Data: 2007-02-14 10:07:08
Temat: Re: Pustka duchowa (2)
Od: p...@g...com
Pokaż wszystkie nagłówki
> Jesli sugerujesz, ze do klasztoru powinny isc osoby ktore sa duchowo gotowe,
> to ignorujesz zupelnie stan poszukiwania. Zreszta co tu duzo mowic,
> jezeli ktos stawia na "ducha i duchowosc" to jest to proces
> ciaglego poszukiwania.
OK, stan poszukiwania to pójście do Kościoła, spowiedź, modlitwa,
wyciszenie wewnętrzne. Najpierw trzeba znaleźć Boga, potem dopiero
można Mu się oddać na służbę. Inaczej - przepadnie.
> Jak najbardziej. Ale to nie zmienia faktu ze pojscie do klasztoru moze cos
> wyklarowac
> nawet jesli okaze sie ze to jednak nie to.
No nie. Moim zdaniem nie znasz w ogóle specyfiki klasztorów
katolickich. To nie jest klasztor Shao-Lin;) Jeśli się coś tam
"wyklaruje" u człowieka niepewnego, to najprędzej niechęć do
wszystkiego co duchowe i katolickie. Klasztory nie są dla
poszukujących, a dla zdecydowanych i nikt się tam nie bawi w żadne
przedszkole.
> Trzeba rozroznic dwie rzeczy: zagubionego w okresie
> dojrzewania nastolatka oraz dorosla kobiete dobrze radzaca sobie
> w firmie, w towarzystwie, "kobiete sukcesu" ale z brakiem czegos duchowego.
Trzeba przede wszystkim rozróżnić służbę Bogu od "czegoś duchowego".
"Coś duchowego" to brzmi jak cukierek. Klasztor nie jest pudełkiem
duchowych cukierków.
>
> Zreszta, znasz takie kobiety? Akurat znam pare kobiet sukcesu i wiem jak
> zyja
> (moim zdaniem zle) i wcale bym sie nie dziwił gdyby one mialy tego dosc,
> dosc tego w co sie wkrecily.
Zgadzam się. Niemniej wychodzić z tego poprzez niewolę w klasztorze to
żałosny idiotyzm. Coś jak strzelać z armaty do pchły. Owszem, jest
możliwe, że te panie nie do końca rozumieją specyfikę religii
katolickiej i rozumują podobnie jak Ty, ale to nie wróży im długiej
mniszej kariery;) Dziś ludzie mają na ogół pokręcone w głowach i mylą
jakieś pogańskie kulty voodoo i inne tam wielobóstwo z prawdziwą
religią, uważając, że to nie ma żadnej różnicy, że wiara w bóstwa,
medytacje i ewentualnie ćwiczenia gimnastyczne to taki duchowy kibel,
gdzie się zostawia za sobą duchowe kupy i uzyskuje czystość duchowych
jelit;) To nieprawda.
>No wlasnie, nie wiesz co mozna osiagnac wiec pewnie dlatego zaprzeczasz.
Wiem, co można osiągnąć. Moim zdaniem nie jest to to, co chciałyby
panie o których piszesz (co nie oznacza, że uważam iż te kobiety idące
teraz do klasztoru myślą tak samo jak Ty, mam nadzieję, że u nich to
bardziej przemyślana decyzja, poparta Bożym natchnieniem i miłością).
IMHO żadne ludzkie wartości nie są w stanie utrzymać człowieka w
klauzurowym klasztorze.
>
> Poprzez osamotnienie, wyrwanie z karuzeli zycia mozna zyskac refleksje,
> stanac "z boku zycie" i wreszcie sie nad nim zastanowic,
> poczuc co jest wazne a co nie. Poczuc fundamenty zycia. A mozna je poczuc w
> banalny sposob, np. idac prze las :)
Masz rację. Sam widzisz, że do tego nie potrzeba klasztoru;) Poczucie
"fundamentów życia" nie jest świadomością Boga, nie jest Wiarą, to
dopiero odkrycie, że "coś tam może istnieje", jak mówił Woody Allen w
jednym ze swoich filmów;) Do klasztoru potrzebna jest Wiara - to
znacznie, znacznie więcej niż zauważenie, że nie jesteśmy sami i że
nasze życie jest bez sensu.
> Bo zycie supermarketowo-telewizyjne zycie jest mocno atrakcyjne ale w bardzo
> plytki sposob.
Nie mogę się z Tobą nie zgodzić;) Niemniej Ty rozpatrujesz wszystko na
płaszczyźnie ludzkiego, widzialnego świata. Klasztory katolickie,
podobnie jak wszystko co dotyczy Kościoła i Boga, są "nie z tego
świata". I to nie żaden dowcip - żeby zrozumieć katolicyzm, odnaleźć
się w tej religii, trzeba najpierw świat odrzucić. Ale to się nie uda
bez mocnej Wiary, popartej łaską Bożą. Czyli - najpierw Wiara. Potem
reszta. A żeby uwierzyć, nie trzeba iść do klasztoru. Kiedy się już
uwierzy, to człowiek dopiero zaczyna myśleć jak ma się oddać na służbę
Panu, jak odwdzięczyć się za Jego miłość. Bóg podsuwa rozwiązania.
Jedni zostają zakonnikami, inni zostają księżmi, jeszcze inni po
prostu żyją z Bogiem w domu.
Krótko mówiąc - jeśli te panie myślały, że klasztor to taka droga
"instant" do wiary, taki paracetamol na ból duszy - to grubo się
pomyliły. Niestety, masz rację że jest to możliwe na skutek oceanu
dezinformacji, w którym pływamy dzięki nowoczesnym mass mediom.
Pozdro,
Pac
|