Data: 2001-07-13 20:10:20
Temat: Re: Pielgrzymi...
Od: "Ewa" <t...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Moj syn zaczal chodzic na pielgrzymki do Czestochowy, bedac w szkole
sredniej, potem chodzil podczas wszystkich wakacji studenckich i teraz juz
dwa lata po studiach tez chodzi. Mimo ze mieszka w Warszawie, kazdego roku
idzie z pielgrzymka bialostocka, bo uwaza, ze warszawska jest za krotka, a z
Bialegostoku trzeba isc 500 kilometrow /2 tygodnie/. W ciagu tych lat
zreszta ma tam juz grupe wielu przyjaciol, z ktorymi utrzymuje kontakty
przez caly rok. Oni wszyscy tez opowiadaja o niezwyklej goscinnosci ludzi na
trasie. Najczesciej nocuja u tych samych rodzin kazdego roku ,
zaprzyjazniaja sie z nimi , na Boze Narodzenie i na Wielkanoc wysylaja im
kartki, etc. Gospodarze przygotowuja sie na przyjscie pielgrzymow jak na
swieto, oddaja swoje miejsca do spania, robia wspaniale posilki i byloby
im przykro, gdyby pielgrzymi nie skorzystali z ich gosciny. Kiedys syn
powiedzial, ze mu smakuja buleczki, ktorymi go poczestowano na wsi, i od
tego czasu coraz starsza pani piecze mu kazdego roku te buleczki i cieszy
sie, ze mu smakuja.
Poza ta goscinnoscia w domach , ludzie witaja pielgrzymow na drodze.
Gospodynie wynosza na tacach kanapki, ciasto, kompot w wiadrach. Wszyscy
robia to bezinteresownie, nie dostaja zadnej zaplaty. Mysle, ze w
miejscowosciach, przez ktore przechodzi kilka pielgrzymek dziennie , nie
jest tak serdecznie, ale mozna to zrozumiec.
|