Data: 2011-02-15 14:13:52
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-02-15 13:55, vonBraun pisze:
>
> Ponieważ kompletnie nie rozumiem o co ci chodzi, chyba powinnaś
> przeczytać to co napisałaś jeszcze raz i głęboko zastanowić się skąd
> Ci się to wzięło i czy nie "stąd"...
Hm... Kiedy w pierwszym poście opisałeś historię Twojego przyjaciela,
napisałeś (mam wrażenie, że bez wątpliwości), że są obecnie szczęśliwym
małżeństwem. W następnych postach zacząłeś ujmować szczęśliwe małżeństwo
w cudzysłowie - odebrałam to jako zmianę stanowiska. I tego nie
rozumiem. Czy fakt, że to mężczyzna zadziałał, coś zmienia? Nawet jeśli
założymy, że kobieta nie dążyła w sposób świadomy do korzystnych zmian,
tylko jej zachowanie zostało zmodyfikowane niejako poza jej
świadomością. O to chodzi?
>
> A odpowiedź na to co jest w wersji "tekstowej" brzmi: wynik zależałby
> od tego na ile psycholożka pokonała swoje ograniczenia w motywacji do
> przerabiania chłopaków na chipsy i czy będę dostatecznie sprytny jeśli
> nie.
>
Ha ha ha (tubalnym głosem). Napisałam "pomoc równorzędną", bo założyłam,
że Twoja pomoc nie była nastawiona na robienie z kogoś chipsów.
Wstawiłam "psycholożkę", żeby relacja była podobna.
Nie wiem, czy czasem nie jesteś bardziej uprzedzony do kobiet, niż ja do
mężczyzn. ;)
Pozdrawiam
Ewa
|