Data: 2011-02-15 23:51:41
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: vonBraun <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
cbnet wrote:
> Manipulujesz.
>
>
> Mnie interesuje bardziej motywacja leżąca u podstaw działań.
> Jak jest motywacja, to takie czy inne działania nastąpią...
> a nawet możesz pokusić się o manipulowanie posiadaczem
> poprzez odpowiednie dostarczanie gotowych "powodów"
> by je wykorzystywał dla realizacji twoich celów.
> Ale wspólnym mianownikiem pozostaje jednak motywacja.
>
>
> Czyli chodzi o motywację rozumianą jako pierwotny pierwiastek
> zawarty w rozmaitych powodach różnych działań, lub klucz
> który otwiera pewnej określonej klasy drzwi.
>
> Czyli BTW mając klucz możesz otwierać jakieś drzwi i otwierasz,
> bo możesz.
> Inni nie mogą, bo go nie mają.
>
>
> Powodem może być "zbyt niska samoocena", albo "poczucie
> niezasługiwania na miłość", albo "przekonanie o [wąsko
> rozumianej] krzywdzie"... itd, ale to pochodna (manifestacja),
> racjonalizacja emocjonalna, za którą skrywa się coś bardziej
> pierwotnego, czyli klucz np w postaci zazdrość + chciwość.
>
>
> Taki twój "chip" emocjonalny.
>
> Ale ten "chip" nie działa non stop jawnie.
> Stąd nie sposób określić ~szybko i jednoznacznie jego wpływu
> na jednostkę... itd.
>
No skoro już druga osoba tak pisze to warto się nad tym zastanowic ;-)
Ale jak zacząłem to dokładniej sobie formalizować, to wyszło mi, że
człowiek w zasadzie dąży do czegoś co występuje w literaturze pod nazwą
"samorealizacja". To byłaby ta pierwotna motywacja. Człowiek który nie
doświadczył większych skrzywień w ciągu życia NIE DA sobie wmówić, że:
potrzebuje więcej pieniędzy niż potrzebuje, więcej kobiet niż
potrzebuje, więcej władzy niż to niezbedne aby robic to co kocha,
lepszego mężczyzny niż ma, "dłuższego" samochodu niz..., więcej głasków,
zaszczytów niż (...)
Ta pierwotna motywacja, jeśli nie zostanie zafałszowana tym czymś o czym
piszesz/piszemy, w zasadzie powinna być mało manipulowalna. Raczej
defaultowo powinna bronić się przed zakusami "diabełków".
Dopiero zafałszowania wprowadzane w głębokich, emocjonalnych warstwach
mogą spowodować, że za samorealizację uzna się uspokojenie dręczących
emocji i impulsów.
Weźmy choćby jakieś głębokie poczucie krzywdy z dzieciństwa, lek przed
silnym ale niezwykle atrakcyjnym ojcem, który i silnie WIĄŻE i silnie
KAŻE. Dodajmy brata, którego matka kochała bardziej za to, że jest
bardziej "easy going" i juz mamy potencjalnego Kaina :-) Człowieka,
który samorealizację bedzie mylił z realizacją nienawiści do świata.
/scenariusz hipotetyczny/
pozdrawiam
vonBraun
|