Data: 2017-04-28 10:17:27
Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: Aiua40 <s...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2017-04-28 o 03:19, LeoTar Gnostyk pisze:
> Chiron pisze:
>> Użytkownik "Aiua40" <s...@g...com> napisał w wiadomości
>> news:58fe204e$0$662$65785112@news.neostrada.pl...
>>> W dniu 2017-04-24 o 16:19, Chiron pisze: (ciach)
>
>>>>> a ty jak diagnozujesz? :-)
>
>>>> No cóż - widzę w Tobie dużo agresji, nienawiści wręcz. Weźmy
>>>> choćby zasady pisowni języka polskiego; agresja i nienawiść aż
>>>> bije w oczy z ekranu. :-) Jak to zdiagnozować? No nie wiem - takie
>>>> skłonności do agresji są w wielu chorobach. Stąd moje pytanie - co
>>>> Ci dolega? :-)
>
>>> pytać zawsze można :-)
>
>> Pytasz o moją diagnozę, a gdy ją stawiam, to się wycofujesz. To, że
>> się raczkiem wycofujesz nie zwalnia Cię z uiszczenia opłaty za
>> diagnozę. :-)
>
> Chironie, a może po naszej jakże długiej znajomości postawisz mi nową
> diagnozę na podstawie mojego zachowania, bo czasami tracę nieco grunt
> pod nogami i potrzebuję czyjegoś świeżego spojrzenia z zewnątrz.
>
> Otóż wczoraj odbyła się przed sądem druga rozprawa w sprawie o podział
> naszego majątku wspólnego dorobkowego, którym do chwili obecnej jet
> mieszkanie własnościowe, i której to sprawy nie załatwiliśmy podczas
> rozwodu w 1996/7 roku. Pierwszy raz po 23 latach miałem okazję zobaczyć
> moją córkę Kasię i drugi raz w tym samym czasie młodszego syna Janka.
> Starszego Wojtka (Down) moja eks- niestety nie przyprowadziła jako
> świadka do udziału w sprawie. Bardzo mi było żal Kasi, która wygląda na
> bardzo zmęczoną życiem, i której szeroko otwarte oczy, gdy odpowiadała
> na jakieś tam moje pytanie, świadczyły o tym, że jest nadal przerażonym
> dzieckiem po terapii, którą jej zaserwowali w 1994/5 roku "specjaliści"
> z wrocławskiego ośrodka socjoterapii młodzieżowej na wniosek Teresy M.
> Ponadto życie Kasię też nie rozpieszcza, gdyż ma niepełnosprawnego syna.
> Znacznie lepiej czuje się Jasiu, ulubiony syn Teresy M., który jeszcze
> na razie nie ma problemów rodzinnych (i oby ich nie miał).
>
> Sprawa jak to sprawa. Wnioskodawczynią w sprawie jest Teresa M., ja
> jestem tylko uczestnikiem. Wnioskodawczyni chce udowodnić, ze to dzięki
> niej mamy to mieszkanie, że to wyłącznie ona i jej rodzice przyczynili
> się do tego, że nabyliśmy to mieszkanie i że ja to właściwie nie mam
> żadnego prawa; stara się umniejszyć moją rolę w zabezpieczaniu rodziny i
> naszym materialnym wzbogacaniu się. I dla udowodnienia tego powołała
> świadków, którzy mają zakrzyczeć sąd bez żadnych twardych dowodów, i
> pokazać że właściwie to byłem utrzymankiem Teresy M.
>
> Ale to nie jest ważne. Dla mnie sprawa o podział mieszkania jest
> ostatnią szansą na... odbudowanie rodziny i przywrócenie normalnych
> relacji między nami oraz dziećmi. Jest to oczywiście możliwe tylko
> wówczas gdy odbudujemy nasz związek ale nie na zasadach, które
> obowiązywały przed jego rozpadem, czyli na dominacji kobiety, lecz na
> zasadach partnerskich. I to zaproponowałem mojej eks-: odbudowanie
> pełnej rodziny, i wówczas podział mieszkania będzie niepotrzebny. W
> przypadku, jeżeli Teresa M. nie zgodzi się na moją propozycję proponuję
> podział po 50% pomimo tego, że fizycznie przyczyniłem się znacznie
> bardziej do tego, że ma ona teraz gdzie mieszkać.
>
> Jest to moje ostatnia próba odbudowania rodziny a jedynym warunkiem jaki
> stawiam jest uczciwa rodzinna rozmowa na temat wszystkich niewygodnych
> faktów naszej przeszłości, które - w porę nie wyjaśnione - umożliwiły
> Teresie M. manipulację i obciążanie mnie poczuciem winy za wszystko co
> stało się złego w naszej rodzinie. Manipulacja, której się w porę nie
> przeciwstawiłem, stała się zalążkiem dowolności interpretacji tych
> faktów przez Teresę M. z czego postało następnie kłamstwo historyczne,
> rzecz by można. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest się uwolnić od
> kłamstwa, które zostało wbudowane w rodzinną rzeczywistość, i które
> umożliwiło kobiecie sprawowanie nad rodziną niekontrolowanej władzy. Ale
> cóż, spróbować trzeba bo w tle jest dobro i zdrowie emocjonalne naszych
> dzieci a także ich dzieci. Dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie
> przed sądem mimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego jak nikłe są szansę
> powodzenia mojego przedsięwzięcia. Ale bez pracy nie ma kołaczy więc
> trzeba działać nawet narażając się na kpiny Teresy M. i przywoływanie do
> porządku przez sędziego, który stwierdził, że sprawa dotyczy podziału
> majątku a nie odbudowania rodziny.
>
> Chironie, czy ja jeszcze mam dobrze pod kopułą?
>
zastanawiam się skąd w tobie takie głębokie poczucie, że można budować
coś na ruinach albo inaczej, coś z niczego. no przecież jeśli przez całe
życie w tym związku nie udało wam się dogadać bo czułeś się manipulowany
seksem i zdominowany, to jak chciałbyś to zrobić 20 lat po rozwodzie
kiedy ani seks jako-taki prawie nie istnieje
9który jak twierdzisz jest zaczynem wszelkiego nieporozumienia) ani nie
sądzę żeby ta twoja ex nagle zrzuciła skorupę(jak twierdzisz)dominantki
i po 60tce dała ci się jak owieczka poinstruować na życie. skoro od
młodości była zmanierowana(jak twierdzisz) to teraz tym bardziej. a
dzieci? cóż, mają swoje dzieci, które chcą wychowywać po swojemu.
ty też jesteś nie mniej zdewastowany, odosobnieniem i pływaniem się w
tym swoim kiślu jedynie słusznych racji(seksualnie/kazirodczego
wyzwolenie). jesteś już zbyt długo i daleko od rodziny i typowo
rodzinnej /codziennej problematyki żeby realistycznie ocenić takie
możliwości.
|