Data: 2005-10-27 10:36:18
Temat: Re: Premier Marcinkiewicz
Od: "Adam C." <a...@b...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Jako nauczyciel korzystam z komputera już od ponad 15 lat - i
rzeczywiście uważąm, że jest to wspaniałe narzędzie wspomagające pracę
nauczyciela. Zwłaszcza ostatnio- gdy nauczyciel jest zarzucany wprost
koniecznością tworzenia różnych kwitów, analiz i statystyk. W procesie
dydaktycznym - w przedmiorach zawodowych bez komputera jak bez ręki. Ale
w parze z tym muszą iść pieniądze na materiały eksploatacyjne. Na
zajęciach korzystam z komputera przenoścnego i projektora
multimedialnego - tak się składa, że jako szkoła taki sprzęt wygraliśmy
w konkursie finansowanym przez EFS. Przygotowuję sobie różnego typu
prezentacje i materiały pomocnicze dla uczniów - i to rzeczywiście
zwiększa efektywność procesu dydaktycznego, który realizuję. Ale ile
szkół i ilu nauczycieli ma taką możliwość? Dysponuję projektorem ale nie
ma moja szkoła pieniezy na ekran - obraz wyświetlam na kostropatej
ścianie lub odwrotnej stronie starej mapy. Kompletne dziadostwo.
Jestem abonentem TPSA, ale Neostrady nie mogę mieć, bo w środku
65-tysięcznego miasta TPSA "nie ma możliwości techniczncyh" podłączenia
tej usługi (na modemie trwansmisja też jest żałosna - 10 Kb/sek).
Mamy niż demograficzny - jest więc idealna okazja, aby "rozgęścić"
szkoły - np. liczebność klas nie powinna być większa niż 15 uczniów. W
tak małych klasach można stosować niemal indywidualne metody nauczania.
Zlikwidować molochy szkolne liczące 1000-2000 uczniów! To nie komputery
zwiększą efektywność procesu nauczania, ale mało liczne klasy i
kameralne szkoły. Wiadomo - to kosztuje. Rządzące u nas ekipy (także w
PRL) przyjęły szaleńczą koncepcję minimalizowania wydatków na edukację.
Politycy z mentalnością tępych księgowych co roku zmniejszają nakłady na
edukację, tłumacząc się niżem demograficznym. Kształcenie jako rozwój
uniwersalnych umiejętności i wiedzy zajęło produkowanie absolwentów pod
zmienniające się jak w kalejdoskopie zapotrzebowanie rynku pracy -
urzędnicy i politycy cakowicie zapomnieli, czym jest edukacja - że jest
to inwestycja, która zwraca się po latacha, a nie inwestycja doraźna, a
rok- dwa czy trzy. Niedawno wpadły w moje ręce opracowania Stanisława
Staszica, dotyczące edukacji narodowej - cóż za wspaniałe treści,
niezwykle aktualne i uniwersalne. Ale nie - "tępi księgowi" wiedzą lepiej.
AC
|