Data: 2007-12-28 21:59:50
Temat: Re: W ciszy niezadanych pytań...
Od: Robert <r...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> Skąd ja to znam?
> Czasem aż mam do siebie pretensje o zbytnie bawienie sie tym (powinnam
> raczej napisać "badanie tego" - bo przecież nie rozmawiam z ludźmi dla
> żartu, a te swoje "badania" prowadzę tylko przy okazji rozmowy nie tracąc z
> oczu jej celu i sensu), ale nigdy nie obracam tej "zabawy" przeciw
> rozmówcy, oczywiście o ile on nie zaczyna uważać mnie za głupszą; a bywa
> tak często, kiedy więcej słucham, niż mówię...
> Czasem zdarza się, że słucham przez większość czasu, po czym, czując się
> upoważniona decyzją rozmówcy skierowania zwierzeń/wynurzeń w moją
> (dotychczas raczej milczącą) stronę, wypowiadam jakąś własną opinię... i
> wtedy następuje gwałtowny zwrot nastawienia mojego rozmówcy: jeśli ta
> opinia/rada/reakcja nie zgadza się z jego oczekiwaniem, następuje atak w
> moją stronę. Paradoks jakiś, o podwójnej przyczynie wg mnie: otóż po
> pierwsze - rozmówca jest zawiedziony niezgodnością moich odczuć z własnymi
> oczekiwaniami co do nich, po drugie czuje się "naciągnięty" na zwierzenia,
> no bo przeciez tak uważnie słuchałam, tak zachęcałam swą uwagą (każdy jej
> pragnie), że należałoby się spodziewać tylko akceptacji każdego słowa z
> mojej strony, no bo przecież skoro słucham, to znaczy z góry, że akceptuję,
> podzielam itp...
> Oczywiście nie zawsze tak sie zdarza, bo kiedy jesteśmy zgodni w poglądach,
> to zachodzi rodzaj harmonii i po prostu się rozmawia i pozostają tylko
> dobre wrażenia u obu stron, mało tego, każda ze stron coś bierze dla siebie
> od drugiej - bo dla mnie dobra rozmowa to nie tylko wymiana zdań, ale też
> przekaz dowiadczeń, umiejętność rewidowania swoich (nie czyichś) poglądów w
> wyniku uznania czyjejś słuszności i nietraktowania tego jako osobistej
> klęski, lecz jako zysku.
> ;-)
owo zawiedzenie rozmówcy jest rodzajem minięcia się jego swiadomych
oczekiwań od podświadomych (czyli świadome intencje nie idą w parze ze
świadomymi). W efekcie sprowadza się to do tego, że tego typu rozmówca
świadomie załatwia swój interes np przedstawiając swoją kwestię na
zasadzie pozbycia się problemu (zrzucając go na barki słuchacza) albo
znalezienia potwierdzenia dla swojej racji, argumentacji poza sobą (u
słuchacza). Tego typu zachowanie ma swoja podswiadomą stronę,w której
rozmówca nie jest pewien siebie, swojej racji, ma nieuswiadomione
wewnetrzne problemy, w ostatecznym rozrachunku stoi za tym niska
samoocena i poczucie własnej wartości. Zewnetrzna reakcja w postaci
gwałtownego zwrotu jest niczym innym jak tylko uruchomieniem
podswiadomego mechanizmu obronnego ego, który przejawia sie własnie w
takiej a nie innej reakcji.
Oczywiście co innego wymiana opinii czy pogladów na równożednych
zasadach, gdzie rozmówcy szanują siebie np słuchając siebie z uwagą.
Wówczas rozmowa jest harmonijna, miła i dla obu stron inspirująca.
>
>
> Nieskromnie powiem, że chyba juz bardziej rozwinąć jej nie mogę: świetnie
> mi się z Tobą rozmawia, "mówisz" moimi odczuciami i doświadczeniami :-)
>
> dziekuję za komplement i miło spotkac kogos o podobnych odczuciach i
doswiadczeniach
>
> Dokładnie. W dodatku to "świadome" zaproszenie było tylko formalnym gestem,
> o zatartym w wyniku wielokrotnego powtarzania znaczeniu. Niestety, zatartym
> tylko dla strony używającej tego gestu.
> Stąd zaskoczenie koniecznością stanięcia oko w oko z konsekwencjami
> wypowiedzianych przed chwilą słów. Od tego ludzie już się odzwyczaili.
> A ja lubię odświeżać znaczenie gestów - ileż przy tym właśnie takich
> komicznych zdarzeń! - ale uważam, że warto.
> :-)
>
moim zdaniem jest jeszcze drugie dno takiego podejścia. To nie tylko
formalne gesty o zatartym znaczeniu. Ludzie w dzisiejszych czasam,
uważają że są niemal absolutnie wolni: w myslał, w słowach, w swoich
gestach, działaniach. I to jest prawda. Myslą, mówią, piszą robią co
chcą, bo uwazają, że są wolni, że im wolno. I to także jest prawda.
Zapomnieli tylko o tym, co ty nazywasz konsekwencją. To ponoszenie
odpowiedzialności za swoją wolność i wybory jakie się w niej dokonuje.
Dzisiaj większość ludzi unika jak ognia ponoszenia konsekwencji już
nie tylko swoich działań i czynów, ale także gestów i słów. Ludzie
chca być wolni ale nie chca dalej być odpowiedzialni. I to jest
problem większości.
|