Data: 2003-06-22 16:44:38
Temat: Re: Tlen i dieta. bylo: jednosc polityczna optymalnych
Od: "Karolina" <m...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Chaciur" <gchat@na_wirtualnej_polsce.pl> napisał w wiadomości
news:bcrqcm$8nc$2@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Karolina" <m...@w...pl> napisał w wiadomości
news:bcqgb6$11np$1@foka.acn.pl...
Rower ma większe szanse, bo moge jeździć po południu, ale po
> > godzinie mi się nudzi
>
> no to gdzie Ty jeździsz?
Problem nie w tym, gdzie ale z kim. Sama jeżdżę i się nudzę.
> Spróbuj jeździć przez tydzień codziennie to Ci przejdzie,
> jak nie to zmień siodełko na dziewczyńskie i/lub kup sobie 'pampersa'.
Mam zamiar kupić sobie takie fajne "dziewczyńskie" siodełko, tylko ono
kosztuje 200zł.
W tej chwili w moim budżecie nie ma miejsca na ten wydatek. Ale w przyszłym
miesiącu na pewno się znajdzie :-)
> > No, nie bardzo mogę się tu zgodzić, bo jakoś mi się nie wydaje, żeby
> > spalanie beztlenowe było dla organizmu ("ekologicznie") korzystniejsze
od
> > tłenowego.
>
> Wybacz mój język nie dość giętki by wyraził co pomyśli głowa.
> Chodziło mi właśnie o to, że trening wytrzymałościowy ma za zadanie
> przesunąć próg przemian beztlenowych, tak wysoko aby nie zachodziły.
> Czyli ktos niewytrenowany ma LT na 75% VO2max a sportowiec 92%.
>
Chyba już rozumiem-czyli nadal chcemy spalać glukozę tlenowo i trenujemy po
to, żeby opóźnić moment spalania beztlenowego, tak? I robimy to dlatego, że
przy spalaniu tłuszczu nie idzie nam tak dobrze, jak przy spalaniu glukozy,
o to chodzi? Zakładam, że tak. Mam jednak pewne wątpliwości, jeżeli bowiem
zależy nam na wytrzymałości, to tłuszcz jest do tego paliwem idealnym chyba
(powtarzam: nie rozmawiamy o sprinterach :-)) Po co więc się męczyć i mieć
przed oczami ciągłe widmo "martwego punktu" (chyba tak się to nazywa) jeżeli
można tego uniknąć? Cholera, chyba będę jednak musiała się wziąć za ten
maraton, bo widzę, że bez tego ani rusz :-)
I druga sprawa, dla mnie ważniejsza: wyrzuty insuliny. Niskie węgle nie
dopuszczają do nich, a przynajmniej nie tak często jak przy "normalnym"
jedzeniu. Z tego, co pamiętam (ale w tej chwili mogę się mylić, jeśli tak,
to z góry przepraszam) bez tego nie ma odkładania tłuszczu ze zjedzonego
cukru, więc się nie tyje. A nawet można schudnąć. W odpowiedzi na zarzut, że
DO jest po prostu dietą niskokaloryczną, mogę jedynie zaprosić
zainteresowanych na alt.support.diet.low-carb, gdzie siedzą głównie
atkinsowcy. To, co piszą, mówi samo za siebie.
> chciałbym jeszcze z Tobą poruszyć temat glukogenezy, ale to po malutku
:-) ależ możemy poruszać, tylko nie wiem, czy moje informacje będą
wystarczające. W ramach pracy domowej postaram się odświeżyć sobie pamięć i
pogłębić wiedzę na ten temat.
Pozdrawiam,
Karolina
P.S.
Miałam policzyć jak wychodzi spalanie glukozy i tłuszczu. Niestety większość
długiego weekendu spędziłam w pracy. Ale to nie jedyny powód, dla którego
tego nie zrobiłam: uświadomiłam sobie, że nie bardzo wiem, jak to zrobić. Co
konkretnie liczyć i od którego momentu? Żucia?Połykania?Czy to w ogóle jest
wykonalne? Mojej wiedzy na pewno na to nie wystarczy :-( Zostaje mi więc już
tylko trening do maratonu (myślę, że na początek jakiś króciutki - 10km, czy
coś, ale to i tak trochę potrwa :-)
|