Data: 2003-02-12 12:01:08
Temat: Re: Odwiedziny z opóĽnionym powiadomieniem
Od: "Evian" <e...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl> wrote in message
news:b2d9ch$5p5$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> To i tak była? w luksusowej sytuacji. U mojego TŻ w rodzinie
> jest zwyczaj "wpadania na kawkę". Ot tak, po prostu, niektórzy
> do niektórych regularnie, niektórzy inni do niektórych innych
> spontanicznie, sobie wpadaj?.
U mojego meza w rodzinie tez tak jest. Na całe moje szczescie (swinia
jestem ;() rodzina TZ -a mieszka w miejscowosci oddalonej od naszej o ok.
40 km no i nas jako dziwolągi do ktorych trzeba sie zapowiadac odpuscili
sobie. Wlosów z głowy sobie jeszcze nie wyrwalam z tej okazji.
> Kręgi rodzinno - znajomcze TŻ to w
> ogóle niezmiernie towarzyscy, otwarci ludzie i te spotkanka s?
> naprawdę przmeiłe.
No oni tez ale niektóre spotkania nie są mile poniewaz w pojeciu niektorych
goszczacych goscinnosc oznacza wpadniecie pod stół z wiadomych wzglegów,
bo inaczej nie wypuszczą albo sie obraza, nawet jesli to srodek tygodnia
(co dla mnie jest absolutnie do niezakceptowania ) albo siedzenie caly
dzien. Ja tam zdecydowanie wole szybkie wizyty. Po takim długim siedzeniu bo
mi ochota na spotkanie na 2 lata przechodzi. A jak chcesz sie zerwac
szybciej to sie obrazają. PAT.
>W porównaniu z tym moja rodzina zostałaby
> prawdopodobnie oceniona jako skrajnie nietowarzyska i wręcz
> gburowata - "u nas" wizyt się nawet nie zapowiada z
> wyprzedzeniem, tylko się czeka na zaproszenie,
He he ja tez "z takich". :-))
>Można sobie wyobrazić, jakim szokiem kulturowym była
> dla mnie pierwsza informacja w rodzaju "wpadniemy po południu na
> kawkę". Nie ukrywam, że szlag mnie trafił ciężki, bo po pierwsze
> jak to tak, nie liczyć się zupełnie z tym, czy ja mam czas, o
> ochocie nie mówi?c, po drugie odgórnie dysponować moim czasem i
> terytorium (a jestem bardzo terytorialna), po trzecie sytuacji
> nie poprawiał bynajmniej fakt, że "po południu" rodziny TŻ,
> pracuj?cej od ?witu do 13.00-14.00, dla mnie oznaczało "prosto z
> roboty z wywieszonym jęzorem" do wcale nie tak znowu l?ni?cego
> mieszkania z pust? lodówk?. '
Nie cielam specjalnie: Napiszę tylko: Boze jak ja Cię rozumię!
Nic dodac nic ując.
>tam to jest po prostu
> normalne i oczywiste, że mieszkanie jest dzień w dzień
> uprz?tnięte,
hm no zdarza sie, ale zeby zaraz co dzien ?! Tak pod gosci miec wszystko
zrobione.
Eh, ciezki żywot.
>w zamrażalniku leż? frankfuterki,
no te moze sie uchowają
> w barku delicje
te z kolei nie mają żadnych sznans na przetrwanie w moim domu.
> ajerkoniaczek
ten tez raczej na straconej pozycji
>a po południu i tak nikt nie ma nic lepszego do
> roboty, niż łażenie "na kominy".
to kiepska sprawa, a kiedy oni mają czas to wszyskto zrobic tzn mieszkanie
na "w miare błysk", zakupy, i inne domowe bieżące rzeczy, pranie, zmywanie,
obiadek ugotowac?
>A cały dowcip polega na tym, że
> ja nie mogę stwierdzić, że proszę nie robić takich numerów, bo
> to niegrzeczne i tyle.
No to troche wkurzające jak sie jest kobietą pracującą, a juz pracującą do
17 z hakiem (czasami duzym) to w takiej sytacji wogóle masakra.
Pozdrawiam równiez
Gosia, mimo wszysko mniej osaczona :-)
|