Data: 2009-10-22 16:52:22
Temat: Re: Spowiedź 7-mio letniego dziecka - jak to oceniacie ?
Od: "kiwiko" <k...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Red art" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:hbp3gv$gem$1@news.onet.pl...
> Użytkownik "Stokrotka" <o...@a...pl> napisał w wiadomości
> news:hbo0m2$fgp$1@news.onet.pl...
>> Mam wrażenie, że jesteś księdzem
>> i pszygotowujesz się do wywiaduwki z rodzicami:
>> co im powiedzieć, jak oni mają dziecko pszygotować?
>
> Ciekawe wrażenie ;) Jestem innowiercą (niechrześcijańskim),
> formalnie w papierach kościelnych jako 'ateista' co w sumie,
> jak patrzeć pod odpowiednim kątem - od 'prawdy' nie odbiega.
>
> Małżonka formalnie w papierach katoliczka, ale jako praktykująca
> również mocno wkręcona w praktyki innowiercze ...
>
>> Powinieneś wskazać rużnicę pomiędzy tym co powinno być,
>> a co może być.
>> Tak by dziecko, w razie dziwnego zdażenia, było pewne,
>> że coś jest nie tak, i potrafiło sobie z tym poradzić, wybrnąć z
>> sytuacji.
>> Ale to dotyczy wogule życia, także wielu sytuacji np. w szkole,
>> nie tylko spowiedzi.
>
> Moim celem jest - na gruncie zrozumienia religijności czerpanym
> z innego niż katolickie, źródła - znaleźć pierwiastki 'żywej wiary'
> w religii katolickiej - i na nie zwracać uwagę dziecka, je promować,
> eksponować. Nie chcę dziecku robić zamieszania i np. wciskać
> tez: 'a tu się ksiądz myli, jest zupełnie inaczej, a mianowicie ...'.
> Żaden spójny system nie obroni się przed takim wybiórczym
> traktowaniem, wszystko da się tak rozwalić. Jeśli już, to rozmowy
> brzmią - 'natomiast niektórzy ludzie w innych religiach wyobrażają
> to sobie tak a tak i wierzą w to a to'.
>
> Mój problem w tej chwili polega głównie na tym, że w 'mojej religii'
> nie istnieje w ogóle instytucja 'spowiednika' czy czegoś podobnego
> - z założenia wszelkie brudy pierze się samemu lub w gronie najbliższych.
> Samemu - czyli np. w modlitwie, w której przywołujemy postać podobną
> do Chrystusa i wyobrażamy sobie, że ma w ręce wazę z czystym
> nektarem i wlewa ten nektar miłości w nas przez czubek głowy. To przykład,
> jak w mojej religii wygląda praca z 'brudem'. Inny przykład: wyobrażamy
> sobie (jednocześnie mówimy modlitwę-mantrę), że wszystkie nasze troski,
> problemy, zaciemnienia zbierają się w postaci dymu i wraz z wydechem
> dym ten wylatuje z nas przez czubek głowy i rozwiewa się w przestrzeni,
> a z każdym wdechem wpuszczamy w siebie czyste światło i wypełniamy
> się nim. Albo: wyobrażamy sobie świetlistą kulkę - w sercu lub przed sobą,
> ale związaną z sercem (np. cieńkią, swietlistą wstęgą), kulka ta wibruje,
> kołysze się wolniej lub szybciej i pochłania wszelkie nasze problemy,
> odczucia,
> plany, 'wiąże' je - jak pszczoła, która krzątając się w kwiecie obrasta w
> pyłek.
> Co istotne: w podobny sposób oczyszczamy nie tylko to, co formalnie nazywa
> się grzechem. W ten sam sposób możemy postępować nie tylko z troskami,
> ale także z planami na przyszłość czy z uczuciami takimi
> jak nadmierna egzaltacja, euforia itp. Albo ze światem materialnym -
> wyobrażamy
> sobie, że postać podobna do Chrystusa rozlewa życiodajny, czysty,
> świetlisty nektar dookoła nas, we wszystkich ludzi. Albo wyobrażamy sobie,
> że przy wdechu nasze ciało, wypełnione światłem, rozszerza się i stopniowo
> pochłania cały świat dookoła, zamieniając wszystko w światło. Albo
> jeszcze inaczej: wyobrażamy sobie, że cały świat dookoła oczyszczamy
> za pomocą żywiołów: najpierw wyobrażamy sobie/czujemy, że szystko
> w nas i dookoła nas spala intensywny, 'piekielny', 'szalejacy' ogień,
> potem przez popioły przetacza się wichura i rozdmuchuje wszystko
> w przestrzeni, na koniec wszystko zalewa czysta, przejrzysta, przyjemna
> woda i dokładnie wymywa wszelkie resztki 'splamień'.
>
> Trochę się rozpisałem ...
> Mam zgryz - bo nie mam gotowego odpowiednika w chrześcijaństwie,
> nie czuję tematu 'spowiedzi'. Jest kilka istotnych różnic w podejściu
> w stosunku do tego, co pokazałem wyzej:
> 1. Nacisk na to, by na 'spowiednika' wybierać coś, co wydaje się nam
> absolutnie czyste - np. Chrystusa - nie osobę fizyczną, księdza. No chyba,
> że w księdzu widzimy taką czystość - ale w 'mojej religii' zwraca się
> uwagę na to, by mieć gdzieś tę świadomość ograniczeń, by np. wcześniej
> wyobrazic sobie księdza/nauczyciela, że ma w sobie pierwiastek
> Chrystusa, zostaje przez niego wcześniej oczyszczony.
>
> 2. Ograniczona konkretyzacja problemów. W chrześcijańskiej
> spowiedzi, jak mi się zdaje (poproszę o korekty i wyjaśnienia kogoś,
> kto czuje temat dobrze ;) kładzie się nacisk na jasne formułowanie
> 'przewin i grzechów', nazywania brudów po imieniu. W tym co
> przedstawiłem taka konkretyzacja jest tylko etapem wstępnym,
> niewerbalnym, bardziej polega na przywoływaniu przykrych uczuć,
> silnych stanów emocjonalnych lub natrętnych myśli zwiazanych
> z przeszłymi działaniami, np. złymi uczynkami.
> Zaś samą 'procedurę oczyszczania' stosunkowo łatwo możemy
> rozszerzać na swiat fizyczny, na odczucia (nie tylko na uczynki
> przeszłe) takie jak gniew, duma, zazdrość itp. w teraźniejszości
> i w przyszłości.
>
> 3. Ograniczony podział na rzeczy dobre i złe. W 'mojej religii'
> zwraca się uwagę na to, że każde wrażenie - czy się ono wydaje
> dobre, czy złe - warto oczyszczać, przemywać. Więc przywołujemy
> nie tylko rzeczy przykre, straszne, ale także rzeczy przyjemne,
> radosne - i oczyszczamy.
>
> Mając takie spojrzenie, staram się 'poczuć' rytuały oczyszczania
> (jakim jest m.in. spowiedź) praktykowane w kk.
> Jednocześnie jestem daleki od tego, by przejść nad tematem z wnioskiem
> 'bo sakrament spowiedzi jest w ogóle nie potrzebny'. Rozumiem, że można
> na kk patrzeć z perspektywy czysto politycznej i uznać wszelkie
> sakramenty za narzędzia manipulacji itp itd. Ale to zależy od
> perspektywy spojrzenia ... Nikt nas nie zmusza na to, by patrzeć
> na kk z perspektywy politycznej. Można próbować patrzeć
> z perspektywy 'poszukiwacza światła we wszystkim, co istnieje' ;)))
> Próbować ...
ciekawa ta Twoja religia :)
kiwiko
|