa, po zamieszakniu u
tesciw/rodzicow
staje sie wrogami nr jeden, sa na porzadku dziennym. Teraz jak widzisz lepiej sie wam
rozmawia
bo juz ze soba nie mieszkacie, i zapewne tez tak by bylo, kiedy od samego twojego
slubu
nie mieszklaibyscie razem. znam to zreszta z wlasnego doswiadczenia, bo mieszkalam
swego
czasu z rodzicami.
Mozliwe, ze mam inny charakter niz ty, i akceptuje swoich rodzicow takimi jacy sa
bo nigdy nie chcieli dla mnie zle, nawet jesli objawilo sie to zlym komentarzem na
mojego meza, czy sposobu jak wychowuje dziecko itp skladam to na karb braku
obiektywnosci w podejsciu rodzicow do wlasnych dzieci. jest to rzecz, moim zdniem,
niemozliwa. Nawet jesli truja mi czasami cos, czy wyrazaja komentarze, nie trace
cierpliwosci do tego stopnia, zeby urywac z nimi kontakt. nie traktuje ich tez na
zasadzie "jak Kuba Bogu, tak Bog Kubie". Dla mnie wasze opisy nie sa zachowniami
toxycznymi, o ktorych tu piszecie. Mozliwe, ze bedac rodzicem coraz starszego
dziecka,
widze, jak sama zaczynam sie martwic o szczescie zyciowe mojego dziecka. Zawsze
w naszym podejsciu szczescie wg naszego uznania jest tym najlepszym.
Kazdy czlowiek ma wady, dodatkowo rodzic nie jest obiektywny, dlatego nie odcinam
pepowiny od rodzicow, tolerujac ich takimi jacy sa, nawet jesli po odlozeniu
sluchawki przeklne sobie setnie, wciaz ich kocham. i takie jest moje odczucie.
iwon(k)a
|