Data: 2002-10-08 10:11:25
Temat: Re: Prostytucja - charakter czy zawod
Od: Amnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Tue, 8 Oct 2002 11:14:20 +0200, "tren R" <t...@2...achtung.pl>
wrote:
>wiec znajac zachowanie sie spolecznosci, predzej czy pozniej pojawia sie
>podzialy.
>beda grupy akceptujace, beda olewające, będa bojkotujące, etc etc.
Oczywiście, że tak. I w ten sposób od stuleci toczy się życie
społeczne.
>stąd wydaje mi się istnieje konieczność jasnego skodyfikowania systemu
>etycznego.
>mam wrażenie, że niechęć do "zapisywania" tychże pochodzi z potrzeby
>wolności osobistej amnesiaca ;-) ktory wolność ceni nade wszystko
>(zamiast a. wstaw człowieka)
>;-)
Kodyfikacja zasad etycznych ma luźny związek z wolnością. Co ciekawe,
kodyfikacji takiej najczęściej domagali się zwolennicy wolności. Tu
tkwi geneza wszelkich deklaracji praw i wolności. W naszej kulturze
jednak zasady etyczne nigdy tak naprawdę nie zostały skodyfikowane!
postulujesz więc swoistą rewolucję.
>w pewnym sensie na zasadzie kompromisów. wszelkie wyjątki, nowe znaczenia
>neologizmy poczatkowo nie akceptowane przez reguły gramatyki i ortografii,
>poprzez
>nagmionne ich stosowanie, staja się regułami. jednym słowem fakt częstego
>wystepowania powoduje
>zapisanie ich do kanonu. czy w takim razie powinnismy docenic złodziejstwo?
>itp?
>wiec nie porownywal bym etyki do jezyka.
Istotne uściślenie. Formy językowe stają się regułami nie w wyniku
nagminnego stosowania, tylko w wyniku ich akceptacji społecznej.
Złodziejstwo jest nagminne, a jednak nie jest akceptowane w naszej
społeczności. MZ porównanie języka do etyki jest bardzo dobre. Obie te
instytucje określają bowiem reguły współżycia konkretnej wspólnoty.
Obie są wytworem konwencji i obie są niezbędne.
>wiec uzalezniasz wartosci od czasow? a to ci dopiero!
A co Cię tak dziwi? W starożytnej Grecji największą wartością była
nieśmiertelna sława. W epoce wczesnego chrześcijaństwa dążenie do
takiej sławy zostało uznane za wielki grzech. Najlepszą formą życia
było życie odizolowane od świata społecznego i poświęcone kontemplacji
oraz modlitwie. Mniej więcej od XVI wieku taki sposób życia był
zdecydowanie potępiany. Największą wartość uzyskała realizacja w życiu
rodzinnym i zawodowym (ku chwale Boga). Mniej więcej od Oświecenia
"dobre życie" to takie, które umożliwia samorealizację jednostki. Czy
w dalszym ciągu zaprzeczasz, że wartości nie zmieniają się w czasie?
>nie. prawo jest prawem, a to czego ty sie dopuszczasz to jego swobodne
>interpretowanie
>ergo - łamanie.
Praktycznie każde z przykazań Dekalogu musi zostać zinterpretowane w
taki lub inny sposób. Weźmy takie "nie zabijaj". Dziś zwykle twierdzi
się, że zabrania ono człowiekowi jakiegokolwiek unicestwiania
ludzkiego życia przez człowieka. To samo przykazanie nie przeszkadzało
jednak w przeszłości palić ludzi na stosie. Pewien francuski
ultrakatolik ok. 200 lat temu stwierdził, że "oczywiste jest", że
należy zabijać przeciwników religii katolickiej. Tłumaczył to mniej
więcej tak: podważanie religii doprowadzi w przyszłości do anarchii, w
której może zginąć wiele osób. Zabicie niewiernego będzie więc zgodne
z zasadą zachowania życia! Analogiczną argumentacją posługują się
zwolennicy kary śmierci: zabijanie morderców uratuje wiele istnień
ludzkich. Nie oceniam tutaj tych interpretacji. Stwierdzam jedynie, że
z identycznie brzmiącego przykazania można wyciągać wzajemnie
sprzeczne wnioski. A zatem rozstrzygająca jest jego interpretacja, a
nie ono samo.
>nie chcialem juz kontynuowac watku o lw ale analogia
>narzucila sie sama.
>strzelasz sobie samoboje.
Nie sądzę. Zupełnie inny jest stopień szczegółowości prawa państwowego
niż Dekalogu. Prawa stanowione - zwłaszcze te, które dotyczą
funkcjonowania władzy - są z reguły bardzo jasne i odpowiednio
szczegółowe, aby wyeliminować problemy z ich interpretacją.
>> Myslisz, że ktoś to czyta poza nami?
>
>sadze ze wszyscy z zapartym tchem! odnosze tez wrazenie ze inwigiluja ten
>watek
>czarne kruki watykańskie oraz najczerwieńsze hieny komusze. ;-) ale moze to
>urojenia..
Właśnie zasiadają do sporządzenia notatek służbowych ;-))
>konflikty miedzy wartosciami - wyobrazam sobie to tez tak, ze są takie
>sytuacje
>kiedy jest to konfilkt miedzy wartosciami a nihilizmem. wiec wtedy mamy dwie
>strony medalu
>wartosc kontra brak wartosci. czy taki konflikt tez jest sila napedowa?
>chyba tak.
Nie wiem o jakim konflikcie piszesz. Konflikty między wartościami mają
za podstawę konkretny przypadek. Chcę podjąć jakąś decyzję w zgodzie z
wartościami. Stwierdzam jednak, że w tym konkretnym przypadku wartości
są ze sobą sprzeczne. To jest konflikt. A konflikt między wartościami
a nihilizmem? Szczerze mówiąc, nie rozumiem.
>może powinienem wymagać aby był aniołem, a nie politykiem..?
Abstahując już od LW, tak sobie myślę, że aniołowi wybaczyłbym brak
szacunku do prawa. Politykowi - nie.
>zdecydowanie nie przeceniam, a pewnie nie doceniam.
>jestem zwolenikiem teorii ze to jednostki zmieniaja swiat
>i nie istnieja "zlozone sploty wydarzen"
Zupełnie nie podzielam tej teorii.
>zdecydowana bujda na resorach pachnąca wybiórczą na odległość!
>lw nikomu nie ufal.
Napisałem, że to tylko mój domysł. A GW czytuję rzadko, więc nie wiem
czy używamy tych samych perfum.
>> Nie, zdążyłem już Cię trochę poznać :-))
>
>i wicewersja ;-))
No nie wiem ;-)))
Pozdro,
--
Amnesiac
|