Data: 2016-04-27 15:19:04
Temat: Re: Protest katolików
Od: m...@g...com
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu poniedziałek, 25 kwietnia 2016 20:08:28 UTC+2 użytkownik FEniks napisał:
> W dniu 25.04.2016 o 13:56, m...@g...com pisze:
> > W dniu sobota, 23 kwietnia 2016 10:18:41 UTC+2 użytkownik FEniks napisał:
> >> W dniu 22.04.2016 o 15:42, m...@g...com pisze:
> >>> W dniu piątek, 22 kwietnia 2016 15:31:13 UTC+2 użytkownik FEniks napisał:
> >>>
> >>>> Bo przecież sam nigdy w życiu nie
> >>>> chciałbyś, by wymagano od Twojej córki, matki, żony, kochanki (czy innej
> >>>> kobiety, którą kochasz), by rodziła dziecko z gwałtu albo dziecko, które
> >>>> czeka śmierć tuż po narodzinach.
> >>>>
> >>> Czyli twierdzisz do jednego zła należy dodać jeszcze większe?
> >>> Zabić Życie które niczym nie zawiniło temu w jaki sposób za-istniało?
> >>
> >> Dlaczego NALEŻY? Czy my rozmawiamy tutaj o jakiejś wyimaginowanej
> >> ustawie _nakazującej_ aborcji w wyżej wymienionych przypadkach?
> >
> > Czepianie się słówek to linia obrony tych którym brakuje argumentów
merytorycznych
>
> To nie jest czepianie się słówek, to jest właśnie kluczowa sprawa.
> Wszyscy tzw. "obrońcy życia" zachowują się tak, jak gdyby prawo
> nakazywało komukolwiek dokonanie aborcji w określonych przypadkach, a
> oni musieli z tym walczyć. Natomiast nic z tych rzeczy - oni (oraz każdy
> inny kto jest totalnym przeciwnikiem aborcji), nie muszą się decydować
> na aborcję, jeśli nie chcą, nawet w przypadku zagrożenia życia. Więc o
> co tu tak naprawdę chodzi? O tym poniżej...
Powiedz mi dlaczego zabójstwa twoim zdaniem są karalne.
Zabójca też przecież nie musi zabić, a my nie musimy go karać.
A jednak w niektórych krajach dostaje się za to nawet "czapę".
> > Ty chyba POlskiego prawa adopcyjnego nie znasz i realiów sytuacji w kraju w
tematach jak wyżej. A co do mojego zaangażowania -to nawet jeśli mi na to nie
pozwolisz jednak zachowam to dla siebie tym bardziej że używasz swojej narracji jako
zakamuflowanego szantażu: "albo się sPOwiadaj co robisz w temacie albo "morda w
kubeł". Swoją POstawą tylko sygnalizujesz że sama masz coś na sumieniu.
> > Ból istnienia...
>
> I to jest właśnie ten "merytoryczny" argument takich jak Ty czy XL. A
> prawda jest zaskakująco inna - wśród tych najbardziej krzyczących
> prolife'owców są albo ci, którzy chcą zakrzyczeć własne sumienie (vide:
> prof. Chazan), albo ci, których sprawa zupełnie nie dotyczy, bo są
> starymi dziadami lub babami poza okresem prokreacyjnym, ewentualnie nie
> dotyczy ich z powodów obranej ścieżki życiowej (księża lub inni
> samotnicy). Mało jest z tak radykalnym podejściem wśród kobiet mogących
> jeszcze rodzić dzieci. Bo one jeszcze czują na własnej skórze, co
> oznaczałaby konieczność np. donoszenia ciąży zagrażającej jej życiu i
> ew. osierocenia małych dzieci już urodzonych, albo popadnięcia w chorobę
> uniemożliwiającą opiekę nad nimi. Albo też potrafią sobie wyobrazić, że
> to nie byłoby tak "hop siup" nosić, z traumą gwałtu, dziecko
> gwałciciela, urodzić je, a potem komuś oddać. Dlatego że prolife'owców
> te sprawy z reguły nie dotyczą ani im nie zagrażają, tak łatwo im
> zmuszać innych ludzi do poświęceń. W ten sposób chcieliby zostać
> świętymi cudzym kosztem. Ze swojej strony mogą sobie tylko pokrzyczeć, a
> potem jeszcze (o z grozo!) będą się domagać separacji szkolnej
> niepełnosprawnych dzieci od swoich wymuskanych i wychuchanych wnusiów.
>
Na sobie przepracowałem narodziny dziecka po różyczce żony w pierwszym miesiącu
ciąży. Pierwsze słowa ginekologa po diagnozie: "No to kiedy usuwamy?" Usunęliśmy
zaraz...ginekologa (nota bene kobietę). Dziś syn jest świetnym wiolonczelistą i
informatykiem w jednym, dziewczyny się o niego wręcz zabijają.
Mam przyjaciół wychowujących dzieci z downem, autyzmem i innymi
niepełnosprawnościami. Nie jest im łatwo ale mają w sobie więcej radości niż niejedna
"normalna" i "ustawiona materialnie" rodzina. Wszyscy -jako środowisko- sobie razem
staramy pomagać. Wiem co to znaczy wychowywać takie dzieci. Moja matka wiele lat
pracowała jako rehabilitant w przedszkolu dla dzieci upośledzonych. Byłem tam nie
raz.
Masz coś jeszcze do powiedzenia w temacie doświadczenia życiowego trudnych sytuacji
rodzinno-wychowawczych?
|