Data: 2004-07-28 20:34:18
Temat: Re: Poprzedni partnerzy
Od: "boniedydy" <b...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "puchaty" <p...@b...pl> napisał w wiadomości
news:1ubgoo0suxzwo$.dlg@juzwolalbympolizacslonine.go
v...
> Mam wrażenie boniedydy, że stworzyłaś sobie pewnien obraz tego "co ja
sobie
> tam mogę myśleć" i chcesz(?) dyskutować nie z tym, co mojego przeczytasz,
> ale z tym obrazem. Nie wnikam dlaczego, Twoja sprawa.
Może i stworzyłam sobie obraz, ale na konkretnej podstawie tego, co już
przeczytałam. Byc może interpretuję to niezgodnie z Twoimi intencjami,
reaguję jednak na konkretny oddźwięk, jaki we mnie wywołuje to, co piszesz.
> Nigdzie nie nawołuję do tłumienia zazdrości, nigdzie nie napisałem, że
> zazdrość jest czymś złym.
Hmmm.. Jakby poszperac, pewnie by sie znalazło. To nie pierwsza dyskusja na
ten temat przecież w historii psr. Nie mam jednak na to czasu.
> Staram się zwrócić raczej uwagę na to, by potraktować zazdrość jako
sygnał,
> że jest coś nie tak z własnym poczuciem wartości.
Niekoniecznie, puchaty. Mam wrażenie, że o tym zresztą dyskutowalismy już w
Gdańsku. Jest postawa skrajnej odpowiedzialnosci, za wszystko, co sie nam
przydarza, tak jakby wszyscy inni zachowywali się zawsze w porządku, jest
tez zdrowe branie na siebie odpowiedzialnosci za swoją część związku.
Zazdrosć może też być sygnałem, że jest coś nie tak z zachowaniem partnera.
Oczywiście w głębszym sensie pewnie oboje wierzymy, że jesteśmy zawsze
odpowiedzialni za to, co się nam przytrafia, poniewaz wynika to z prawa
przyczyny i skutku, zwanego prawem karmy. To jest jednak jeszcze inna sprawa
i ja osobiście nie jestem zwolenniczką eliminowania negatywnych uczuć oraz w
ten sposób tworzenia sobie dobrego losu, tylko wyzwolenia się w ogóle spod
prawa karmy (ale to już może zbyt hermetyczna dla reszty dyskusja).
> Nie widzę tu miejsca na poczucie winy - wręcz przeciwnie.
Ja widzę - bo dążyłeś do pokazania tym, co są zazdrośni, że skoro są
zazdrośni, to nie kochają, bo w miłości nie ma miejsca na zazdrość.
> Po drugie - nie przeceniaj mnie. Jeśli ktoś poczuje się winny, to na pewno
> nie z tego powodu, że puchaty jest tutaj mniej lub bardziej
przekonywujący.
Jasne - również np. z tego powodu, że był wychowywany przez karzacą matkę i
jest podatny na tego rodzaju indukcję poczucia winy. Jednak poczucie winy
powstaje nawet u takich osób nie bez związku z tym, co przeczytają i usłyszą
(vide mój przypadek, tylko że przynajmniej tyle już wiem, ze nauczyłam się
to dostrzegać i z trudem rozpoznawać).
> Nawiasem mówiąc nie raz przedstawiałaś tutaj opinie, które mogły w
> czytelnikach budzić poczucie winy. Nie wydaje mi się aby to kryterium było
> dla Ciebie najważniejsze.
hmmmm... może, jeśli tak, to robiłam to nieświadomie, i przepraszam.
> Czy nie chcesz przypadkiem wzbudzić we mnie poczucia winy (jakobym swym
> pisaniem tutaj zmniejszał miłość bliźniego)?
Nie nie, raczej to Ty mi nadepnąłeś na odcisk i musiałam zareagować dla
siebie samej :)
boniedydy
|