Data: 2001-08-21 09:02:03
Temat: Re: Po co żyję?
Od: pk <p...@g...pl.xxx>
Pokaż wszystkie nagłówki
"... z Gormenghast" wrote:
>
> To ostatnie jest w pewnym sensie nieco niebezpieczne. Świat na pewno nie jest
> doskonały i dlatego obojetność wobec tego jakim jest uważam za niezbyt wskazaną.
> Uważam nawet że jednym z możliwych sensów istnienia jest realizacja hasła
> "żyje po to by zmieniać swiat na wzór i podobieństwo swoje"...
> Oczywiście z rozwagą, bez tumanienia, bez egzaltacji - wystarczy szukac tylko
> jawnych i oczywistych błędów. A jest tego baaardzo dużo, niestety.
Bledow powiadasz, ale mi nie o to dokladnie chodzilo. Wg mnie
doskonalosc swiata nie polega na tym, ze jest on dobry lub zly. To ze
pewne rzeczy sa klopotami i autentycznymi problemami w naszych
odczuciach to oczywiscie prawda. Nie posunalbym sie jednak do
stwierdzenia, ze natura tych problemow sama w sobie jest zla lub
dobra, ze mamy obowiazek czy tez przymus znieksztalcac ich obraz
poprzez zasugerowanie sobie i nadanie im jakis trwalych i istniejacych
samych z siebie cech. Ostatecznie to nasz umysl nadaje im te cechy,
wartosciuje. Nie twierdze ze najlepszym pomyslem jest biernosc i
obojetnosc. W koncowym rozrachunu wazne jest to na ile dana rzecz na
ktora patrzymy jest dla nas czytelna, jasna. Im bardziej przejrzysta
jest ta wizja tym latwiej szybko i wlasciwie zareagowac. Przypuszczam
ze na poziomie zrelaksowanego widzenia rzeczy takimi jakie sa,
postepowanie jest pewne i najczesciej wlasciwe, mozna by je na
przyklad umownie nazwac pierwotnie madrym - ale to wcale nie znaczy ze
to postepowanie mialoby byc traktowane jako dobre lub zle - te pojecia
sa zbyt relatywne, nie tylko nawet relatywne ale i silnie
oddzialywujace na nasze emocje a co za tym idzie moim zdaniem sklonne
wypaczac wewnetrzny spokoj i harmonie. Zaakceptowanie faktu tego, ze
swiat jest sam w sobie doskonaly to ani nie biernosc ani nie
podeptanie norm etycznych jako szkodliwych i niepotrzebnych. To raczej
tylko i wylacznie umowna koncepcja wysnuta w celu umozliwienie sobie
bycia rozluznionym i w pelni swiadomym. Jesli ta koncepcja powoduje u
kogos spiecie i niepokoj to oznacza, ze dla niego jest po prostu
niewlasciwa i nieuzyteczna. W moim odczuciu jest ona jednak
najbardziej sprzyjajaca i konstruktywna, jest najczesciej z czysto
psychologicznego punktu widzenia najbardziej optymistyczna, a co za
tym idzie tworcza.
> Podstępny jesteś pk..;))
Jak mozesz? ;)
Staram sie jedynie byc zyczliwy... :)))
> A gdzie wyczytałeś, że(m;) człowiek szczęśliwy i nie odczuwający żadnej straty?
>
> Zakończenie jest, jak dobrze wiesz, prosto z życia, całkiem realistyczne.
> Bycie człowiekiem szczęśliwym nie jest możliwe na dłuższą metę - nie ma też
> człowieka na świecie, któryby nie poniósł strat.
> Co więcej - im więcej strat się poniesie tym bardziej prawdopodobne jest doznanie
> szczęścia !:)... Ale to już inna historia.
Wg mnie byc szczesliwym mozna i w kontekscie poniesionych strat, i w
kontekscie niepowodzen. To sztuka ktorej w kazdych warunkach mozna sie
uczyc i nauczyc, niektorzy nawet nie musza, niektorzy tacy po prostu
sa. Probowac sie tego uczyc jednak zawsze warto i dla siebie i dla
innych bo wtedy zyje sie latwiej i przyjemniej.
Pozdrawiam
pk
|