Data: 2006-11-27 15:29:27
Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Sławomir Żaboklicki" <Z...@k...chip.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> Znowu filozofujesz, miałeś mi pokazać jak uczniowi wytłumaczyć praktyczne
> zastosowanie ww materiału w życiu i pokazać jak uczyć tego materiału
> poprzez stosowanie na realnych przykładach
Przepraszam, zorientowałem się, że co dla mnie inżyniera jest oczywiste
i mieści się w zakresie moich doświadczeń, to dla kogoś, kto skończył
np. matematykę oczywiste być nie musi.
Dla mnie te Twoje równania i nierówności to proste modele pewnych
zjawisk. Rozwiązanie takiego równania, to zrozumienie jak to zjawisko
działa. Jeśli aproksymuje proces ubywania majonezu w sklepie za
pomocą funkcji (jakiej?) to będę mógł przewidzieć na kiedy zamówić
następną dostawę. Jeśli szybciej i pewniej wychwycę trend w
notowaniach giełdowych, to zarobię albo przynajmniej nie stracę.
>
>> Inna sprawa, że ci, którzy układają takie podstawy programowe dla
>> przedmiotu powinni automatycznie odpowiadać z paragrafu za
>> deprawowanie nieletnich. Nie wolno wpisywać do podstaw,
>> programu nauczania tematu, którego nie umiemy nauczać.
> Czego niby nie potrafimy nauczyć?
Na przykład matematyki. Tak przynajmniej twierdzisz ;)
>
>> I jeśli matematycy uważają, że uczniom są niezbędne
>> funkcje trygonometryczne zmiennej rzeczywistej, to niech
>> powiedzą jak tego draństwa uczyć.
> Normalnie tak jak dotychczas. Co Ci się nie podoba w funkcjach
> trygonometrycznych zmiennej rzeczywistej?
Że dopiero kiedy na podstawie pomiarów drgań konstrukcji musiałem
przewidzieć czy i kiedy się ona rozleci, to zacząłem błogosławić
funkcje trygonometryczne. I nikt mnie wcześniej nie uprzedził jakie
to ważne bo matematyczka, która mnie uczyła sama tego nie wiedziała.
Dla niej rozwiązanie równania trygonometrycznego było celem
samym w sobie. A myśmy na nią patrzyli, jak na fanatyczkę,
która nie widzi innych, większych radości w życiu. Bo ją tak uczyli,
tacy sami fanatycy, dla których zastosowanie matematyki to była
niemalże profanacja.
Taka metoda nauczania może i trafi do jakiegoś geniusza matematyki
ale unieszczęśliwi całą resztę 99,999999% uczniów.
>
>
> I tu się mylisz, właśnie trend jest odwrotny: wyrzuca się część działów
> bardzo potrzebnych i obniża przez to poziom nauczania tego przedmiotu.
Jak nie wiesz jak tych działów skutecznie nauczyć CAŁĄ klasę, to po
co one? Kompleksy w dzieciach chcesz rozwijać?
>
> Podsumowując: John Nash tworząc swoją teorię za którą dostał nagrodę nobla
> sam nie był w stanie przewidzieć jakie może mieć zastosowanie w ekonomii.
> Tak samo jest z matematyką. Jest to najpiękniejsza z dziedzin nauki bez
> której nie bylibyśmy tak zaawansowaną cywilizacją.
> Matematyka to rozumowanie, badanie, stawianie hipotez, udowadnianie ich,
> wyciąganie wniosków i budowanie w ten sposób teorii, które następnie są
> przeznaczane do opisywania świata i zjawisk nim rządzących.
> Tym ostatnim jednak matematyk już sie nie zajmuje...
To niech postawi hipotezę, że obecnie stosowane metody nauczania
matematyki są powszechnie skuteczne i spróbuje ją udowodnić.
> To co zrobić z tym dalej- zapomnieć i narzekać że się straciło czas, czy
> też
> uczyć się ich stosować i rozwijać na studiach zależy od samych uczniów.
Nie zwalaj na uczniów.
>
> Fakt jednak jest faktem: nie można na siłę pokazywać praktycznego
> zastosowania niektórych elementów materiału w szkole bo go po prostu nie
> ma
> na tym etapie edukacji.
Praktyczne zastosowanie to najprostszy argument. Co nie znaczy, żr jedyny.
> może 1 na 100000 uczniów okaże się geniuszem i dzięki niemu zyska cały
> świat,
A pozostałe 99 999 na trwale zrazimy do matematyki. Zresztą, jak historia
dowodzi ten jeden na 100 000 zostaje geniuszem najczęściej mimo
wysiłków nauczycieli. Wyobrażasz sobie co taki Nash wyprawiał w
szkole, a zwłaszcza na lekcjach matematyki?
Pozdrawiam
SZ
|