| « poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2015-04-07 23:38:16
Temat: Re: Talent artysty?
Użytkownik "Pszemol" <P...@P...com> napisał w wiadomości
news:mg0h89$ls4$1@dont-email.me...
> "Chiron" <c...@o...eu> wrote in message
> news:mg00ef$i3m$1@news.icm.edu.pl...
>>>> Akurat jest na odwrót. Zgadzam się, że coś, co przez kpine nazywa się
>>>> "humanistyczne" jest nakierowane na doczesność człowieka, religia zaś-
>>>> przede wszystkim- na nasze życie wieczne.
>>>
>>> Dodajmy urojone życie wieczne...
>>> W które niektórzy wierzą pod wpływem fałszywych obietnic bez pokrycia.
>> To jest Twoja opinia. Dodajmy, że kompletnie "wymyślona"- czyli bzdurna.
>
> Nie stawiaj równości pomiędzy "wymyślony" a "bzdurny"!
> Ja nie stawiam takiej równości: stwierdzając że coś jest urojone
> potwierdzam tylko FAKT, że nie masz żadnych dowodów na
> istnienie życia po życiu, na istnienie nieba/piekła ani boga
> oceniającego Twoje zachowanie i nagradzającego po śmierci.
>
> Czy możesz zaprzeczyć? No nie możesz...
> Religie wręcz za cnotę uznają WIARĘ BEZ DOWODÓW.
Nie można bez osobistej uwagi- se ne da. Wchodzisz na grupę, która już
praktycznie umiera- to fakt. Jednak- w założeniu- grupa ta ma na celu
dyskusje o psychologii. Czyli czymś, czego kompletnie nie rozumiesz. Nie
masz też pojęcia o jej aparacie pojęciowym. Kręcisz, manipulujesz- byle
wyszlo na Twoje- ale to akurat grupa od tego:-).
No cóż- jak najbardziej coś, co "jest wymyślone" jest bzdurne. O kim się
mówi, że jest taki "wymyślony"? O kimś takim, jak Ty: człowieku, który
zamiast obserwować rzeczywistość i starać się uchwycić jej prawa- wymysla
je- według swego widzimisię. A świat już jest takim, jakim jest. Wymyślanie
go jest śmieszne.
Tak, oczywiście że religie uznają wiarę. Wiara przecież nie potrzebuje
dowodów- zdanie :"Religie wręcz za cnotę uznają WIARĘ BEZ DOWODÓW." jest
bez sensu.
>>>> Tyle, że Właśnie ten "humanizm" odczłowiecza.
>>>> Czy taki "humanista" na ten przykład ma coś ważniejszego niż swoje
>>>> własne życie? No przecież, że nie.
>>>
>>> I tu się mylisz. Nie rozumiesz humanizmu!
>>> Humanista bardzo dba o dobro innego człowieka bo humanista
>>> wie, że każdy z nas ma TYLKO to doczesne życie - nie łudzimy
>>> się jakimiś wymyślonymi życiami po życiu.
>> To jest perełka. I zapewne wejdzie do zbiorów genialnej mysli ludzkiej.
>
> Fascynujące jest to, że nie dostrzegasz że sam tkwisz w błędzie...
>
Czyżby? O tym dalej.
>> Rozbierzmy sobie to logicznie:
>> 1. ZAŁOŻENIE
>> Jest człowiek, który ma przekonanie, że ma TYLKO doczesne życie- tak,
>> jak inni ludzie. Nazwijmy go "humanista".
>> 2.TEZA
>> humanista bardzo dba o dobro innych ludzi
>>
>> bardzo proszę przeprowadzić mi to rozumowanie- zgodnie z zasadami logiki.
>
> Ależ to bardzo proste. Humanista ceni sobie bardzo swoje życie.
zgoda- może być.
> Wie, że nic poza tym życiem doczesnym nie ma. Nie wierzy w żadne
> opowiastki o niebie, piekle czy farmazony o jakieś reinkarnacji...
Nie wierzy w siłę wyższą. Określenie typu "farmazony o jakieś reinkarnacji"
jest inwektywą, i mówi o stosującym ją, nie zaś o opisywanej rzeczy.
> Wie też, że wszyscy wokół niego nic poza życiem doczesnym nie mają.
> A więc wie, że życie, zdrowie i ogólne dobre samopoczucie jest wartością
> dla wszystkich ludzi, zwierząt, roślin - zgodnie z UNIWERSALNĄ zasadą
> (przestrzeganą zdaje się również w Twojej religii?) "nie rób drugiemu
> co Tobie niemiłe"
UWAGA! BZDET! Pszemolu- do jasnego anioła! Zasada "nie czyń drugiemu..."
wywodzi się z uniwersalnej, religijnej zasady pewnej..."wzajemności". Jeśli
wychodzisz do świata z miłością- to on Ci miłością odpowie. Jeśli z
nienawiścią- tak też Ci odpowie. Tej zasady nie da się wywieść z
aateistycznego świata. Dlaczego miało by tak być? Ty- nie masz prawa tej
zasady przywoływać. Chyba że dokonasz cudu- no ale z cudami to też nie
możesz, jako ateista wychodzić- więc choćby w tym momencie całe Twoje
rozumowanie leży i kwiczy. Ateista- czy będzie humanistą czy onanistą- nie
koniecznie będzie tę zasadę wyznawać. Wręcz przeciwnie. Dlaczego miałby?
Zagarnąć jak najwięcej dla siebie- przecież z jego punktu widzenia wszystko
kończy się w momencie sekcji jego zwłok.
>humanista będzie szanował życie i zdrowie drugiego
> człowieka, nie będzie zabijał niepotrzebnie zwierząt ani niszczył dla
> zabawy przyrody go otaczającej.
Jak wyżej- kompletny bzdet, nie dający się wywieźć z ateistycznego
światopoglądu. Wiem, politgramotne media uczą, co zamiast religii: bądź
fajny, segreguj śmieci, etc. A Pszemole to łykają jak żabka muł.
> Logiczne jest też, że będzie chciał żyć
> jak najczyściej, jak najładniej, jak najzdrowiej, a więc będzie oszczędzał
> zasoby naturalne, nie będzie zatruwał środowiska, nie będzie śmiecił
> czy palił, niszczył, burzył - będzie budował, będzie sprzątał, będzie
> dbał.
> Logiczne?
Dodatkowo- oczywiście człowieki, a humaniści w szczególności, są wręcz
przesiąknięci logiką boolowska. Z tego powodu nie palą, nei piją, i w ogóle
ich wybory życiowe są wyłącznie beznamiętnie logiczne.
Pszemolu- idź spać. Jesteś pijany.
> A teraz zastanów się co jest logiczne dla kogoś, kto jest tu, na Ziemii
> "przejazdem" i ceni sobie jedynie życie po śmierci: ano będzie on
> wykorzystywał, niszczył, marnował, nieoszczędzał, śmiecił, palił...
> Po co dbać o Ziemię? Nasz "nędzny padół"? No po co? Po co dbać
> o zdrowie? Po co dbać o życie? Przecież to nielogiczne...
> Logiczne jest dla każdego wiernego aby robić wszystko by trafić
> szybko do nieba: im krócej będziesz tu żył, na Ziemii, tym szybciej
> spotkasz się ze swoim bogiem i będziesz mu mógł całować stopy.
To może robić (dbać o innych) tylko istota przesiąknięta MIŁOŚCIĄ. Człowiek
religijny wie, że to wszystko tu- to tylko marność. Ma dzieci, które kocha-
i choćby tylko dlatego będzie chciał im przekazać (ogólnie) środowisko w
którym im przyjdzie żyć- w lepszym stanie. Każde inne działanie będzie
działaniem na szkodę własnej przyszlości (czyli: własnej progenitury). I im
więcej w nim miłości- tym bardziej tak będzie postepować. Postępując tak,
zbliża się do Boga- który przecież sam jest czystą Miłością.
Ateiście- humaniście nie są w tym sensie potrzebne dzieci. Dla niego- jak
pisałem- wszystko kończy się w momencie śmierci. Najważniejsze- to ten
moment odwlec- jak najdalej. Marzeniem jest więc materialna nieśmiertelność
(czego jak udowodniłes- kompletnie nie kumasz). A to fatalna perspektywa-
dla reszty świata.
> Oczywiście znam nauki Kościoła: kochaj bliźniego swego i tym podobne
> nielogiczne farmazony: przecież jeśli Twoim celem jest umrzeć i żyć
> po śmierci to również celem Twojego bliźniego jest umrzeć i żyć po
> śmierci, więc żaden z Was nie dba o to aby rozkręcać prosperity tu
> na Ziemii, nie dba o to aby oszczędzać zasoby, nie dba o to aby dbać
> o zwierzęta czy rośliny bo przecież one duszy nie mają, prawda? Itp,
> itd...
Brednia goni brednię. Przeczytaj powyższe. Nawet, jeśli nie ma własnych
dzieci- będą istota kochająca- będzie postępować (starać się) zgodnie z
zasadami bożej Miłości.
>>>> To stwarza zupełnie inną perspektywę dla kogoś takiego,
>>>> a inną- dla osoby religijnej.
>>>
>>> Zgadza się, perspektywa człowieka motywowanego życiem po śmierci
>>> jest totalnie inna: ma on w nosie drugiego człowieka, martwi się tylko
>>> o swoje grzechy, o swoje lizusostwo do urojonej bozi, prawda? :-)))
>> Sprawia to, że rzadko komu udaje się aż tyle z Toba rozmawiać, co mnie.
>> Nawet Ty powinieneś wiedzieć, że "lizusostwo do urojonej bozi"
>> polegać MUSI na miłości bliźniego.
>
> Tak jak komunizm w teorii miał dbać o dobro wszystkich obywateli...
> Jeśli tworzysz zasady sztuczne, idące pod prąd ideałom nadrzędnym
> i presjom które są w ludzkiej naturze to te reguły i zasady będą łamane.
> Jeśli dla Ciebie nadrzędnym życiem jest życie po śmierci to żeby nie
> wiem co nie będziesz dbał o życie tu na Ziemii, nawet jak by takie
> było 1 przykazanie... Tymczasem właśnie ludzie się nienawidzą za to,
> że wierzą w innego boga, że mają inne religie, że chodzą do innych
> kościołów. No i popatrz na religie które nagradzają za poświęcenie
> życia dla słusznej sprawy: muzułmańskich samobójców którzy idą
> na skróty do nieba - czy humanizm jest w stanie coś takiego motywować?
> No nie... do takich absurdów zdolne są tylko religie.
>>>> Temat wdzięczny dla literatury, filmów- np fizyczna nieśmiertelność.
>>>> Oczywiście- nieśmiertelność nie oznacza: niezniszczalność. Czlowiek
>>>> nieśmiertelny, niestarzejący się, wiecznie zdrowy. Załóżmy, że nauka do
>>>> tego dojdzie. "Humanista" się ucieszy. Powie, że to szczyt marzeń. A w
>>>> perspektywie- zastanawiałeś się, jaką perspektywę mieć będzie człowiek
>>>> nieśmiertelny? Nieśmiertelny- a zarazem areligijny. Sam pomyśl-
>>>> przecież to zagłada ludzkości
>>>
>>> Poiskrzyło Ci w głowie, zrobiło się spięcie i nagle gadasz zupełnie
>>> o czymś innym - odpłynąłeś daleko, daleko - daj znać jak wrócisz.
>>
>> Wiem, że dla Ciebie zrozumienie tego wymagało by czegoś, co w rozwoju
>> osobistym nazywamy przejściem samego siebie. Nie rozumiesz, że podałem
>> właśnie przykład na coś, co nie tylko że ma związek z tematem, ale z
>> tematu wprost wynika.
>
> Próbujesz napisać mi, że nieśmiertelnośc ma związek z tematem...
> Nie zaprzeczam - jak każda dygresja ma jakiś tam związek.
> Ale jest dygresją, wątkiem bocznym, nie na główny temat.
> Ale jak chcesz już gadać o nieśmiertelności to jest ona zarówno
> kiepskim pomysłem dla humanisty (bo szybko braknie zasobów
> na planecie dla wszystkich ludzi, postęp geometryczny znasz?)
> jak i dla wiernych, bo przecież niesmiertelność oznacza wieczne
> życie w ziemskim grajdole i niemożność zjednania się ze swoim
> bogiem i niemożność całowania mu stóp, jaki w tym cielesnym życiu
> wiecznym sens dla człowieka wierzącego? Żaden...
> Jak sam widzisz, temat nieśmiertelności cielesnej w rozmowie
> która przeciwstawia humanizm religijności nie ma sensu.
Pszemolu. Masz kompletnie skrzywioną wizję religii. Jak każdy człowiek,
który wierzy w nieistnienie Boga (bogów). Weź może się zastanów, czy w 80000
letniej historii człowieka zachowały się jakieś informacje o cywilizacji
ateistów? Nic o tym nie wiem. Wnoszę, że takiej nie było. Jak uważasz,
dlaczego?
--
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2015-04-08 01:33:56
Temat: Re: Talent artysty?"Chiron" <c...@o...eu> wrote in message
news:mg1im9$k3v$1@node2.news.atman.pl...
>> Czy możesz zaprzeczyć? No nie możesz...
>> Religie wręcz za cnotę uznają WIARĘ BEZ DOWODÓW.
> Nie można bez osobistej uwagi- se ne da.
Ale nawet osobiste się nie liczą.
"Uwierzyłeś (Tomaszu) dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś?
Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli", pamiętasz?
A więc wszelkie DOWODY, nawet te osobiste (tylko Ty
miałeś widzenie, inni nie widzieli) nie są zacnym powodem wiary.
> No cóż- jak najbardziej coś, co "jest wymyślone" jest bzdurne.
Umówmy się w takim razie, że dla Ciebie jest znak równości,
dla mnie go nie ma. Dowód? Każdy nowy pomysł jest
wymyślony a nie każdy nowy pomysł będzie bzdurny - c.b.d.u
> O kim się mówi, że jest taki "wymyślony"?
> O kimś takim, jak Ty:
Unikaj argumentów personalnych bo sam ich nie lubisz użytych przeciw sobie!
> Tak, oczywiście że religie uznają wiarę. Wiara przecież nie potrzebuje
> dowodów- zdanie :"Religie wręcz za cnotę uznają WIARĘ BEZ DOWODÓW." jest
> bez sensu.
Według Ciebie.
Według mnie, wiara bez dowodów jest KWINTESENCJĄ wiary.
>>> Rozbierzmy sobie to logicznie:
>>> 1. ZAŁOŻENIE
>>> Jest człowiek, który ma przekonanie, że ma TYLKO doczesne życie- tak,
>>> jak inni ludzie. Nazwijmy go "humanista".
>>> 2.TEZA
>>> humanista bardzo dba o dobro innych ludzi
>>>
>>> bardzo proszę przeprowadzić mi to rozumowanie- zgodnie z zasadami
>>> logiki.
>>
>> Ależ to bardzo proste. Humanista ceni sobie bardzo swoje życie.
> zgoda- może być.
>> Wie, że nic poza tym życiem doczesnym nie ma. Nie wierzy w żadne
>> opowiastki o niebie, piekle czy farmazony o jakieś reinkarnacji...
> Nie wierzy w siłę wyższą. Określenie typu "farmazony o jakieś
> reinkarnacji" jest inwektywą, i mówi o stosującym ją, nie zaś o opisywanej
> rzeczy.
W porządku - farmazony ma wydźwięk negatywny - zgoda.
Bo ja uważam to za farmazony. Takie same jak o dziewiczym
poczęciu czy historyjki o smażeniu się w piekle - farmazony.
Mam prawo do swoich opinii na temat cudzych pomysłów?
Mam. Czy mam prawo je wyrażać? Ano mam. Więc nie czepiaj się :-)
A więc wracając do meritum - dla humanisty życie ludzkie, swoje
lub cudze, stanowi wartość ponad wartości. Fajnie że się zgadzamy.
>> Wie też, że wszyscy wokół niego nic poza życiem doczesnym nie mają.
>> A więc wie, że życie, zdrowie i ogólne dobre samopoczucie jest wartością
>> dla wszystkich ludzi, zwierząt, roślin - zgodnie z UNIWERSALNĄ zasadą
>> (przestrzeganą zdaje się również w Twojej religii?) "nie rób drugiemu
>> co Tobie niemiłe"
> UWAGA! BZDET! Pszemolu- do jasnego anioła! Zasada "nie czyń drugiemu..."
> wywodzi się z uniwersalnej, religijnej zasady pewnej..."wzajemności".
Jeśli religijnej to nie uniwersalnej.
Jeśli uniwersalnej to nie ma ona z religijnością nic wspólnego.
Nie przypisuj religii autorstwa pewnych uniwersalnych pomysłów!
Do przestrzegania zasady wzajemności NIE POTRZEBUJESZ być
człowiekiem religijnym! Wystarczy że żyjesz w stadzie i jest to
logiczna, bardzo racjonalna postawa - nie chcesz czynić innym
nic złego bo zdajesz sobie sprawę że zawsze znajdzie się ktoś
silniejszy, sprytniejszy od Ciebie który Tobie zrobi ziaziu...
Nie potrzebujesz tu żadnej siły "wyższej" patrzącej na Ciebie z nieba.
> Jeśli wychodzisz do świata z miłością- to on Ci miłością odpowie.
> Jeśli z nienawiścią- tak też Ci odpowie. Tej zasady nie da się wywieść
> z aateistycznego świata.
Właśnie to zrobiłem ciut wyżej.
Zwykła, racjonalna, materialistyczna logika prowadzi do
takich wniosków i takiej strategii.
> Dlaczego miało by tak być? Ty- nie masz prawa tej zasady przywoływać.
To Ty nie masz prawa nazywać uniwersalnych zasad
humanizmu religijnymi!
> Ateista- czy będzie humanistą czy onanistą- nie koniecznie będzie tę
> zasadę wyznawać.
Widzę, że nie pozostałeś zbyt długo dłużny za moje nazwanie
religijnych koncepcji farmazonami - jakieś onanizmy się pojawiły...
Skąd? To miało być coś śmiesznego? Bardzo infantylne i tyle.
> Zagarnąć jak najwięcej dla siebie- przecież z jego punktu widzenia
> wszystko kończy się w momencie sekcji jego zwłok.
Strategia zagarniania najwięcej dla siebie jest bezmyślna
i krótkowzroczna. Na dłuższą metę prowadzi do konfliktów, bitki,
wojen, śmierci. Strategia bardzo kosztowna dla ateisty/humanisty.
Moze w tej strategii stracić wszystko co ma: życie.
Wręcz przeciwnie - taka strategia jest bardzo skuteczna dla człowieka
religijnego. Już tłumaczę: jestem złym człowiekiem, niszczę, palę,
marnotrawię wszystko dookoła mnie. Gwałcę, zabijam - wszczynam
wojny. W pewnym momencie, być może na łożu śmierci, obiecuję
poprawę, wyrażam skruchę, idę do kościółka w Wielkanoc i dostaję
całkowite odpuszczenie za swoje grzechy. Nagromadzone w czasie
okresu grzesznego bogactwa zatrzymuję, przekazuję potomnym.
http://www.faustyna.pl/zmbm/odpust-zupelny-na-swieto
-milosierdzia/
Super strategia!
O synu marnotrawnym w Biblii czytałeś?
Czego Cię ta opowieść uczy?
>>humanista będzie szanował życie i zdrowie drugiego
>> człowieka, nie będzie zabijał niepotrzebnie zwierząt ani niszczył dla
>> zabawy przyrody go otaczającej.
> Jak wyżej- kompletny bzdet, nie dający się wywieźć z ateistycznego
> światopoglądu. Wiem, politgramotne media uczą, co zamiast religii:
> bądź fajny, segreguj śmieci, etc. A Pszemole to łykają jak żabka muł.
Bzdet bo tego nie rozumiesz... Twoja strategia jest krótkowzroczna.
Wydaje Ci się że ateista powinien niszczyć, podpalać, zabijać.
Jesteś w błędzie.
>> Logiczne jest też, że będzie chciał żyć
>> jak najczyściej, jak najładniej, jak najzdrowiej, a więc będzie
>> oszczędzał
>> zasoby naturalne, nie będzie zatruwał środowiska, nie będzie śmiecił
>> czy palił, niszczył, burzył - będzie budował, będzie sprzątał, będzie
>> dbał.
>> Logiczne?
> Dodatkowo- oczywiście człowieki, a humaniści w szczególności, są wręcz
> przesiąknięci logiką boolowska. Z tego powodu nie palą, nei piją, i w
> ogóle ich wybory życiowe są wyłącznie beznamiętnie logiczne.
> Pszemolu- idź spać. Jesteś pijany.
Argument personalny? Znowu?
Nie mówiłem o paleniu papierosów - źle zinterpretowałeś frazę
"nie będzie śmiecił czy palił, niszczył, burzył" - oczywiście chodziło
o palenie w sensie podpalanie ognia, niszczenie.
>> A teraz zastanów się co jest logiczne dla kogoś, kto jest tu, na Ziemii
>> "przejazdem" i ceni sobie jedynie życie po śmierci: ano będzie on
>> wykorzystywał, niszczył, marnował, nieoszczędzał, śmiecił, palił...
>> Po co dbać o Ziemię? Nasz "nędzny padół"? No po co? Po co dbać
>> o zdrowie? Po co dbać o życie? Przecież to nielogiczne...
>> Logiczne jest dla każdego wiernego aby robić wszystko by trafić
>> szybko do nieba: im krócej będziesz tu żył, na Ziemii, tym szybciej
>> spotkasz się ze swoim bogiem i będziesz mu mógł całować stopy.
> To może robić (dbać o innych) tylko istota przesiąknięta MIŁOŚCIĄ.
A gdzieś widzisz sprzeczność miłości z humanizmem może?
> Człowiek religijny wie, że to wszystko tu- to tylko marność.
> Ma dzieci, które kocha- i choćby tylko dlatego będzie
> chciał im przekazać (ogólnie) środowisko w którym im przyjdzie żyć- w
> lepszym stanie. Każde inne działanie będzie działaniem na szkodę własnej
> przyszlości (czyli: własnej progenitury). I im więcej w nim miłości- tym
> bardziej tak będzie postepować. Postępując tak, zbliża się do Boga- który
> przecież sam jest czystą Miłością.
Który bóg jest czystą miłością? Przypomnij mi proszę...
Chyba nie mówisz o tym mściwym i okrutnym schizofreniku z Biblii?
> Ateiście- humaniście nie są w tym sensie potrzebne dzieci. Dla niego- jak
> pisałem- wszystko kończy się w momencie śmierci. Najważniejsze- to ten
> moment odwlec- jak najdalej. Marzeniem jest więc materialna
> nieśmiertelność (czego jak udowodniłes- kompletnie nie kumasz). A to
> fatalna perspektywa- dla reszty świata.
I tu znów się mylisz. Nie rozumiesz filozofii którą krytykujesz.
Owszem, jego życie kończy się w czasie śmierci. Gaśnie światło i już.
Nieśmiertelność dla ateisty jest właśnie w kolejnych pokoleniach.
Mogą to być własne dzieci, mogą to być dzieci nauczyciela,
mogą to być dobra wytworzone dla następnych pokoleń pracą swoich rąk.
Każdy inaczej się realizuje, co innego po sobie zostawia...
Newton, Einstein, Tesla - są nieśmiertelni na naszych ustach, mimo że ich
ciało już dawno zgniło ich pomysły żyją do dziś, ich wkład w rozwój
ludzkości jest i będzie nieśmiertelny.
>> Oczywiście znam nauki Kościoła: kochaj bliźniego swego i tym podobne
>> nielogiczne farmazony: przecież jeśli Twoim celem jest umrzeć i żyć
>> po śmierci to również celem Twojego bliźniego jest umrzeć i żyć po
>> śmierci, więc żaden z Was nie dba o to aby rozkręcać prosperity tu
>> na Ziemii, nie dba o to aby oszczędzać zasoby, nie dba o to aby dbać
>> o zwierzęta czy rośliny bo przecież one duszy nie mają, prawda? Itp,
>> itd...
> Brednia goni brednię. Przeczytaj powyższe. Nawet, jeśli nie ma własnych
> dzieci- będą istota kochająca- będzie postępować (starać się) zgodnie z
> zasadami bożej Miłości.
Widzę już takich religijnych miłosiernych pogromców Żydów
albo religijnych miłosiernych muzułmanów niedawno mordujących
setki chrześcijan - ociekają miłością bożą...
No ale czemu się tu dziwić, skoro nauki z Qran czy Biblii najeżone
okrucieństwem, zemstą, gwałtem, niewolnictwem i niesprawiedliwością...
> Pszemolu. Masz kompletnie skrzywioną wizję religii.
O tak? A jaka jest Twoja wizja humanizmu czy ateizmu?
Skąd czerpiesz swoje wiadomości na ten temat?
Bo ja uczęszczałem na katechezę (katolicką) w Polsce,
przystąpiłem do komunii świętej, bierzmowania.
Znam religijny świat przynajmniej od katolickiej strony
od podszewki. Ty co wiesz na temat ateizmu/humanizmu?
> Jak każdy człowiek, który wierzy w nieistnienie Boga (bogów).
Sam jesteś człowiekiem który wierzy w nieistnienie Zeusa, czyż nie?
> Weź może się zastanów, czy w 80000 letniej historii człowieka zachowały
> się jakieś informacje o cywilizacji ateistów? Nic o tym nie wiem. Wnoszę,
> że takiej nie było. Jak uważasz, dlaczego?
Nie mam pojęcia dlaczego...
Może dlatego że ludzie są na tyle prymitywni że potrzebują
boga do tego aby mieć niewidzialnego policjanta? Może potrzebują
straszenia piekłem? Nie wiem - ja nie potrzebuję tego aby być dobry.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2015-04-08 03:34:25
Temat: Re: Talent artysty?"glob" <r...@g...com> wrote in message
news:bf7f6cd3-decb-4e49-9d0a-145fd0fe4499@googlegrou
ps.com...
> Masz w europie bunt humanistyczny do nauki
> w dwudziestym wieku, egzystencjalizm......
Gdzie ten bunt zauważyłeś? Przybliż mi go, proszę...
[...]ciach spory czy obiektywne czy subiektywne...[...]
Dla mnie od samego początku dziwne jest stawianie tego problemu
tak biało - czarno. Są pewne części otaczającej nas i tkwiącej w nas
rzeczywistości które są obiektywne, od nas samych czy naszego
postrzegania czy interpretacji niezależne a części które są subiektywne...
Nie twarzajmy fałszywej dihotomii - nie wmawiajmy sobie że cały
świat musi być albo obiektywny albo subiektywny bo to przecież
nieprawda.
> Cóż pozostaje? Wielu znajdzie ostoję w wierze, ale trudno zaprzeczyć
> że spora część inteligencji polskiej wyszła z tych kryzysów zupełnie
> bezdomna i zdezorientowana---bo ci ludzie stracili wiarę w Boga, ale
> do nauki też nie nabrali nabożeństwa, wręcz przeciwnie, ona coraz
> większe wzbudza w nich zastrzeżenia.
Nie znam tych inteligentnych zagubionych, bezdomnych
i zdezorientowanych. Znasz kogoś takiego osobiście?
Ja się obracam w gronie ludzi inteligentnych i bardzo mało
w śród nich ludzi wierzących a jeszcze mniej chodzących
i wspierających religie zorganizowane jak Kościół RK...
Ale jeśli komuś coś wiara w boga daje, w czymś go wzmacnia,
w czymś dodaje sił to niech sobie wierzy... mi to nie przeszkadza.
Niech się on przeżegnuje przed egzaminem, przed trudnym
podniesieniem czegoś, czy przed zrobieniem czegoś co się boi.
Jest to dla mnie równie śmieszne co łapanie się za guzik jak
przechodzi kominiarz czy też lamentowanie nad rozbitym lustrem.
Niezmiennie będę religię uważał za protezę wzmacniającą
kulawy mózg ale żadnemu inwalidzie laski nie będę odbierał ;-)
Można się z tego faktu cieszyć, można ubolewać ale trend
jest na świecie wyraźny: przybywa ludzi religijnych...
http://www.pewforum.org/2015/04/02/religious-project
ions-2010-2050/
Ale nie dlatego że niewierni się nawracają - bo tu raczej jest
odwrotnie. Tendencja jest wzrostowa bo religia to wirus umysłu
którym zakażają nas w dzieciństwie nasi własni rodzice...
Populacje wysokorozwinięte cywilizacyjnie, gdzie średnio
ponad połowa społeczeństwa uważa się za niereligijnych
mają często ujemny przyrost naturalny... Populacje z tak
zwanych krajów "3-świata", gdzie szerzy się bieda, choroby i brak
wykształcenia obfitują w religijnego wirusa... Niestety (dla
Was, Chrześcijan) mają duży przyrost naturalny kraje obecnie
obfitujące w muzułmanów, a jak wiemy religię się wysysa
z mlekiem matki, więc wiernych przybywa głównie muzułmanom!
Ubywa ateistów i chrześcijan. Warto sobie progrnozy przeanalizować.
> Tym wykolejeńcom egzystencjalizm
> może zapewnić postawę nową, nowoczesną, wzbogaconą ostatnimi
> odkryciami wiedzy, ale przeciwstawiającą suchej nauce naszą ludzkość,
> naszą wieczystą odrębność człowieczą. Gdyby w Polsce egzystencjalizm
> był lepiej znany, dostarczyłby wspaniałego arsenału do walki o ludzką
> godność i wolność.
Czy cały ten post to były Twoje słowa czy to czyjś cytat?
Nie wiem z kim polemizuję... ;-)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2015-04-08 07:44:29
Temat: Re: Talent artysty?Pszemol
"glob" <r...@g...com> wrote in message
news:bf7f6cd3-decb-4e49-9d0a-145fd0fe4499@googlegrou
ps.com...
> Masz w europie bunt humanistyczny do nauki
> w dwudziestym wieku, egzystencjalizm......
Gdzie ten bunt zauważyłeś? Przybliż mi go, proszę...
[...]ciach spory czy obiektywne czy subiektywne...[...]
Dla mnie od samego początku dziwne jest stawianie tego problemu
tak biało - czarno. Są pewne części otaczającej nas i tkwiącej w nas
rzeczywistości które są obiektywne, od nas samych czy naszego
postrzegania czy interpretacji niezależne a części które są subiektywne...
Nie twarzajmy fałszywej dihotomii - nie wmawiajmy sobie że cały
świat musi być albo obiektywny albo subiektywny bo to przecież
nieprawda.
> Cóż pozostaje? Wielu znajdzie ostoję w wierze, ale trudno zaprzeczyć
> że spora część inteligencji polskiej wyszła z tych kryzysów zupełnie
> bezdomna i zdezorientowana---bo ci ludzie stracili wiarę w Boga, ale
> do nauki też nie nabrali nabożeństwa, wręcz przeciwnie, ona coraz
> większe wzbudza w nich zastrzeżenia.
Nie znam tych inteligentnych zagubionych, bezdomnych
i zdezorientowanych. Znasz kogoś takiego osobiście?
Ja się obracam w gronie ludzi inteligentnych i bardzo mało
w śród nich ludzi wierzących a jeszcze mniej chodzących
i wspierających religie zorganizowane jak Kościół RK...
Ale jeśli komuś coś wiara w boga daje, w czymś go wzmacnia,
w czymś dodaje sił to niech sobie wierzy... mi to nie przeszkadza.
Niech się on przeżegnuje przed egzaminem, przed trudnym
podniesieniem czegoś, czy przed zrobieniem czegoś co się boi.
Jest to dla mnie równie śmieszne co łapanie się za guzik jak
przechodzi kominiarz czy też lamentowanie nad rozbitym lustrem.
Niezmiennie będę religię uważał za protezę wzmacniającą
kulawy mózg ale żadnemu inwalidzie laski nie będę odbierał ;-)
Można się z tego faktu cieszyć, można ubolewać ale trend
jest na świecie wyraźny: przybywa ludzi religijnych...
http://www.pewforum.org/2015/04/02/religious-project
ions-2010-2050/
Ale nie dlatego że niewierni się nawracają - bo tu raczej jest
odwrotnie. Tendencja jest wzrostowa bo religia to wirus umysłu
którym zakażają nas w dzieciństwie nasi własni rodzice...
Populacje wysokorozwinięte cywilizacyjnie, gdzie średnio
ponad połowa społeczeństwa uważa się za niereligijnych
mają często ujemny przyrost naturalny... Populacje z tak
zwanych krajów "3-świata", gdzie szerzy się bieda, choroby i brak
wykształcenia obfitują w religijnego wirusa... Niestety (dla
Was, Chrześcijan) mają duży przyrost naturalny kraje obecnie
obfitujące w muzułmanów, a jak wiemy religię się wysysa
z mlekiem matki, więc wiernych przybywa głównie muzułmanom!
Ubywa ateistów i chrześcijan. Warto sobie progrnozy przeanalizować.
> Tym wykolejeńcom egzystencjalizm
> może zapewnić postawę nową, nowoczesną, wzbogaconą ostatnimi
> odkryciami wiedzy, ale przeciwstawiającą suchej nauce naszą ludzkość,
> naszą wieczystą odrębność człowieczą. Gdyby w Polsce egzystencjalizm
> był lepiej znany, dostarczyłby wspaniałego arsenału do walki o ludzką
> godność i wolność.
Czy cały ten post to były Twoje słowa czy to czyjś cytat?
Nie wiem z kim polemizuję... ;-)
To Gombrowicz lata 50 opisuje bunt do nauki który odbywał się na zachodzie,
przeczytaj dobrze bo on nie lał wody, tylko trzeba zrozumieć o co idzie. Można
powiedzieć że doktryna w nauce obiektywizmu to dokładnie religia naukowa, która
odrywa się od człowieka i tym samym nie potrafi już dostrzec , że każdy z nich
podejmuje wolny wybór nawet jak głosi że go nie ma. Bo jest abstrakcyjna, jej dogmaty
są stadne, komunizujące, bo komunizm oparty był o metodologie naukową i dlatego był
taki teoretyczny że teoria jedno a życie zupełnie coś innego. To obecnie poprawiono,
Marksizm poprawiono, jest właśnie pozbawiony tej naukowości obiektywnej, dla której
człowiek to mięso bo oderwani przez naukę od człowieka innych traktują nieludzko. I
w tym momencie wchodzi ci postmodernizm i można zrozumieć w jakim będzie jest portal
racjonalista, ludzi oderwanych w koncepcjach naukowych, które wyznają a nie
rozumieją, ich postulaty już wiadomo że były szkodliwe, bo są tak samo oderwani od
rzeczywistości jak komuniści czy katolicy. Ewolucja umysły idzie z góry na dół,
zbiżamy się do życia, aby go wyrazić pojęciami, dogmaty naukowe bardzo fałszują życie
i tu stanie przeciwko nauce sztuka jak u Gombrowicza.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2015-04-08 08:03:47
Temat: Re: Talent artysty?Przemol
Trochę Gombrowicz;
Dlaczego więc między mną a nimi ta antypatia... i jakby, odwracając się ode mnie, w
innym zmierzali kierunku... Ich dzieła -- czy to nouveau roman français, czy ich
socjologia, lingwistyka, czy krytyka literacka -- nacechowane są dążeniem duchowym,
które mnie się wydaje, doprawdy, niemiłe, nieprzyjemne, niewłaściwe, niepraktyczne,
nieskuteczne... Zapewne, najważniejsze co nas dzieli, to że oni są z nauki, a ja ze
sztuki. Zalatują uniwersytetem. Ta ich świadoma i zawzięta pedanteria. Ich
profesorskość. Zgryźliwość, zaciętość w nudzie, nietowarzyskość, intelektualna duma,
surowość... ich maniery mnie rażą, ich język jest zanadto wywindowany... Ale to nie
wszystko. Istnieje głębsza racja tej między nami obrazy. Gdy ja chcę być
rozluźnieniem, oni są kurczowi, napięci, sztywni i zacietrzewieni... i gdy ja dążę
"ku sobie" oni wciąż -- od dawna już -- dyszą żądzą samounicestwienia, chcą wyjść z
siebie, opuścić siebie. Obiekt. Obiektywizm. Jakaś asceza, prawie średniowieczna. Ta
jakaś "czystość", która ich pociąga w odczłowieczeniu. Ale ten ich obiektywizm nie
jest chłodny (choć chciałby być lodowaty), czai się w nim żądło intencji agresywnej,
coś prowokującego, tak, to prowokacja. I z pewnym zdziwieniem witam nomenklaturę
(która wydawała się na zawsze pogrzebana) bliską nieraz astrologii, kabale, magii, a
wojowniczą, a pełną przekory, co tak mi wygląda jak gdyby śmierć odżywała...
Otóż dla mnie wszelkie dążenie człowieka do wydobycia się z siebie, czy to będzie
czysta estetyka, czy czysty strukturalizm, czy religia, marksizm -- jest naiwnością,
skazaną na fiasko. To rodzaj męczeńskiego mistycyzmu. I temu dążeniu do
odczłowieczenia (które zresztą sam podejmuję), musi koniecznie towarzyszyć dążenie do
uczłowieczenia, w przeciwnym razie rzeczywistość rozpada się, jak domek z kart, i
grozi utonięcie w werbalizmie nierzeczywistości. Nie, formułami nie nasycicie! Wasze
konstrukcje, te wasze gmachy, pozostaną puste póki w nich ktoś nie zamieszka. Im
bardziej człowiek staje się wam nieuchwytny, nieosiągalny, otchłanny, zanurzony w
innych żywiołach, uwięziony w formach, jak gdyby nie własnymi ustami artykułowany,
tym bardziej nagląca, paląca, staje się obecność człowieka zwyczajnego, takiego jakim
go mamy w codziennym naszym doświadczeniu i codziennym naszym odczuwaniu: człowiek z
kawiarni, z ulicy, konkretnie nam dany. Osiągnięcie pogranicza ludzkiego musi być
natychmiast zrównoważone gwałtownym wycofaniem się w zwykłą ludzkość i w ludzką
przeciętność. Można się zanurzać w otchłani ludzkiej, ale pod warunkiem, że się znów
wypłynie na powierzchnię. Gdyby jednak chciano ode mnie najgłębszej i najtrudniejszej
definicji tego kogoś, o kim mówię, że powinien zamieszkać w tych tam strukturach i
konstrukcjach, powiedziałbym po prostu, że ten ktoś, to Ból. Albowiem rzeczywistość
to to, co stawia opór; czyli to, co boli. A człowiek rzeczywisty to taki, którego
boli.
Cokolwiek by nam nie opowiadano, istnieje na całym obszarze Wszechświata, w całej
przestrzeni Bytu, jeden jedyny element okropny, niemożliwy, nie do przyjęcia, jedna
jedyna rzecz naprawdę i absolutnie przeciwna nam, a miażdżąca: ból. Na nim, na niczym
innym, oparta jest cała dynamika istnienia. Usuńcie ból, a świat stanie się
obojętny...
Ba! To może za poważne, żeby na ten temat filozofować... Naprawdę groźne. Ale
chciałbym zanotować, że dla tych myślicieli (jak i dla innych) świat jest ciągle,
mimo wszystko, terenem raczej spokojnych, jeśli nie olimpijskich, spekulacji
mózgowych. Te wszystkie analizy są zdrowe o tyle, że, jak widać, są produkowane przez
profesorów nieźle się miewających i wygodnie umieszczonych w swoich fotelach.
Zupełnie dziecinne lekceważenie bólu jest u podstaw tego niezmordowanego układania
klocków intelektualnych. Jeśli już sartrowska wolność nie czuje bólu, nie dość się go
lęka, to te dzisiejsze obiektywizmy robią wrażenie czegoś spłodzonego w stanie
znieczulenia.
Wtorek
Że komunizm jest w teorii swojej naukowy -- że te dwa światy, nauka i komunizm, są
blisko spokrewnione -- że więc i nauka ma tendencje komunizującą -- ależ jasne, jak
słońce! Tłumaczyłem niedawno profesorowi Teranowi (w Quequenie), że jeśli młodzież
uniwersytecka lubi na ogół czerwień, to nie za sprawą agitatorów, a tylko wskutek
swojej kultury naukowej. Czczą i wyznają wiedzę; komunizm ukazuje się im w aureoli
scjentyzmu.
Pokrewieństwo -- autentyczne -- z przemożnym duchem nauki jest karta atutową
rewolucji w grze o podbój świata. Jeśli dopłyną do mety, to na tej naukowej fali,
która wszystko zalewa. Dziwne natomiast jest zachowanie się sztuki w zimnej wojnie --
jak mogła nie dostrzec, że jej miejsce po przeciwnej stronie barykady? To naprawdę
dziwi -- ma ona przecież we krwi tyle antykomunizmu -- nieraz łapię się na tym, że
choćbym dał się pociągnąć moim, czasem silnym, sympatiom do pewnych dokonań tam, za
kurtyną, jako artysta muszę być antykomunistą, czyli, innymi słowy, że mógłbym być
komunistą tylko rezygnując z porcji mojego człowieczeństwa, która wyraża się w
sztuce.
Rzeczywiście! Jeśli sztuka jest ",czymś najbardziej osobistym", jeśli jest
"własnością najbardziej prywatną, jaką można sobie wyobrazić", jeśli sztuka to
osobowość, to "ja"... Spróbujcież, wyznawcy kombinatów i kołchozów, powiedzieć
Szopenowi, że sonata h-moll nie jest jego. Lub że on nie jest sonatą h-moll i to w
sposób najbezwzględniejszy, najdzikszy. Och, wyobrażam sobie roztańczonego pajaca
artyzmu uwodzącego, zakochanego, szalejącego, spragnionego wyższości i wszystkich
luksusów, nie dającego się niczym okiełznać, ująć, określić -- wyobrażam sobie tego
duszka niepojętego a aroganckiego pod nadzorem waszych reglamentacji, wypełniającego
potulnie i pożytecznie funkcje wyznaczone. Jakież to zabawne: szał sztuki, jej
pożary, na tle statecznej, wyrozumowanej moralności i całego tego "uspołecznienia".
Wymknęło się Marksowi, że sztuka jest jego nieubłaganym wrogiem i pozostanie nim
zawsze, we wszystkich okolicznościach, niezależnie od tego, jakim systemem produkcji
ją wykarmi. Czy za mało znał się na sztuce? I czy, jak wszyscy, co nie dość o niej
wiedzą, nie doceniał jej elementarnego, wybuchowego charakteru? Sądził, że ona jest,
lub może być -- cywilizowana, normalna, pozytywna. Nie rozumiał, że jest
wyładowaniem, eksplozją. I że w niej wydobywa się to właśnie, czego marksizm nie jest
w stanie objąć. Zaliczyć trzeba na konto kornej prawomyślności świętych doktorów i
akolitów czerwonego kościoła romans komunizmu ze sztuką, do dziś trwający, a tak
groteskowo nędzny w swoich płodach.
Z drugiej strony wszakże -- czyż fundusze, wydane na pielęgnację "produkcji
artystycznej" i kulturowa czułość pod adresem artysty nie opłaciły się sowicie?
Dobrane, czy niedobrane było to stadło, zdołano przez dziesiątki lat stworzyć pozory
wspólnego frontu. Mówiono sztuce : -- Musisz iść z nami. W imię postępu! Moralności!
Humanitaryzmu! Sprawiedliwości! Racji nie brakło. Zasypano ją racjami.
Artysta zaś dzisiejszy, który stracił instynkt, jest szczególnie wrażliwy na racje.
Tak się dzieje z nim odkąd, zahukany nauką, utopił swój temperament w intelekcie, a
kwiaty począł wąchać duszą, nie nosem. Czegóż wymagać od naiwnych, a zacnych
skrupulatów "pracujących nad sobą", doskonalących się, analizujących, konstruujących
tę swoją moralność, drżących w obliczu swoich odpowiedzialności, cierpiących za całą
ludzkość, tych badaczy, nauczycieli, przewodników, sędziów, inspektorów, inżynierów
duchowych, męczenników wreszcie, nawet czasem świętych -- ale nie tancerzy, nie
śpiewaków... Sztuka wysmażana w laboratoriach... ależ czegóż wymagać od tych jaj na
patelni, jakże ten omlet mógłby czemukolwiek się opierać?
Nie mam na myśli walki politycznej... Precz z polityką, sztuko! Bądź po prostu sobą.
Pilnuj swojej natury, niczego więcej.
O Gombrowiczu;
W odróżnieniu od twórczości artystycznej nauka nie ma w sobie nic osobowego, jest
tworem społecznym i przeznaczonym do tego, by służyć interesom społeczeństwa. "Nauka
jest sprawą zbiorową, gdyż rozum i wiedza nie są prywatną własnością; prawdy
rozumowe, abstrakcyjne, przekazywane są z pokolenia na pokolenie" (II,220). Nauka
przynosi ze sobą nową koncepcję człowieczeństwa: człowieka uspołecznionego,
cywilizowanego, ale z ograniczona potrzebą ekspresji. Naukowo zorganizowane
społeczeństwo to społeczeństwo zuniformizowane, mrowiskowe, w którym dla
zróżnicowanych osobowości po prostu nie ma miejsca. "Nauka ogłupia. / Nauka
pomniejsza. / Nauka oszpeca. / Nauka paczy" (II,263) - recytuje pisarz swoją mantrę.
"Nadchodzi chwila, w której teoria staje się osobistym wrogiem; pragnie się
człowieka, pragnie się go, jakim by nie był, mętny, kłamliwy, niesprawdzalny..."
(II,264). Oto katastrofa przyszłości według Gombrowicza: nauka może uczynić nas
sprawdzalnymi.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2015-04-08 10:25:46
Temat: Re: Talent artysty?Użytkownik "Chiron" <c...@o...eu> napisał w wiadomości
news:mg1h6f$ini$1@node2.news.atman.pl...
>
> Ten las był z "kamienia". Nie wiem jak teraz- kiedyś byłem w Górach
> Izerskich (w tamtych czasach)- podobny widok. Bardzo smutny. Drzewa
> sprawiające wrażenie skamieniałych, z resztką zieleni. I cisza.
> Porażająca cisza.
Bawiłem w Świeradowie w 1987 roku. Wtedy widok martwych lasów
świerkowych sprawiał na mnie wrażenie jakbym znalazł się w scenografii
jakiegoś filmu Lema o kosmicznej wyprawie na martwą planetę.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2015-04-08 11:07:57
Temat: Re: Talent artysty?
Użytkownik "Pszemol" <P...@P...com> napisał w wiadomości
news:mg1pf7$v09$1@dont-email.me...
> "Chiron" <c...@o...eu> wrote in message
> news:mg1im9$k3v$1@node2.news.atman.pl...
>>> Czy możesz zaprzeczyć? No nie możesz...
>>> Religie wręcz za cnotę uznają WIARĘ BEZ DOWODÓW.
>> Nie można bez osobistej uwagi- se ne da.
>
> Ale nawet osobiste się nie liczą.
> "Uwierzyłeś (Tomaszu) dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś?
> Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli", pamiętasz?
> A więc wszelkie DOWODY, nawet te osobiste (tylko Ty
> miałeś widzenie, inni nie widzieli) nie są zacnym powodem wiary.
>
>> No cóż- jak najbardziej coś, co "jest wymyślone" jest bzdurne.
>
> Umówmy się w takim razie, że dla Ciebie jest znak równości,
> dla mnie go nie ma. Dowód? Każdy nowy pomysł jest
> wymyślony a nie każdy nowy pomysł będzie bzdurny - c.b.d.u
>
>> O kim się mówi, że jest taki "wymyślony"?
>> O kimś takim, jak Ty:
>
> Unikaj argumentów personalnych bo sam ich nie lubisz użytych przeciw
> sobie!
>
>> Tak, oczywiście że religie uznają wiarę. Wiara przecież nie potrzebuje
>> dowodów- zdanie :"Religie wręcz za cnotę uznają WIARĘ BEZ DOWODÓW." jest
>> bez sensu.
>
> Według Ciebie.
> Według mnie, wiara bez dowodów jest KWINTESENCJĄ wiary.
"Tak, oczywiście że religie uznają wiarę. Wiara przecież nie potrzebuje
dowodów- zdanie :"Religie wręcz za cnotę uznają WIARĘ BEZ DOWODÓW." jest
bez sensu." dokładnie tak napisałem. Jedno wynika z drugiego. Czyli- de
facto- napisałem niemal dokładnie to, co Ty. Czyli: ja napisałem: "czarne",
a Ty napisałes: "nieprawda, przecież to jest czarne". Jaciepierdziu-
Pszemolu- wysil się trochę.
Wiary nie można więc rozpatrywać rozumowo- tak, jak Ty to robisz. Jestem
którąś- tam osobą, która Ci to pisze (mówi). I co? Ano nic, a co ma być?
Problem w tym, że Ty- nie dysponując tym, z czego ta wiara wynika-
dysponujesz niemal wyłącznie kognitywnym intelektem. I taki wybrakowany
wyrokujesz o tym, czego pojąć w stanie nie jesteś. Człowiek przecież to
przede wszystkim jego strona emocjonalna: związana z odczuciami, także
wiarą, emocjami, uczuciami. A przede wszystkim: zrozumieniem tego
wszystkiego na poziomie właśnie (napiszę umownie) "emocji".
Czego dokładnie nie posiadasz? Ano- tego zrozumienia właśnie. Przecież
uczucia i emocje masz. Tyle, że żadnego dostępu do nich- już nie. Czy w
końcu przeczytałeś "Kraina ślepców" H.G. Wellesa? Założę się, że nie. Tam
jest opisany taki człowiek- widzący w krainie ślepych. Taki "czujący" w
krainie Pszemoli:-). Widzący, który mówił: "jest Bóg- mam z nim osobista
relację. Wiem, że jest- czuję. Miałem sporo dowodów na to w swym życiu" Co
odpowiadają Pszemole? Ano- "nie ma bogów. Nie da się tego wydedukować. Nasz
bóg to George Bool. On nas wszystkiego nauczył- nauczył nas dociekania
jedynie słusznej prawdy"
I tak- nie dogadasz się (w sensie porozumienia) z osoba wierzącą. Ani- jak
sądzę- z nikim.
Lata całe starałem Ci się przekazać pewne rzeczy- które po prostu mogłeś
sprawdzić. Pamiętasz? "wyłącz głowę". No ale jak to zrozumiałeś? W jedyny
sposób, w jaki mogłeś. Skoro nie posiadasz inteligencji emocjonalnej- to
wyłączenie kognitywnej rzeczywiście grozić by Ci mogło zatraceniem
istnienia- jak zapewne uważasz. Po prostu- zrób to- żeby się przekonać. Czy
coś tracisz? Boisz się czegoś? Najwyżej możesz zyskać. I nie musisz mi
wierzyć- poszukaj po forach czy wwww- zajmujących się psychologią. Podałem
Ci nawet prostą metodę. Tyle, że- założę się- nie zrobisz tego z przyczyn,
które Ci opisałem. Jednakoż- rozmowa o sferze psyche człowieka czy też o
Bogu- z poziomu wyłącznie inteligencji kognitywnej- to jak rozmowa o teorii
względności z szympansem.
Bez tego- ani rusz. Człowiek powinien mieć zachowaną równowagę pomiędzy
sferą emocji a sferą (o wiele młodszą) kognitywną. Nie można odrzucać żadnej
z nich.
Nie pisała byś bredni, które przecież świadczą o Tobie- na przykład:
próbowałem Ci coś pokazać z wyłącznie logicznego poziomu:
>>>> Rozbierzmy sobie to logicznie:
>>>> 1. ZAŁOŻENIE
>>>> Jest człowiek, który ma przekonanie, że ma TYLKO doczesne życie- tak,
>>>> jak inni ludzie. Nazwijmy go "humanista".
>>>> 2.TEZA
>>>> humanista bardzo dba o dobro innych ludzi
>>>>
>>>> bardzo proszę przeprowadzić mi to rozumowanie- zgodnie z zasadami
>>>> logiki.
>>>
>>> Wie też, że wszyscy wokół niego nic poza życiem doczesnym nie mają.
>>> A więc wie, że życie, zdrowie i ogólne dobre samopoczucie jest wartością
>>> dla wszystkich ludzi, zwierząt, roślin - zgodnie z UNIWERSALNĄ zasadą
>>> (przestrzeganą zdaje się również w Twojej religii?) "nie rób drugiemu
>>> co Tobie niemiłe"
>> UWAGA! BZDET! Pszemolu- do jasnego anioła! Zasada "nie czyń drugiemu..."
>> wywodzi się z uniwersalnej, religijnej zasady pewnej..."wzajemności".
>
> Jeśli religijnej to nie uniwersalnej.
> Jeśli uniwersalnej to nie ma ona z religijnością nic wspólnego.
> Nie przypisuj religii autorstwa pewnych uniwersalnych pomysłów!
>
> Do przestrzegania zasady wzajemności NIE POTRZEBUJESZ być
> człowiekiem religijnym! Wystarczy że żyjesz w stadzie i jest to
> logiczna, bardzo racjonalna postawa - nie chcesz czynić innym
> nic złego bo zdajesz sobie sprawę że zawsze znajdzie się ktoś
> silniejszy, sprytniejszy od Ciebie który Tobie zrobi ziaziu...
> Nie potrzebujesz tu żadnej siły "wyższej" patrzącej na Ciebie z nieba.
To z powyższego nei wynika! Możesz starać się, nie widząc zależności- żyć na
zasadzie..."cwelowania" innych. Czyli- uprawiać typowy "kalinizm". No bo z
postawy racjonalnej nie wynika, że dlatego, że ktoś tak robi- to sam staje
się ofiarą podobnych zachowań. Gdzie tu logika? Ba! Są ludzie, którzy
uważają, że trzeba być cwanym- a jak sami padają ofiarami cwaniaka- to
uważają, że statystycznie po prostu sie ktoś taki zdarzył. Nie widzą
zależności o której piszesz. Nie uwierzą, że gdyby otworzyli swe serca- i
żyli uczciwie, to nikt- absolutnie nikt- by ich nie oszukał. Tyle, że Ty sam
tego nie rozumiesz. Nie rozumiesz- bo_w_żaden_sposób nie da się tego
wydedukować ani logicznie obronić. Tak jednak jest.
>> Jeśli wychodzisz do świata z miłością- to on Ci miłością odpowie.
>> Jeśli z nienawiścią- tak też Ci odpowie. Tej zasady nie da się wywieść
>> z aateistycznego świata.
>
> Właśnie to zrobiłem ciut wyżej.
> Zwykła, racjonalna, materialistyczna logika prowadzi do
> takich wniosków i takiej strategii.
Racjonalizm NIGDY- nie prowadzi do miłości. Miłości nie da się racjonalnie
wymyślić. Mylisz pojęcia. Nazywasz miłością coś zupełnie innego. Może
postawę biznesową: "robię to, mi mi się to opłaci". Tyle, że to nie miłość.
> Strategia zagarniania najwięcej dla siebie jest bezmyślna
> i krótkowzroczna. Na dłuższą metę prowadzi do konfliktów, bitki,
> wojen, śmierci. Strategia bardzo kosztowna dla ateisty/humanisty.
> Moze w tej strategii stracić wszystko co ma: życie.
No ale na co (z logicznego punktu) ateiście długofaloway, sięgający poza
jego życie punkt widzenia?!
> Wręcz przeciwnie - taka strategia jest bardzo skuteczna dla człowieka
> religijnego. Już tłumaczę: jestem złym człowiekiem, niszczę, palę,
> marnotrawię wszystko dookoła mnie. Gwałcę, zabijam - wszczynam
> wojny. W pewnym momencie, być może na łożu śmierci, obiecuję
> poprawę, wyrażam skruchę, idę do kościółka w Wielkanoc i dostaję
> całkowite odpuszczenie za swoje grzechy. Nagromadzone w czasie
> okresu grzesznego bogactwa zatrzymuję, przekazuję potomnym.
> http://www.faustyna.pl/zmbm/odpust-zupelny-na-swieto
-milosierdzia/
> Super strategia!
Jaciepierdziu...jeszcze zapytaj, kiedy składam ofiary całopalne. Aż strach
pytać, w jakiej rodzinie się wychowałeś. Wiem, pamiętam- ale_nie_wierzę. Coś
komuś musiało pójść nie tak. Ty po prostu nie masz bladofiołkowego pojęcia o
religii, w której przecież w katolickim mieście wyrosłeś. Impregnowałeś się-
i już. Zupełnie- w ogóle- nie zrozumiałeś idei odpustu. A także- skruchy. I
tego, jakie grzechy i KIEDY mogą zostać odpuszczone osobie, która się podda
łasce odpustu. No ale przede wszystkim: JAK można się tej łasce poddać? To
przekracza Twoje pojmowanie- ale także Twoje informacje. Informacje o
religii katolickiej, które czerpiesz z...no- skąd? Wystarczy przeczytać
tylko tę stronę uważnie- i ze zrozumieniem. Za dużo? Skąd w ogóle wziąłeś
to, że wolno Ci się cieszyć nagrabionym i przekazać je potomstwu? Warunkiem
odpuszczenia grzechów przeciw komuś- jest przecież zadośćuczynienie,
prawda? No ale nie chodzisz do spowiedzi- skąd masz wiedzieć? To Cię
informuję: jesli na przykład przyjdzie złodziej- i chce odpuszczenia
grzechów- to ksiądz mu powie: ok- ale najpierw uczyń zadość tym, których
okradłeś. OK- nie zawsze to możliwe bezpośrednio. Jednak- zawsze możliwość
istnieje.
> O synu marnotrawnym w Biblii czytałeś?
> Czego Cię ta opowieść uczy?
Tu masz piękne wyjąsnienie. No ale- czy pojmiesz- zobaczymy:
http://www.milosierdzieboze.pl/syn.php
>>> Logiczne?
>> Dodatkowo- oczywiście człowieki, a humaniści w szczególności, są wręcz
>> przesiąknięci logiką boolowska. Z tego powodu nie palą, nei piją, i w
>> ogóle ich wybory życiowe są wyłącznie beznamiętnie logiczne.
>> Pszemolu- idź spać. Jesteś pijany.
>
> Argument personalny? Znowu?
> Nie mówiłem o paleniu papierosów - źle zinterpretowałeś frazę
> "nie będzie śmiecił czy palił, niszczył, burzył" - oczywiście chodziło
> o palenie w sensie podpalanie ognia, niszczenie.
Nie o to mi chodziło. Rzecz w tym, że ludzie logiczni bywają tylko czasem.
Rzadko. Niektórzy może nigdy. A Ty piszesz o ludziach tak, jakby się
boolowską logiką kierowali w życiu.
>> Człowiek religijny wie, że to wszystko tu- to tylko marność.
>> Ma dzieci, które kocha- i choćby tylko dlatego będzie
>> chciał im przekazać (ogólnie) środowisko w którym im przyjdzie żyć- w
>> lepszym stanie. Każde inne działanie będzie działaniem na szkodę własnej
>> przyszlości (czyli: własnej progenitury). I im więcej w nim miłości- tym
>> bardziej tak będzie postepować. Postępując tak, zbliża się do Boga- który
>> przecież sam jest czystą Miłością.
>
> Który bóg jest czystą miłością? Przypomnij mi proszę...
> Chyba nie mówisz o tym mściwym i okrutnym schizofreniku z Biblii?
Czy wiesz, czym jest chrześcijaństwo? Oczywiście- nie. Zajrzyj na stronę
linkowaną przez Ciebie- i poczytaj sobie dzienniczek Siostry Faustyny. Czy
naprawdę nikt Cię nie uczył, że z Narodzinami Pańskimi- a właściwie ze
Zmartwychwstaniem Pańskim- co do joty wypełniły się Stare Księgi? Nie wiesz,
że my, chrześcijanie- posługujemy się Nowym Testamentem- z jego przesłaniem
miłości? Kompromitujesz się każdym zdaniem.
>> Pszemolu. Masz kompletnie skrzywioną wizję religii.
>
> O tak? A jaka jest Twoja wizja humanizmu czy ateizmu?
> Skąd czerpiesz swoje wiadomości na ten temat?
> Bo ja uczęszczałem na katechezę (katolicką) w Polsce,
> przystąpiłem do komunii świętej, bierzmowania.
> Znam religijny świat przynajmniej od katolickiej strony
> od podszewki. Ty co wiesz na temat ateizmu/humanizmu?
Właśnie pokazujesz choćby w tej dyskusji, co wiesz na temat wiary, która
obdarzyła Cię łaską bierzmowania, chrztu i komunii świętej. Nie wiesz o niej
praktycznie nic.
>> Jak każdy człowiek, który wierzy w nieistnienie Boga (bogów).
>
> Sam jesteś człowiekiem który wierzy w nieistnienie Zeusa, czyż nie?
>
>> Weź może się zastanów, czy w 80000 letniej historii człowieka zachowały
>> się jakieś informacje o cywilizacji ateistów? Nic o tym nie wiem. Wnoszę,
>> że takiej nie było. Jak uważasz, dlaczego?
>
> Nie mam pojęcia dlaczego...
>
> Może dlatego że ludzie są na tyle prymitywni że potrzebują
> boga do tego aby mieć niewidzialnego policjanta? Może potrzebują
> straszenia piekłem? Nie wiem - ja nie potrzebuję tego aby być dobry.
To skoro- według Ciebie- tacy są- to Ty co? jesteś całkiem inny i masz
misję? A może po prostu te miliardy ludzi przez 80 tysięcy lat wiedzieli
coś, czego nie wiesz Ty? Przecież logicznie rzecz biorąc- jest to możliwe.
Czemu tak odrzucasz tę ewentualność?
--
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2015-04-08 17:50:53
Temat: Re: Talent artysty?"glob" <r...@g...com> wrote in message
news:5c626433-1a14-489b-ae17-374a0c891fa4@googlegrou
ps.com...
> To Gombrowicz lata 50
Czemu cytujesz ludzi bez podania kto, w jakim kontekście?
Brzmiało to trochę dla mnie jak nie Twoje słowa, ale nie
miałem powodów domyślać się że to nie Ty bo żadnej
adnotacji nie dałeś że to cytat...
> opisuje bunt do nauki który odbywał się na zachodzie,
Wierzę mu na słowo.
Ale dużo bardziej interesuje mnie druga
dekada tego wieku niż lata 50-te ubiegłego...
> przeczytaj dobrze bo on nie lał wody,
> tylko trzeba zrozumieć o co idzie.
Przeczytałem bardzo dobrze, nie po łebkach, i nie twierdzę że leje wodę.
> Można powiedzieć że doktryna w nauce
> obiektywizmu to dokładnie religia naukowa,
> która odrywa się od człowieka i tym samym
> nie potrafi już dostrzec , że każdy z nich podejmuje
> wolny wybór nawet jak głosi że go nie ma.
Wolny wybór jest moim zdaniem pojęciem bardzo złudnym... Być może jako
inżynier z wykształcenia z technicznym umysłem odbieram co piszesz zbyt
dosłownie ale uważam że nie istnieje 100% wolność wyboru. Zawsze są jakieś
uwarunkowania ograniczające tą wolność wyboru, choćby nieporządane
konsekwencje które limitują Twoje opcje, eliminując z wachlarza pewne
decyzje jako nieakceptowalne.
A więc nie zgadzam się, że ktokolwiek na świecie ma zawsze komfort wolnego
wyboru, zwłaszcza gdy nie będziemy patrzeć na trywialne rzeczy (wolny wybór:
zrobić dziś rosół na obiad czy krupnik?) a analizować będziem te bardziej
ważne, znaczące dla przyszłości tego człowieka (pomęczyć się jeszcze rok w
tej pracy czy już dziś zacząć szukać czegoś nowego?).
Czy Ty uważasz że każdy człowiek podejmuje wolny wybór? Uzasadnij, proszę...
> Bo jest abstrakcyjna, jej dogmaty są stadne,
> komunizujące, bo komunizm oparty był
> o metodologie naukową i dlatego był taki
> teoretyczny że teoria jedno a życie zupełnie coś innego.
Jeśli teoria opiera się na błędnych założeniach to jest to zła teoria.
Komunizm miał conajmniej kilka błędnych założeń, wbrew naturze człowieka,
dlatego się nie sprawdził. Nie znaczy to dla mnie wcale że jedna zła teoria
naukowa oznacza impotencję metodologii naukowej. Naukę można robić dobrze i
źle - jeśli jest się przed sobą samym nieuczciwym i świadomie lub
nieświadomie zakłąda się coś błędnie, to z błędu założeń wynikną błędy tez i
katastrofa przy próbach wprowadzania błędnej teorii w prawdziwe życie.
> To obecnie poprawiono, Marksizm poprawiono,
> jest właśnie pozbawiony tej naukowości obiektywnej,
> dla której człowiek to mięso bo oderwani przez
> naukę od człowieka innych traktują nieludzko.
Nie interesowałem się jeszcze poprawianym Marksizmem :-)
> I w tym momencie wchodzi ci postmodernizm
> i można zrozumieć w jakim będzie jest portal
> racjonalista, ludzi oderwanych w koncepcjach
> naukowych, które wyznają a nie rozumieją,
> ich postulaty już wiadomo że były szkodliwe,
> bo są tak samo oderwani od rzeczywistości jak
> komuniści czy katolicy.
Zachęcam Cię w takim razie do podania kilku takich
rażących przykładów oderwanych i szkodliwych postulatów.
Najlepiej w innym wątku, bo odjeżdzamy bardzo od tematu
talentu artysty już teraz... Chętnie podyskutuję bo witryna
racjonalisty ogólnie mi się podoba i co jakiś czas ją odwiedzam.
> Ewolucja umysły idzie
> z góry na dół, zbiżamy się do życia, aby go wyrazić
> pojęciami, dogmaty naukowe bardzo fałszują życie
> i tu stanie przeciwko nauce sztuka jak u Gombrowicza.
Oczekujesz odgrywania roli przez sztukę w rozwoju nauki?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2015-04-08 23:17:08
Temat: Re: Talent artysty?W dniu 2015-04-06 o 04:35, Pszemol pisze:
> koszykarza). Innym argumentem jaki podawali to że z tysięcy ilustracji
> jakie robią wybierają 1-2 do pokazania, te najlepsze, i ludzie widzą ich
> rzekomy geniusz nie widząc jak dużo przeciętnych czy nieładnych rysunków
> robią.
>
> Mało tego... Wyrazili wręcz opinię, że określenie "talent" ma w ich
> uszach wydźwięk negatywny, wręcz dewaluujący ich wkład pracy w sukcesy w
> sensie: "e, Ty to masz łatwo, bo masz talent, ruszysz ręką i powstaje
> dzieło sztuki bez potrzeby namęczenia się czy ciężkiej pracy". Mówienie
> o talencie odbierają prawie obraźliwie wbrew intencjom chwalącego! :-)
Wygląda na to, że ci Twoi znajomi są bardzo świadomymi ludźmi.
Chwalić za talent to jest mniej więcej tak, jak chwalić kobietę za urodę
- z punktu widzenia chwalonego. Niektórzy to lubią i tego potrzebują do
podrasowania swojej samooceny, ale ci bardziej świadomi wiedzą, że takie
pochwały niczego nie wnoszą, poza ewentualnym łechtaniem czyjejś
próżności. Natomiast pochwała włożonego wysiłku, pracy, zdobytej wiedzy
itd. - TO jest motywujące, sprawia, że ludziom się chce bardziej.
Dlaczego? Bo sukces, dobry efekt, zależy wtedy od ciebie. A nawet jeśli
ci się nie uda, to możesz jeszcze zrobić coś, masz otwartą drogę. Kiedy
sukces przypisujesz talentowi, to porażkę usprawiedliwisz brakiem
talentu i utkwisz w miejscu - to nie jest rozwojowe.
(Jeśli temat Cię interesuje, to poczytaj sobie "Mindset" Carol Dweck, do
znalezienia w sieci)
Inny temat to: co jest ważniejsze - talent/zdolności czy praca? ale to
dyskusja na podobnym poziomie: co jest ważniejsze - wrodzony charakter
czy wychowanie? geny czy tryb życia? etc. etc. Nie ma na to odpowiedzi,
chociaż niektórzy sądzą, że talent to zaledwie 10% sukcesu. Wiadomo,
podstawową bazę zdolności mieć musisz, ale bez pracy nie osiągniesz
niczego. A poza tym jest cała masa innych czynników, które mają na to wpływ.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2015-04-09 04:06:36
Temat: Re: Talent artysty?Przemol
. No i właśnie dochodzimy do sedna sprawy, ludzie oderwani od rzeczywistości nie
dostrzegają konkretów, naprzykład tego że non stop podejmują wybory życiowe, nawet
jak negują wolną wole to jest to również świat który wybierają, bo wybrać można
również zniewolenie .Tym samym co się dzieje, ludzi widzi się jak marionetki bo
osobiście też nie jest się sobą i to jest właśnie główny skutek religii naukowej,
przedmiotowe traktowanie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |