Data: 2002-11-26 09:48:14
Temat: Re: PODSUMOWANIE
Od: "kolorowa" <v...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Sławek" <f...@k...net.pl> napisał w wiadomości
news:arvb2m$if6$1@news.tpi.pl...
Zawsze pozostaje zależność wg.
> kapitalistycznego prawa ;) nic za darmo --- jeśli bierzesz musisz dawać.
> Nie chcesz mieć zobowiązań - nie bierz. W przypadku dzieci - pewne
> zobowiązania tak jakl zauważyłaś są narzucane bez ich woli
I nie widzisz w tym sprzeczności??
Jak te dzieci mają nie brać, skoro nie mają na to żadnego wpływu? Wymaganie
od nich czegokolwiek w zamian jest zwyczajnie nieuczciwe. Wybaczcie
porównanie, ale skojarzyło mi się to z dziewczynami porywanymi do domów
publicznych, które przez lata nie mogą się wykupić, bo wszystko, co
"zarobią" zostaje zabrane na poczet opłat za jedzenie, utrzymanie, itp.
Moje dziecko mimo
> pozostawania na moim garnuszku samo wybierało szkołe, samo decyduje o
> dodatkowych zajęciach, w pewnym zakresie samo decyduje o sposobie
spędzania
> wakacji ale są zakresy w które się wtrącam - np. godzina powrotu do domu,
> zakres obowiązków domowych itd. itp. Ten temat już kiedyś poruszaliśmy -
mam
> spisaną umowę (na piśmie :-))) określającą zakres praw i obowiązków moich
> dzieci.
To świetnie, ale nie o tym jest mowa. Piszemy o racji, z jakiej dzieci winny
są cokolwiek swoim rodzicom. A tym samym - jaką racją będą się te dzieci
kierować, jak dorosną. Jeśli Twoim argumentem w dyskusji z dziećmi będą
pieniądze, jakie byłeś zmuszony na nie wydać albo poświęcenie, do jakiego
Cię zmusiła ich obecność - to bardzo prawdopodobne, że te pieniadze zajmą
najważniejsze miejsce w ich życiu. Że będą od tych pieniędzy czy poświęcenia
niejako uzależnione. A co za tym idzie - będą od tych zależności uciekać. A
im bardziej będą uciekać, tym bardziej będą zależne. Nie będą umiały brać,
bo w każdym darze będą widziały, jakiś podejrzany interes. Jeśli nie będą
umiały brać - nie będą umiały dawać. Jeśli będą coś dawać, będą oczekiwać
wzajemności - tym samym to już nie będzie dawanie, tylko interes, w dodatku
szemrany, bo bez uczciwego postawienia sprawy.
Piszę za Hanką. Jeśli wymaga się coś od dzieci, to nie dlatego, że
zapłaciłem, wymęczyłem, poswięciłem, ale dlatego, że zależy mi na tym, żeby
jak najlepiej przygotować to dziecko do samodzielności.
W przypadku dorosłych ludzi (23 -latka w ciąży to
> chyba człowiek dorosły?) - to już jest świadoma decyzja z pełnymi
> konsekwencjami - trzeba się z tym liczyć.
> Biorąc jednak zakres pomocy (mieszkanie, samochód ...) te zobowiązania są
> znaczne i wymagane byłoby uczciwe rozliczenie się z nich.
Jak najbardziej jestem za uczciwym rozliczeniem się. Tylko co to znaczy w
tym przypadku uczciwe rozliczenie? Czy rodzice Sagi uczciwie powiedzieli,
czego za te pieniądze oczekują? Czy jeśli Ty dostajesz pensję, to szef
wtrąca Ci się do życia prywatnego? Czy też wymaga od Ciebie tego, co jest w
umowie? Przecież w zasadzie z tych pieniędzy się utrzymujesz?
Jeśli już traktujemy związki z rodzicami w kategoriach biznesowych. Z tego,
co zrozumiałam, rodzice płacili Sadze za naukę - i z tego Saga zdaje się
wywiązała się całkiem nieźle. Nikt nic wcześniej nie mówił o ślubie za te
pieniądze. Chyba że mówił?
Równie dobrze można to potraktować jak kredyt studencki.
Inną sprawą jest stosunek Sagi do rodziców, o których pisze, że płacenie to
ich psi obowiązek. Chociaż właściwie wcale nie inną. Bo mam wrażenie, że
zachowanie Sagi to prosta konsekwencja zachowania rodziców, którzy sami
wprowadzili w relacje rodzice - córka element kapitalistyczny. Sami
zamienili rodzinę w przedsiębiorstwo, sami stosowali nieczyste chwyty - co
posiali, to zbierają.
A ślubu bym nie brała. Przy czym należy się tu liczyć z oczywistą
konsekwencją w postaci zamknięcia dopływu kasy.
--
Małgosia
|