Data: 2011-11-09 21:25:20
Temat: Re: "Wielka książka o aborcji".
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-11-09 21:56, Lolalny Lemur pisze:
>
> Więc nie znasz dzieci przewlekle chorych. One wierzą tylko w prawdziwe
> powody i informacje, bo są dla nich ważne. Wymyślonych nie rozumieją i
> boją się ich, nawet jeżeli mają skrzydełka i aureolki. Ponownie
> proponuję, najlepiej kilkudniową, wizytę na oddziale onkologii,
> kardiochirurgii albo którymś podobnym oddziale długiego pobytu - z
> chęcią przyjmują tam wolontariuszy do zabawiania chorych dzieci. To
> pozwala bardzo wiele zrozumieć, na przykład to, że kilkulatki też są
> zdolne do racjonalnego myślenia i najczęściej właśnie takie myślenie
> przynosi im ulgę. Bo daje nadzieję. Nie na spotkanie oczka tam kiedyś
> (co za durny pomysł swoją drogą) tylko na wyzdrowienie i powrót do
> kolegów, na pójście na basen, na zabawę na placu zabaw.
Mojej córki najlepsza przyjaciółka, jeszcze z przedszkola, zachorowała
na raka w wieku 6 lat. Na szczęście udało się ją wyleczyć, a przeżyła
chorobę znacznie spokojniej niż rodzice. Rodzice wprawdzie nie nazywali
tej choroby rakiem, a guzem, ale nie opowiadali jej też żadnych bajek na
ten temat, zresztą dziecko i tak było na tyle duże, żeby wszystko
rozumieć z rozmów między dorosłymi. Potem przez ładnych parę miesięcy ta
jej choroba wychodziła w zabawach. Później często spotykały się z córką,
dziewczynka zostawała u nas na noc, a ja słuchałam o czym rozmawiają, w
co się bawią - "guz" królował. ;) I nie było w tym poznać żadnych
negatywnych emocji. Teraz już mają normalne zabawy. ;)
Ewa
|