Data: 2010-01-13 19:21:12
Temat: Re: Problem malzenski
Od: flyer <f...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2010-01-12 23:22, kajetan1979 kajetan pisze:
[...]
> Zona podobno chodzila do psychologa, ale ten nastawial ja negatywnie.
> Dziwne, bo nigdy nie zaproponowal jej, by poszli tam razem, co mnie
> wydaje sie naturalna koleja rzeczy. Z jego opowiesci wynika, ze mowi
> jej to, co ona chce uslyszec i dodatkowo utwierdza ja w tej jej chorym
> przekonaniu.
[...]
Podstaw teoretycznych psychoterapii nie znam, więc od strony praktycznej:
- pacjent może "nakłonić" psychoterapeutę do potwierdzania tego, co mu
mówi, odpowiednio dobierając tematy/treść rozmowy, przemilczając część
prawdy, kreując jakąś rolę. Nie zawsze robi to w celu uzyskania
potwierdzenia swojej wartości czy roli w życiu, ale często z obawy przed
negatywną oceną psychologa. To samo zresztą dzieje się w kontaktach ze
znajomymi, rodziną - jeżeli ci są nastawieni krytycznie do
rzeczywistości, posługują się negacją w opisie ludzi i zdarzeń, to mając
z nimi kontakt, i bojąc się negatywnej oceny, żona będzie kreowała przed
nimi fałszywy obraz rzeczywistości, żeby samej uniknąć negacji;
- z mojego kontaktu z psychologami wynika, że pomijając ich ludzką
naturę [a więc i też skłonność do oceny, diagnozy i własnych emocji w
trakcie wysłuchiwania pacjenta], ich działania nie są nakierowane na
osądzenie sytuacji, którą przedstawia pacjent, ale na nauczenie pacjenta
mówienia/rozpoznawania emocji i uczuć, oraz na "uwolnienie go" [innego
słowa na określenie tego stanu nie znalazłem].
Czyli mz. psycholog nie jest winny. Żona próbuje lawirować pomiędzy
mężem, koleżankami, rodziną i psychologiem, pewnie każdej ze stron
podaje kawałek wiedzy o rzeczywistości. I mz. w tym leży problem - w
osobowości żony. A osobowości żony kolega nie zmieni, bez chęci i zgody
zainteresowanej. Nie ma chęci i zgody,nie ma o czym rozmawiać.
Pozdrawiam
Flyer
|