Data: 2010-02-04 23:01:14
Temat: Re: Siła przesunięcia paradygmatu
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Thu, 04 Feb 2010 23:04:10 +0100, Paulinka napisał(a):
> XL pisze:
>> Dnia Thu, 04 Feb 2010 22:19:12 +0100, Paulinka napisał(a):
>>
>>> XL pisze:
>>>> Dnia Thu, 04 Feb 2010 21:53:26 +0100, medea napisał(a):
>>>>
>>>>> XL pisze:
>>>>>
>>>>>> O ile wiem, nie ma żony.
>>>>>> Dla mnie związek nie będący małżeństwem nie jest usankcjonowany bardziej,
>>>>>> niż wspólne siedzenie w ławce w szkole. Można zmienić sąsiada z lada powodu
>>>>>> i bez tłumaczenia się.
>>>>> A to mnie zastanowiło. A jak to się ma do kobiet, które niedawno
>>>>> określiłaś mniej więcej jako używane naczynia?
>>>> Możesz zacytować lub zlinkować? Bo chyba jakoś inaczej to brzmiało.
>>>>
>>>>> Czy ich musi dotyczyć
>>>>> wierność i dbałość w doborze partnerów? Czy do mężczyzn stosuje się inna
>>>>> moralność niż do kobiet?
>>>>>
>>>> W pewnym zakresie inna, tak, niestety, narzuca to płeć i jej biologiczne
>>>> atrybuty, w tym ten, że to kobieta może w każdej chwili ponieść
>>>> bezpośrednie konsekwencje swobody seksualnej i zostać matką. I nawet nie
>>>> chodzi mi tutaj o odpowiedzialność za siebie, swoje życie i postępowanie,
>>>> ale za następstwa - dziecko, które może swoją lekkomyślnością powołać na
>>>> świat oraz druga sprawa - obciążyć jego wychowaniem nie tego mężczyznę, z
>>>> którym je spłodziła, co zdarza się podobno nader często.
>>>> Nie rozgrzeszam tutaj mężczyzn, ALE to kobieta wybiera, z kim chce/może
>>>> mieć dzieci. A jeśli prowadzi swobodny tryb życia w sferze seksu, to jakby
>>>> zupełnie lekceważyła swoje biologiczne uwarunkowania oraz powołanie do
>>>> odpowiedzialnego macierzyństwa.
>>> Ender nie chce mieć dzieci, a jego kobieta o tym nie wie.
>>
>> Hmmm, trudno chcieć mieć dzieci, skoro się jest tylko w stałym (no, kto
>> określi, jak stałym?) związku. Jeśli ktoś podchodzi do życia poważnie i
>> chce mieć dzieci, to się żeni/wychodzi_za_mąż.
>> Skoro Ender się nie żeni i nie chce mieć dzieci, to nie widzę w jego
>> postępowaniu niekonsekwencji. Natomiast że się nie żeni - widocznie
>> traktuje swoją partnerkę poważnie na tyle, aby nie obiecywać jej tego,
>> czego nie ma zamiaru dotrzymać - o paradoksie! Widocznie nie traktuje tego
>> związku jako dostatecznego zobowiązania. Skoro nie jest między nimi i na
>> zewnątrz jasno powiedziane, jaki charakter ma ten związek, to znaczy, że
>> nikt nie powinien mieć pretensji o nic. Taka jest moralność, sorry. To samo
>> powiem, jesliby partnerka porzuciła Endera lub poszła sobie z kimś innym na
>> noc. Dla mnie taki układ jest jasny, a że kobieta wyobraża sobie coś, czego
>> on jej nigdy nie obiecywał, to też sorry.
>
> No właśnie obiecywał i traktuje.
Co obiecywał? Wiesz coś o tym?
--
Ikselka.
|