Data: 2022-05-20 13:26:40
Temat: Re: Rozmowa z kurierem.
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
XL <i...@g...pl> wrote:
> XL <i...@g...pl> wrote:
>> Znamy się od lat. Piątka dzieci, mój dawny uczeń, wspaniały ojciec. Dziś
>> przywiózł mi słoiki na moje wojenne mięsne zapasy - spytał, co będę
>> wekować. Ja zapytałam, co u niego, bo nie widzieliśmy się od stycznia. W
>> lutym ,,na kowid" zmarli jego ojciec oraz babcia - nie ,,na choroby
>> towarzyszące", bo ich nie mieli i byli silni i zdrowi oraz aktywni
>> fizycznie. Zatem zmarli ,,na kowid". Oboje dwukrotnie zaszprycowani, czyli
>> jako przekonani o słuszności całej tej paranoi powierzyli się szpitalnym
>> ,,opiekunom".
>> Udało się załatwić to, aby nie zostali wywiezieni, jak inni, z dala od
>> rodziny, ,,w Polskę" nie wiadomo, gdzie, lecz aby pozostali w podkieleckim
>> oddziale płucnym zamienionym na kowidowy.
>> Pomimo braku duszności trafili pod respiratory. Ojciec nie godził się na
>> respirator, więc go uśpiono - w trakcie respiracji czasem wybudzał się i
>> szarpał chcąc się uwolnić, więc go wtedy znowu usypiano (by XL: czyli był
>> respirowany WBREW WOLI! Na to jest sąd!), aby nie robił zadymy.
>> W odpowiedzi przedstawiłam pokrótce swoją własną historię z lutego,
>> wspominając pierwszy moment wielkiego wahania w momencie wystąpienia
>> gorączki na trzy dni przed weekendem (co wymogło konieczność podjęcia
>> szybkiej decyzji) oraz drugi taki moment już w trakcie leczenia zastrzykami
>> od B., przyjmowanymi w weekend na kieleckim pogotowiu, kiedy to mnie
>> pierwszy raz nienawistnie ,,napadły" lekarka z pielęgniarą o to, że udałam
>> się do B. zamiast do szpitala. Wyszłam wtedy z zabiegowego po tym ataku
>> prawie złamana psychicznie, prawie zdecydowana na szpital, ale jeszcze na
>> korytarzu powiedziałam sobie twardo: ,,pilnuj obranego kursu!".
>> Mężczyzna zbladł, widoczna była na jego twarzy rozpacz i rozterka.
>> Powiedział, że nie powinien ojca i babci dawać do szpitala. Starałam się go
>> pocieszyć tym, że decyzja należała do ojca i babci - bo
>> to oni zdecydowali o sobie, a nie on o nich. I że skoro poddali się
>> szczepieniom, to znaczy, że naprawdę wierzyli w ich skuteczność
>
> , więc wobec infekcji wierzyli także, szpital im pomoże, bo dzięki
> szczepieniom są odporniejsi -
>
>> i perswazje
>> nic by nie dały. Odjechał i tak z ciężkim sercem. Żal mi go. I ich.
>
> J.w.
>
>
>
Uprzedzając podchwytliwe pytania:
a) skąd panu Piotrusiowi wiadomo o stawianiu oporu przez ojca w szpitalu? -
NO PRZECIEŻ TO JASNE, ŻE NIE OD LEKARZY ?, tylko od znajomego personelu,
podejmującego okazjonalne dyżury na tym oddziale, jak wiele osób w tym
zawodzie, chcących dorobić podczas pandemii - sama się z takimi wciąż
stykałam podczas mojej choroby w lutym, oceniajec zjawisko wręcz jako
masowe, odkąd weszły ,,taryfy kowidowe";
b) na żenujące zaczepki, podważające autentyczność przedstawianej przeze
mnie sytuacji, nawet nie odpowiem, bo nie są tego warte ani one, ani
zwłaszcza ich autorzy, kpiący (w sytuacji opisu autentycznego zdarzenia!) z
dwóch niemal równoczesnych zgonów w jednej rodzinie oraz z traumy bliskich,
którzy pozostali;
c) niemniej doskonale rozumiem (nie mylić z ,,usprawiedliwiam") pobudki
potencjalnych autorów tych zaczepek, bo stanowią one element typowego
mechanizmu wyparcia: obśmiać sprawę i wykpić, to (w ich przekonaniu)
zniknie.
--
XL
Polish Lvov forever!
|