Data: 2002-06-21 20:29:53
Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: a...@y...com (Altie)
Pokaż wszystkie nagłówki
On Fri, 21 Jun 2002 21:22:10 +0200, "Jacek" <m...@p...onet.pl>
wrote:
>> Nie wiem, czy to jest wspaniale -- jak pisalem, to jest jego sprawa.
>> Wiem tylko, ze facet z zona i dzieckiem mieszka katem u tesciow.
>> Znowu: jego sprawa, ale gdybym ja mial wpakowac sie w taki
>> kontekst, to nie uwazalbym, ze tworzymy prawdziwa i niezalezna
>> rodzine (w sensie podstawowym, nie odciecia sie od rodzicow).
>
>wiesz chyba troszkę przesadzasz, nikt od razu nie rodzi się bogaty,
>zresztą aby utrzymać rodzinę nie trzeba być milionerem,
Przepraszam, czy ja cos takiego pisalem? Ale chyba potrzebne
byloby wlasne mieszkanie, co? Wyobrazasz sobie jak urzednik
pracowac za 1000 zl netto, poza tym poswiecac wiekszosc z reszty
czasu dla rodziny? Mialbym taka mozliwosc, tylko kto mi
sprezentuje np. mieszkanie./
>> Nie wiem. Mi wystarczy jedna praca. Niepotrzebny mi drugi etat. Ten
>> jeden juz wystarczajaco mnie wyczerpuje.
>Wiesz zastanwiam sie skad wTobie tyle pesymizmu.
>> Nie wiem, czy ona siedzi w domu. Znowu: jego sprawa. Chodzi
>> o to jak inni/inne postrzegaja problem i mi chodzi o to, jak sie w tym
>> kontekscie znalezc.
>Wiesz ale Ty mu chyba zazdrościsz??
Ze jak?! Rownie dobrze moglbym zazdroscic niewolnikowi!
Jak dla mnie, ma na glowie nie tylko zone, ale tez tesciow.
Na to, czego chca, on sie zgadza i mowi "alez tak, ja to
popieram". No OK, zyj sobie jak chcesz.
>> A jak mi brakuje czasu ("miejsca") na rodzine, to tez nie jest moja
>> wina? Kogo JA mam za to obarczyc wina/odpowiedzialnoscia?
>> Spoleczenstwo?
>Nikt Cie nie zmusza abys zakładał rodzinę, póki co nie ma w Polsce podatku
>kawalerskiego. Choć w niektórych krajach takowy istnieje.
Nie o to chodzi! Na moje watpliwosci Kingurek odpowiedziala,
cytuje:
">to one chyba nie są z Warszawy - bez urazy ale przy tutejszej cenie
>mieszkań:) a kariera? zauważ że coraz mniej jest dzieci i małżeństw a coraz
>więcej business woman:)- ale wg mnie to nie tylko kobiet wina że gdy one się
>spełniają to raczej nie ma miejsca na rodzinę"
"to nie kobiet wina, ze sie spelniaja". Niech bedzie, tylko co ja
mam powiedziec czy zrobic na takie dictum? Moja wina,
ze nie jestem bogaty z domu, czy jak? Sprawa jest jasna:
majac taka zone jak tamten gosc, to albo sam wypracuje srodki na
mieszkanie i reszte, ale ona sie ze mna rozwiedzie, albo
ja wyemigruje i ona tez sie rozwiedzie, albo jest tez trzecia
mozliwosc: mieszkalbym jak on u tesciow 20 lat albo
wiecej i byl de facto chlopcem na posylki.
>> Nie wyobrazam. Pochodze wlasnie z takiej rodziny, gdzie kobiety
>> byly troche "przed czasem" wyzwolenia/feminizmu/czegos takiego.
>> Siostra mojej matki rozwiodla sie. Moi rodzice nie, ale bywalo blisko.
>> Moja matka harowala i dalej haruje, w domu i w pracy. Nie bylismy
>> rodzina dysfunkcjonalna czy jak to sie nazywa. Ale szczerze i
>> brutalnie mowiac (musze z tym w koncu jakos dojsc do ladu) zdrowa
>> chyba tez nie. Jak _tak_ ma wygladac moja rodzina (podobno jest
>> tendencja do "odtwarzania" historii swojej rodziny z czasow
>> dziecinstwa w doroslym zyciu), to ja wole zostac sam.
>To dobrze bo mógbyś skrzwdziś jakąś kobietę swoim pesymizmem
Lepszy pesymizm (wg mnie, realizm), niz lykanie fatalnego ukladu
i udawanie, jakie to sliczne i fajne.
Nie jestem jakims krancowym pesymista czy nihilista, ze tylko polozyc
sie do grobu i umrzec. Nic takiego: mam nadzieje znalezc jakas
kobiete, z ktora dojde do porozumienia. Ale punktem wyjscia
jest moja obecna sytuacja, a jest taka, jaka staralem sie
przedstawic.
|