Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!opal.futuro.pl!news.internetia.pl!ne
wsfeed.tpinternet.pl!atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: "beton" <r...@r...neostrada.pl>
Newsgroups: pl.rec.kuchnia
Subject: Re: Przepis.
Date: Tue, 6 Nov 2007 15:14:57 +0100
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 171
Message-ID: <fgpsvi$cfd$1@atlantis.news.tpi.pl>
References: <fgpos2$m02$1@achot.icm.edu.pl>
NNTP-Posting-Host: bvd50.internetdsl.tpnet.pl
X-Trace: atlantis.news.tpi.pl 1194358621 12781 83.18.185.50 (6 Nov 2007 14:17:01 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Tue, 6 Nov 2007 14:17:01 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.3138
X-MIMEOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.3198
X-RFC2646: Format=Flowed; Response
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.kuchnia:305233
Ukryj nagłówki
Użytkownik "ZB" <z...@i...pl> napisał w wiadomości
news:fgpos2$m02$1@achot.icm.edu.pl...
> Witam.
> Poszukuję przepisu na "sevicie" (nie jestem pewien tej pisowni)
> Z góry dziękuję.
>
> --
> Pozdrawiam
> Zdzisław
Stali w mieście Wanfel przy dużym budynku otoczonym strażą. Człowiek w
szarej szacie i kapeluszu to Sevit. Obok niego po lewej stał człowiek ubrany
w błękitny, szlachecki strój.
- Damy radę? - powiedział cicho Sevit.
- Zobaczymy... - odpowiedział spokojnie kompan.
Ruszyli w stronę wejścia. Zatrzymali ich dwaj strażnicy. Zaczęli ich
przeszukiwać. Szlachcic wypowiedział coś cicho i dotknął dłonią głowy
przeszukującego ich strażnika.
- Możecie iść... - odpowiedział spokojnie strażnik.
Drugi skinął głową. Sevit spojrzał tylko na kompana, poczym weszli do
środka. Szli długim i wąskim korytarzem, mijając zwiedzające osoby i
pomieszczenia pełne strażników. Na końcu korytarza znajdowała się wielka
sala, pełna rozmaitej biżuterii i innych złotych przedmiotów zamkniętych w
szklanych kopułach, wystawionych na wystawę. Zaciekawiła ich jednak
największa z kopuł, stojąca na wysokim podeście. W środku niej znajdował się
diament wielkości dorodnego jabłka. Obaj popatrzyli przez chwilę na diament,
po czym zaczęli się rozglądać. W sali było kilku strażników i zwiedzających.
- Możesz rozmieścić ,,oczka'', Goricie? - zaszeptał Sevit.
- Będzie ciężko...
- Spróbuj. Taka okazja może się już nie nadarzyć.
Gorit, bo tak się nazywał kompan Sevita, westchnął ciężko i zerknął na
strażników. Gdy nikt się na niego nie patrzył, wypowiedział szybko i po
cichu kilka słów. Jego oczy błysnęły jasnym światłem. Jeden ze strażników
odwrócił się by zobaczyć co się dzieje. Rozejrzał się tylko, po czym wrócił
do swoich zajęć.
- Udało ci się Goricie. Masz moje uznanie. - wypowiadając te słowa poklepał
Gorita po plecach. Ten tylko westchnął.
Byli już w małej chacie niedaleko miasta. Sevit usiadł z Goritem przy małym
stoliku i powiedział:
- Dobra... to jaki jest plan?
- Mamy mało czasu. Przebieraj się i ruszaj. Objaśnię ci wszystko w czasie
drogi.
Kilka minut później, Sevit w czarnym, ciasnym stroju był już na ulicach
śpiącego miasta. Połączył się z nim telepatycznie Gorit:
- Mam już plan. Do budynku dostaniesz się dachem, przez usytuowane tam okno.
Ciekaw jestem kto był architektem... Nieważne. W środku znajdują się dwaj
strażnicy. Nie mają żadnych zabezpieczeń na twarzach, dlatego jedna z twoich
bombek powinna załatwić sprawę. Zabierasz diament i wynosisz się tą samą
drogą którą się dostałeś. Nic trudnego.
- Nie uważasz, że trochę za łatwo ci poszło? Dziwnym trafem nie było żadnych
magicznych zabezpieczeń...
- Za dużo się martwisz. Skup się na zadaniu.
- Może i masz rację... Nie będę ci już zawracać głowy.
Dotarł na miejsce. Spojrzał z niesmakiem na wysokość budowli. Dostrzegł
ozdobne zagięcie na rogu, na które szybko zarzucił linę. Wspiął się szybko
na dach i podszedł do szklanej szyby nad halą. Rozbrzmiał głos w jego
głowie:
- ktoś wchodzi do pomieszczenia... Dziwne... strażnicy wyszli razem z nim.
Teraz jest twoja szansa. Zabieraj diament i wynoś się stamtąd.
To wszystko co chciał wiedzieć. Wyciągnął mały srebrny nożyk i wyciął nim
koło w szkle. Delikatnie je wyjął i odłożył na bok. Szybkim ruchem
przywiązał drugą końcówkę liny do pasa i spuszczał się powoli w dół.
- Coś za cicho...
Zatrzymał się przy podeście. Zdjął delikatnie szklaną kopułę i... w tym
momencie do pomieszczenia wbiegło czterech strażników w lekkich skórzanych
zbrojach z krótkimi mieczami. Zaczął się szybko podciągać na górę, lecz ktoś
odciął linę i Sevit runął na podest.
- Szlag! Gorit, przydałaby się mała pomoc!... Gorit?.. Cholera...
Leżał w gruzach kamiennego podestu, strażnicy powoli zbliżali się. Jeden
chciał kopnąć leżącego Sevita, lecz ten złapał szybko jego nogę i wykręcił.
Strażnik zrobił obród w powietrzu i runął na ziemię. Sevit wstał szybkim
ruchem, wyciągnął dwa krótkie miecze i ruszył w stronę pozostałych
strażników. Zablokował cios jednego z nich, obrócił się przez lewe ramię i
wbił mu miecz trzymany w prawej ręce w żebra, jednocześnie uderzając z
pół-obrotu w żołądek drugiego stojącego za nim. Pozostały rozpoczął
natarcie. Sevit wyciągnął szybkim ruchem miecz z pochwy martwego strażnika.
Obrócił się wbił nadbiegającemu strażnikowi ostrze aż po rękojeść w gardło..
W ostatnich sekundach walki słychać było tylko upadające zwłoki strażnika.
Sevit nie tracił czasu. Zgarnął tylko z ziemi diament i ruszył w stronę
wyjścia. Wybiegł przez bramę główną, był już bliski ucieczki, gdy przy
wyjściu otoczyło go dziesięciu uzbrojonych po zęby ludzi. Dwóch z nich
zrobiło przejście nadchodzącej kobiecie. Kobieta ta ubrana była w zielonkawy
długi płaszcz wijący się za nią po ziemi.
- A więc nareszcie wpadłeś w moje sidła, drogi... Sevicie... - przemówiła z
chytrym uśmieszkiem na ustach - Tym razem się już nie wywiniesz.
- Wiedziałem, że coś za łatwo nam poszło...
- A propo ,,nam''. Złapaliśmy twojego kumpla. A raczej... próbowaliśmy.
Biedaczek nie chciał się poddać bez walki, więc zginął! - Zachichotała
szyderczo
- Co?! - odpowiedział z wściekłością Sevit - On nie mógł zginąć! Kłamiesz! -
w tej chwili chciał ruszyć na kobietę, lecz zatrzymali go strażnicy. Złapali
go mocno za ramiona i obezwładnili.
- To koniec twojej kariery... drogi Sevicie. - Oberwał od jednego w kark i
stracił przytomność....
Smród i wilgoć przeszyły jego ciało. Otworzył oczy. Znajdował się w ciemnej
i ciasnej celi w bliżej nie określonym miejscu. Podniósł się z trudem i
rozejrzał dookoła. Cela była pusta. Podszedł do krat i rozejrzał się na
boki. Uwięziony był w jednej z pośród trzydziestu cel znajdujących się w
długim korytarzu. Westchnął głęboko i usiadł pod ścianą:
- Jak to się stało... Gdzie jest Gorit. - westchnął.
Zaczął rozmyślać o przeszłości, o swoim domu rodzinnym na wyspie Gastar, o
ucieczce z domu i o tym jak spotkał Gorita... O poprzednim życiu...
Mała chatka na wyspie Gastar, na południu. Z domu dobiegają krzyki. Przez
uchylone drzwi wybiega z płaczem mały piętnastoletni chłopiec. Biegnie w
stronę pomostu, wskoczył do łódki. W domu zaś klęczy zszokowana matka nad
ciałem ojca w kałuży krwi. Chłopiec nie mógł znieść jego pijaństwa i tego
jak traktował jego i matkę... Teraz ucieka. Ucieka przed zbrodnią jaką
popełnił na ojcu...
Wiosłuje dalej z płaczem. Nie wie gdzie płynie... byle przed siebie... byle
z dala od zbrodni.
Sevit otrząsnął się ze łzami na twarzy. Spojrzał na kraty celi i
przechadzającego się strażnika. Spuścił głowę i rzekł:
- Co się ze mną dzieje... Już nic nie da się zrobić... będę tu gnił za swoje
zbrodnie...
Nagle w jego głowie rozbrzmiał głos:
- Nie poddawaj się młody Sevicie. Pamiętaj... pamiętaj by się nigdy, ale to
nigdy nie poddawać...
Polana niedaleko miasta Wanfel. Widać trzy postacie. Pierwsza to Gorit,
druga to dyszący ze zmęczenia Sevit z krótkim mieczem, a trzecia to...
strach na wróble.
- Już nie mogę... proszę daj mi odpocząć.
- Odpocząć? Myślisz, że przeciwnik pozwoliłby ci odpocząć? Wstawaj i wykończ
go póki jeszcze stoi! Nie wolno ci się poddawać!
Sevit wstał ciężko, naciera na stracha na wróble i... pada przed nim
zdyszany. Gorit zrezygnowany pokiwał głową. Podszedł do Sevita, podniósł go
i rzekł:
- Nie możesz się poddawać. Wyobraź sobie, że jest to ktoś kogo nienawidzisz.
W dodatku uwięził ukochaną ci osobę! To jest twój wróg! Twój przeciwnik!
Zmiażdż go!
Sevit przypomniał sobie o ojcu i poprzednich przeżyciach. Natarł z
wściekłością na wroga, przeturlał się za niego i wbił mu miecz w plecy.
- Tak trzymaj chłopcze! I zapamiętaj moje słowa. Zawsze jest wyjście z
każdej opresji i nigdy się nie poddawaj.
Nareszcie doszedł do siebie. Wiedział już co ma robić...
- Nigdy się nie poddawać... - zaszeptał do siebie poczym zaczął krzyczeć do
strażnika - Hej wymoczku! Co się tak głupio patrzysz? Szukasz guza? Jak stąd
wyjdę to wymorduję ci rodzinę!
- Coś ty powiedział?! - Podbiegł szybko do celi, złapał Sevita przez kraty
za kołnierz i podniósł - Ja już ci pokażę! - w tym momencie rzucił Sevita o
ścianę. Spojrzał na niego ostatni raz i oddalił się.
Sevit leżał przez chwilę pod ścianą śmiejąc się. W lewym ręku trzymał klucz
do celi, a w prawym sztylet wyjęty z pochwy strażnikowi. Wstał powoli,
rozprostował kości poczym ruszył w stronę drzwi do celi. Rozejrzał się i
zobaczył tego samego strażnika, jedzącego świeżutki chlebek. Otworzył cicho
drzwi, po czym trzasnął je głośno. Strażnik obrócił się, rzucił chleb na
ziemię i sięgał do pustej pochwy po sztylet, który trzymał już Sevit. Ten
zaś natarł szybko na strażnika... na swojego przeciwnika. Przeturlał się za
niego i wbił mu sztylet w plecy. Przekręcił go i wyjął, a ciało rzucił o
ścianę. Rozejrzał się po więźniach szukając kogoś, lecz go nie znalazł...
Otworzył wszystkie cele i pozwolił innym uciec. Czy aby na pewno? Pozwolił
im iść by ułatwić swoją ucieczkę. Puścił wszystkich przodem, a sam poszedł
inną drogą. Biegł tak, nieznanym mu korytarzem, aż dostał się na balkon na
dziedzińcu więzienia. Wyjrzał i ujrzał walczących na dole ze strażnikami
więźniów. Złapał jedną z lin podtrzymujących wielką pochodnię na dole i
poszybował wzdłuż ściany za mur. Mur był wyższy niż mu się zdawało i Sevit
wylądował po drugiej stronie w jeziorze.
Stał już przed drzwiami kryjówki. Otworzył ostrożnie drzwi i wszedł do
środka, lecz... nie zastał tam nikogo. W dodatku całe pomieszczenie było
puste.Cały czas myślał o Goricie. Z wściekłością wyszedł i trzasnął
drzwiami. Wiedział ,że nie może tu dłużej zostać... musi udać się na północ.
>
>
|