Data: 2003-02-04 13:25:23
Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Elle" napisała:
> > Cieszę się, że się cieszysz. Pomyśl o tym jeszcze w ten sposób: nasze
> > odczuwanie szczęścia to długa, pozioma linia, z wieloma zygzakami.
> > Zygzak w górę to dobre wydarzenie, zygzak w dół - złe. [...]
> Ja jestem za prostą linią wiodącą cały czas w górę ;-)
Nie ma takiej możliwości. Tak już jesteśmy skonstruowani. ;-(
> > Bywa różnie. Niekiedy dokładnie odwrotnie. Spojrzenie "z perspektywy
> > czasu" na wiele wydarzeń pozwala ocenić je bardziej obiektywnie.
>
> A mi właśnie wydaje się że jest odwrotnie.
Nam wszystkim się wydaje. Wszystko jest subiektywne - uwierz mi.
To, co było kiedyś, i co jest teraz.
> > [o gościu, który łudził się, że wygrał w totka]
> No właśnie odczuł je tu i teraz, a ja mówię o takim szczęściu 'na stałe' :-)
> Ciekawa jestem co by było gdyby rzeczywiście wygrał w tego totolotka. Czy
> już do końca życia byłby taki szczęśliwy? Mi się wydaje że niekoniecznie.
Zgodnie z tym, co tutaj ustaliliśmy, nawet pewne jest, że nie będzie
szczęśliwy do końca życia. Góra tydzień czasu. Potem będzie się
martwić, na co je wydać - i dlaczego wygrał tak mało. ;-)
> > Zapewne wmiesza się tutaj trochę innego ekstraktu,
> > zwanego "sensem życia", bo niektóre składniki bardzo trudno od
> > siebie oddzielić (nie możemy być szczęśliwi, pomimo odczuwania
> > różnych przyjemności, jeśli nie mamy przekonania, że to, co
> > robimy w danej chwili, ma głęboki sens).
>
> No właśnie - sens życia - tego mi brakowało do tej pory w dyskusji :-)
Zaryzykujesz rozpocząć nowy, gigantyczny wątek?
> > [...] człowiek nie
> > został stworzony, aby być szczęśliwym. Ma po prostu bardzo
> > konkretne zadanie do wykonania - pozostawienie po sobie jak
> > największej ilości swoich genów.
>
> Wiesz, to teraz modna teoria, ale ja jakoś sceptycznie podchodzę do
> założenia, że jesteśmy tylko nośnikami dla genów :-)
Można przyjąć wiele różnych założeń. Jeśli prowadzą do użytecznych
wniosków, warto je przyjąć.
> W ten sposób można sobie wygodnie wytłumaczyć chyba wszystko.
Przesadzasz. ;-) Czy ta "modna teoria" wyjaśni na przykład fakt
zawieszania się systemu Windows albo perturbacje orbity Plutona?
> Ale czy to rzeczywiście cokolwiek wyjaśnia?
Moim zdaniem zaskakująco dużo. Od dłuższego czasu staram się to
wykazać.
> Myślę że życie jest jednak trochę bardziej skomplikowane niż spirala DNA.
Jak najbardziej. Nawet o wiele bardziej. Spirala DNA to tylko spirala
DNA.
> > Założę się, że większość z nas miała okazję wielokrotnie się o tym
> > przekonać. Bezwzględna natura najczęściej bardzo oszczędnie
> > dawkuje nam poczucie szczęścia, gdyż wszystko pięknie działa,
> > dopóki człowiek dąży do celu. Celu, którego realizacja w jego
> > własnym mniemaniu zapewni mu upragnione szczęście.
>
> Czy ja wiem...?
> A czy nie może być tak, że człowiek odnajduje szczęście w samym dążeniu do
> celu? Tzn odnajduje większą przyjemność w dążeniu niż w osiąganiu?
Raz na jakiś czas się to zdarza.
> Absolutne szczęście byłoby uzasadnione, gdybyś absolutnie
> > wszystko w życiu już osiągnęła. Zastanów się, czy marzysz o takiej
> > sytuacji. Bo ja - w żadnym wypadku.
>
> A ja bym chyba nie miała nic przeciwko temu :-)
> Wtedy dopiero mogłabym sobie spokojnie żyć, niczym sie nie przejmując :-)
Weź dowolną sytuację życiową i zastanów się, czy możesz ją w błogiej
szczęśliwości przeciągać w nieskończoność. Na przykład jesteś szczęśliwą,
młodą mężatką z dwójką małych dzieci. Dzieci mają to do siebie, że rosną.
Przyjdzie czas, że trzeba je będzie posłać do szkoły. Zaraz będziesz się
martwić, do której. Potem tym, jakie mają wyniki w nauce. Potem do
którego gimnazjum czy innej średniej, a w końcu na jakie studia warto
je wysłać. W pewnym momencie przestaną się Ciebie słuchać, pójdą
własną drogą - tym też będziesz się martwić. Ich wyborami, ich partnerami,
ich dziećmi. I tak dalej. Jak zatem sobie wyobrażasz spokojne życie,
w którym niczym się nie przejmujesz? Może tak, że żyjesz tysiące lat,
Twoje dzieci mają zawsze po kilka lat - i tak to sobie trwa, i trwa, i trwa...
W ten sposób to tylko niebo można sobie naiwnie wyobrażać.
> Ciągle mam wrażenie, że
> > jeszcze wiele mnie czeka, że wciąż mam wiele do osiągnięcia.
>
> A czy te cele które stoją przed Tobą, zakłócają Twoje poczucie szczęścia?
Powiem tak. Ślimaczy mi się na przykład remont (właściwie
poważna przebudowa) mieszkania. Jakiś czas może to być fajne -
- wymyślanie nowych planów czy pomysłów na urządzenie mieszkania.
Ale co za długo, to niezdrowo. Marzy mi się, że wszystko jest już
skończone, a ja zajmuję się na sto procent swoją ulubioną pracą czy
wybraną formą odpoczynku. W swojej naiwności myślę, że będę
naprawdę szczęśliwy, kiedy ten remont wreszcie się zakończy.
Teraz nie jestem. Ale cel mam!
> A może zastanawiasz się, jakim
> > cudem dążenie do (na przykład) beztroskiej zabawy w przypadku
> > małego dziecka przekłada się na jego ewentualny sukces w przekazywaniu
> > genów?
>
> O rany, aż tak???
> Czyżbyś był świeżo po przeczytaniu książki 'Samolubny gen'? :-)
Oj, nieświeżo, nieświeżo. ;-) Dobrych parę latek już minęło.
Zresztą Richard Dowkins napisał dużo mądrych rzeczy, ale
w kilku sprawach nie zgadzam się z jego poglądami.
Przy okazji, tak tu sobie piszemy o "modnej teorii". Według
mnie nauka to nie moda. Teorie albo są dobre, albo niedobre.
Jeśli się sprawdzi, to niezależnie od sezonu będzie się ją "nosiło".
Nieco najwyżej przerabiało i łatało, gdy tu i ówdzie się popruje.
Nieustająco szczęścia życzę. Jakie tylko uda Ci się złapać.
Pozdrowiąteczki,
--
Sławek
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|