Data: 2002-10-28 11:16:02
Temat: Re: Samoakceptacja
Od: "Duch" <a...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Nawet na pewno jesli jest swiecie przekonany, ze wyglad jest tak bardzo
> wazny, nikt go nie kocha, nikt go nie lubi itp.
O, to, to!
Nie lubie facjaty bo -> pewnie nikt mnie nie kocha -> bo ......
> No na pewno to nie wzielo sie z wiadomosci o wygraniu w totka ;) Ale o tym
> co go dreczy, czy powinno go to dreczyc, czy mozna sobie jakos z tym
> poradzic, wie tylko on. Ostatecznie wiec i tak to on bedzie musial sie z
> tym uporac, a my na grupie smialo sobie mozemy gdybac. Jesli uzna, ze cos
> mu sie przyda - skrzysta. Jesli uzna, ze nie wtedy to odrzuci. Nikt nie
> upora sie z tym problemem za niego.
W sumie glupio wyszlo bo wygladalo jakbym powiedzial, ze na marne pocieszasz
go.
Nie! Pocieszane jest dobre!
A moze sobie pogdybac co moze powodowac nie-lubienie wlasnej tworzy?
... moze ten-ktos nie ma "swojego miejsca" wsrod ludzi wsrod ktorych
przebywa,
czuje sie jak piate kolo u wozu? Generalnie, "anonimowi ludzie na ulicy"
raczej
odpychaja niz wspieraja (naturalne! nie krytykuje tego), jesli sie nie ma
znajowych,
ktorzy go lubia, to moze On tak sie czuc?
A moze powtalo cos takiego jak w jego grupie "klimat wysmiewania"?
Jeden u drugiego wyszukuje "slabych punktow", wyciaga to na swiatlo dzienne
i wysmiewa sie, drwi z tego? To czesto jest bardzo subtelne,
ze na pierwszy rzut oka tego nie widac.
Zdrufka, Duch
|