Data: 2002-05-13 12:38:22
Temat: Re: Równouprawnienie
Od: "Marta" <m...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Ania <i...@w...pl>
> Przecież my już kiedys to mieliśmy! Tylko, że nie w sejmie, ale na
> Akademiach Medycznych. Gdzieś chyba do połowy lat osiemdziesiątych. I
> dochodziło do takich sytuacji, że dziewczyny musiały zdobyć o co najmniej
10
> punktów więcej, żeby się dostać. Ponieważ dziewczyn pchało się na medycynę
o
> wiele więcej (co prawda trudno zrozumieć, dlaczego, czyżby panowie uważali
> zawód lekarza za niedostatecznie męski?) to one musiały o wiele więcej kuć
i
> przeżywać więcej stresów. Faceci mogli być nieco gorzej przygotowani, bo
> byli na uprzywilejowanej pozycji. 10 punktów przy 150 punktowym teście, to
> calkiem sporo. W efekcie nie dostały się dziewczyny majace np. punktów
114,
> za to dostali się chlopcy, którzy zdobyli 105.
> W pewnym momencie, po zaskarżeniu tego przez pokrzywdzone dziewczyny do
> Trybunału Konstytucyjnego system zmieniono. Teraz panowie muszą kuć tyle
> samo i nie mają żadnych forów. I ich liczba wcale się nie zmniejszyła. Po
> prostu są trochę lepiej przygotowani.
Nie wiem jak to ciachnąć ;-)
Właśnie o to mniej więcej chodzi - jak już proporcje się wyrównają, to
będzie można odejść od parytetów. I na pewno na początku część kobiet u
władzy będzie "z łapanki" (ale ilu teraz facetów jest na podobnych zasadach?
bo kolega, bo z rodziny itd, itp?), ale po jakimś czasie to minie -
dokładnie jak w Twoim przykładzie z AM.
Na swoim przykładzie: chciałabym brać czynny udział w polityce, ale nie mam
na tyle determinacji, aby przepychać się łokciami w obecnych strukturach.
Gdy kobiet w polityce będzie dużo więcej, gdy kobieta-polityczka nie będzie
"babą z brodą" to takim jak ja będzie łatwiej podjąć decyzję.
> Kobiety, które są urodzonymi politykami i tak zostaną wybrane.
> Może lepiej, zamiast przyznawać im połowę mandatów .
Co to znaczy "urodzony polityk"? Taki/a co to "po trupach do celu"? Bo jak
obserwuję dyskusje polityków w naszym kraju to właśnie takie odnoszę
wrażenie - nie ważne co kto ma do powiedzenia, tylko jak głośno krzyczy.
Inna sprawa: jako kolejna mylisz ilość mandatów z miejscami na liście -
parytet ma dotyczyć tych drugich, a to kolosalna różnica.
> uświadamiać kobiety - a
> przecież w Polsce jest nas więcej niż mężczyzn!!! - żeby głosowały na
> kobiety, a nie na facetów, to lepiej będzie dla nich i dla kraju
Nie: kobiety na kobiety, a mężczyźni na mężczyzn, tylko ludzie na ludzi,
ale - wracając do parytetu: ile tych kobiet widziałaś na listach wyborczych
podczas ostatniego głosowania, i gdzie na liście były ich nazwiska?
Tak na zakończenie: myślę, myślę i nie mogę zrozumieć kobiet, które są
przeciwne parytetom na listach wyborczych. O ile przeciętny Kowalski może
się obawiać, że jego szanse na wejście do sejmu zmaleją (bo będzie się
musiał zdecydowanie bardziej wykazać, żeby w ogóle dostać się na listy), to
czego boi się Kowalska??? Czy to nie jest strach typu "pies ogrodnika"? Ja
się nie nadaję do rządzenia, to lepiej, żeby inne baby też nie miały
łatwiej, bo poczuję się zagrożona, gorsza? Spotkałam się kilka razy ze
stwierdzeniem "jakim prawem ty zarabiasz więcej ode mnie, przecież też
jesteś kobietą?" i obawiam się, że w przypadku parytetów działa podobny
mechanizm.
Marta
|