Data: 2004-07-30 22:17:05
Temat: Re: Poprzedni partnerzy
Od: "boniedydy" <b...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jacek" <j...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ceef26$3mf$1@news.onet.pl...
> > Mój były też, kiedy sie ładnie ubrałam i umalowałam, traktował mnie jak
> > trędowatą, karząc mnie w ten sposób. Za to uparcie twierdził, że w ogóle
> nie
> > jest zazdrosny. Nigdy i o nikogo. Bycie z egzemplarzem Homo Sapiens w
ten
> > sposób pozbawionym zazdrości było doprawdy torturą.
>
> Wiesz, nie rozumiem Twojego sposobu myślenia.
> Z jednej strony toczysz ze mną dysputę o to że zazdrość może być
akceptowaną
> formą w związku,
> a teraz piszesz że mogłaś poczuć jak bardzo ona może niszczyć zwiazek.
Bo może być akceptowaną forma. I może niszczyć. W byłym przeszkadzało mi
akurat to, ze niby nie objawiał zazdrości (nie odczuwam żadnej potrzeby,
żeby robiono mi sceny zazdrości, z drugiej strony pewne przejawy zazdrości,
nawet potencjalnej - nie będę sie wgłębiać, o co konkretnie mi chodzi -
dopiero sprawiają, że czuje sie kochana; gdyby ich nie było, byłby to jeden
z elementów, któy mógłby sprzyjać rozpadowi związku), z drugiej - zamiast
uczciwie przyznać sie do tego, że jest zazdrosny, kiedy za bardzo jego
zdaniem zadbam o siebie - udawał, że nadal nie jest zazdrosny, ale karał
mnie swoim zachowaniem.
W moim obecnym związku jest zazdrości dokładnie tyle, żebym czuła, że
partnerowi na mnie zależy (to znaczy bardzo mało, ale jednak jest), ale nie
tyle, żebym czuła się ograniczana. Ot co.
boniedydy
|