Data: 2008-03-29 19:30:37
Temat: Re: Porzucony...
Od: z...@o...eu
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> > To że ona miała "odskoki" to juz zupełnie inna sprawa. Tak jak próbowałem
> > ratowac kilka tat swoje małżeństwo tak samo "darowałem grzechy" w imię
> > wspólnej przyszłości.
> > To tyle .
>
> Hmmmm.... Liczyłeś, że zbudujesz wspólną przyszłość z kobietą, która swojemu
> mężowi przyprawiła rogi w 3-5 miesiące po ślubie a i Ciebie parę razy
> zdradzała?
Moniiko, Ty się skupiłas bardziej na problemie kiedy i po jakim czasie
małżeństwa ona odeszła od męża. A z perspektywy z której na to patrze nie ma
to najmniejszego znaczenia. Pojawiło sie silne wzajemne uczucie i tyle.
Faktem jednak pozostaje to że później bywało gorzej.
I jeszcze o zdradach w potocznym tego słowa rozumieniu (sex) nic mi nie
wiadomo.
To były takie skoki w bok w stylu "biurowy romans".
> Hmmm.... można to chyba nazwać wyłącznie daleko idącą naiwnością....
I tu się z Tobą zgodze . Co prawda patrzę na to trochę inaczej niż Ty ale
faktycznie naiwnie myślałem że się uda.
> Naprawdę, nie powinno nikogo dziwić, że tak Cię potraktowała - przez kilka
lat
> pokazywałeś jej, że jesteś facetem, którego można traktować dowolnie
> brutalnie, a i tak będzie lgnął.
>
> Możliwe, że wyrobiłeś w niej przekonanie, że Ty po prostu tak lubisz ;)
>
> Monika
Możliwe ... mozliwe że byłem "za dobry".
Nie lubie takiego traktowania ani nie jestem psychomasochista natomiast lubie
dbac o swoją partnerkę. I może to faktycznie w niej wzbudziło poczucie o
którym napisałas wyżej.
Pozdrawiam "z ziemi" ;-)
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|