Data: 2003-01-10 17:41:23
Temat: Re: Terapia grupowa
Od: "Trurl" <t...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Melisa" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:avkdgf$siq$1@zeus.man.szczecin.pl...
> Użytkownik Trurl <t...@o...pl> :
>
> > Raz w tygodniu przez 1,5h.
>
> Tak mi sie wydawalo, ze nie codziennie... Wtedy moze latwiej byloby robic
> cos "na goraco", tak przez tydzien wszelka para ujdzie...
> No, ale to tylko moje wyobrazenia. Ja chodzilam dzien w dzien, 3 miesiace,
> po 6 godzin dziennie. Nie wiem jak jest z inna czestotliwoscia.
No tak, to w sumie są troche jakby inne rodzaje terapii. Ale zapytam tak z
ciekawości. Czy wasi terapeuci przejawiali jakąś inicjatywe, czy inicjowali
np. nowe watki itp., czy może po prostu przysłuchiwali się z boku temu co
się dzieje? a w szczególności jak to wygladało w momentach, kiedy grupa
dochodziła do martwego punktu i zapadała cisza?
> > (..) Pamiętam jeszcze, jak na początku spotkań
> > indywidualnych próbowałem przygotowywać sobie na każde spotkanie jakiś
> > temat, żeby wrazie czego mieć o czym mówić. Jak się póżniej okazało to
> była
> > metoda do bani, bo zamiast koncentrować się na danym problemie, to
> > próbowałem sobie przypomnieć o czym właściwie chciałem powiedzieć.
>
> :) Trzeba bylo zapisac na kartce ;)
> Ale wiesz... co innego przyjsc z konkretnym tematem, ktory "dolega", a co
> innego przygotowac sobie slowo w slowo co chcemy powiedziec. To ostatnie
to
> chyba faktycznie niezbyt dobry pomysl. Chocby dlatego, ze nie ma tak
> "zywego" kontaktu, spontanicznych odpowiedzi itd.
Nie przygotowywałem sobie tekstów do powiedzenia słowo w słowo;) raczej był
to plan tego o czym mniej wiecej chce porozmawiać, z tym, że był to zwykle
szczególowy plan;) Ale w sumie wystarczyła sama myś o tym, że "muszę
powiedzieć o tym i o tym" i że może mi coś nie wyjść tak jak planowałem,
żeby się "nakręcić". Z reguły i tak później schodziliśmy na inny temat, wiec
były to niepotrzebne nerwy. Myśle, że głownym problemem jest tutaj to, że w
sytuacjach, kiedy bardzo mi na czymś zależy nie potrafię być spontaniczny,
po prostu boję się sobie zaufać. No ale to już jest temat na terapie.
>
> Ale jesli jest jakis problem na ktory chcemy zwrocic terapeucie uwage, a
> ktorego nie mozemy inaczej poruszyc to zaplanowanie prawie kazdego slowa
nie
> wydaje sie takie glupie...
Pod warunkiem, że kiedy chcemy wygłosić nasze przemówienie tentno nie sięga
nam 180, w głowie nie mamy pustki i nie zalewa nas adrenalina...
Pozdrawiam
Trurl
|