Data: 2002-01-12 20:09:18
Temat: Re: Wychowanie - tylko dla wytrwałych ;-)
Od: Maja Krężel <o...@f...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
didziak napisał
: Do tematu sie nie odniose - uzasadnialem, czemu...
A szkoda, bo myślałam, że jednak coś z tego wyjdzie.
Tym bardziej szkoda, że zamiast wykorzystać swój czas i inteligencję do
właściwej dyskusji (na temat w topiku), postanowiłeś podyskutować sobie na
temat mojej osoby i mojej domniemanej agresji.
Cóż - jeśli już koniecznie musiałeś to zrobić, to IMHO wypadało na priva. Ja
odpowiem tutaj, bo nie chcę, by Twoje zarzuty postawione na forum pozostały
bez odpowiedzi dla reszty czytających.
Maja Krężel napisała
: (niezwykle zlosliwy i nie-wiadomo-czemu-agresywny post)
Złośliwy? Może raczej ironiczny i to tylko chwilami. Ale czy to coś złego? Sam
też nie stronisz od ironicznych wstawek.
Agresywny? Wybacz, ale nie mam pojęcia w którym miejscu widzisz agresję?
Nigdzie Cię ani nie zbluzgałam, ani nie zaatakowałam, ani nie zmieszałam z
błotem, ani nie obraziłam. Zadałam Ci tylko mnóstwo pytań - może faktycznie
trochę prowokujących, ale to tylko po to, by niejako "zmusić" Cię do dyskusji.
Myślałam, że może mi się to uda, ale nie chciałeś - nie ma problemu. Szkoda,
bo to ciekawy temat, ale przecież na siłę Cię nie będę szarpać.
Dla mnie agresja oznacza zupełnie coś innego, ale może nie poruszajmy głębiej
tego tematu.
: Hm... caly czas sie zastanawiam, czemu piszesz w odniesieniu do mnie
: tak agresywnie?
Nie piszę agresywnie. Jeśli chcesz zobaczyć, co to znaczy agresja, to dopiero
mogę zacząć, ale nie widzę powodu, by to robić, bo sobie chyba na to nie
zasłużyłeś.
Może bywam złośliwa czy ironiczna, ale Ty także stosujesz podobną taktykę. I
dokładnie z tego samego powodu (o czym piszesz dalej), np. by wykazać brak
logiki wypowiedzi.
Tak sobie teraz pomyślałam. A może powinnam zacząć używać mnóstwa uśmieszków,
żeby złagodzić moje wypowiedzi? Tylko po co?
: O ile sie nie myle, jak tylko moglem, staralem sie przekazac, ze
: jestem za znalezieniem 'zlotego srodka',
W porządku, ale ja na przykład tego nie zauważyłam. Tego, że poszukujesz
złotego środka. Z Twoich słów wynikało, ze dogadanie się z 4-latkiem to
teoria, a więc najlepiej prać w tyłek i już. Napisałeś, że zamierzasz stosować
kary fizyczne w przypadku swoich dzieci i się z tym nie kryjesz. Dla mnie
takie postanowienie kłóci się z chęcią szukania złotego środka. Co innego,
gdybyś napisał - "nie chcę i nie zamierzam bić moich dzieci, ale nie mogę
przewidzieć, czy faktycznie nigdy tego nie zrobię". A może właśnie dokładnie
tak myślisz, tyle, że napisałeś to w taki sposób, że musiałam zareagować.
: ... ze to tylko moj poglad, itp, itd...
A ja mam inne poglądy i je przedstawiam. I miałam nadzieję, że uda mi się choć
trochę przekonać Cię do nich. Bo takie są przecież zasady i sens dyskusji. Bo
może mi trochę szkoda Twoich przyszłych dzieci :))
: Przyganial kociol, odpowaidasz?
A tak powiedziałam? Kiedy?
: Sadze, ze market i uswiadamianie byly uzasadnione w tonie i tresci...
Według Ciebie tak, a według mnie nie. Twierdzisz, że starasz się traktować
adwersarzy na poziomie, z kulturą. Naprawdę? I stąd ironiczne określenia
Joanny Duszczyńskiej? Ona też ma swoje poglądy, a Ty możesz ich nie
akceptować. Ale to nie jest powód, by się z niej nabijać.
: Tutaj jednak nie widze zadnej potrzeby (bo chyba nie cwaniakowalem?),
: dla ktorej mialabys na mnie naskakiwac... A jednak to robisz...
GDZIE CIĘ NASKAKUJĘ W TEMACIE WYCHOWANIE? W KTÓRYM MIEJSCU? WSKAŻ MI PROSZĘ!
: Mozemy miec rozne poglady, a jednak sie wzajemnie szanowac...
Możemy. Dlaczego uważasz, że Cię nie szanuję?
: Ty jednak wolalas zrobic ze mnie (hm, skad ja to znam, jesli nie ze
: sposobu JD?) dziecko skrzywdzone przez rodzicow, okaleczone,
?! Czytasz między wierszami? A może jesteś przewrażliwiony, jeśli w kolejnej
osobie dopatrujesz się kogoś, kto robi z Ciebie pokrzywdzone, okaleczone
dziecko?
[a może ... (Jezu, aż boję się to napisać, bo znów będę posądzona (tym razem
słusznie) o złośliwość ;-) masz jakieś ... pssst .... kompleksy?] (1)
: Nie boje sie zadnego watku... Napisalem - tutaj w gre wchodzi
: ideologia, a tej nie sposob przeforsowac.
Jaka ideologia? Czego nie sposób przeforsować? Skoro ja w jakiś sposób
zdołałam zmienić poglądy na temat bicia dzieci (a przypominam - miałam podobne
do Ciebie), to znaczy, że dyskusja na ten temat jest możliwa.
: Dlatego dyskusja nie ma sensu - nie dlatego, ze (znowu Twoja sugestia) mam
: glowe zamknieta na logiczne argumenty...
Sugestia a wątpliwość to dwie różne rzeczy. Ja się PYTAŁAM, czy masz tak
skrystalizowane poglądy, że nic Cię nie zdoła przekonać. Nie twierdziłam, nie
sugerowałam, lecz pytałam. Twoim "zadaniem" było odpowiedzieć.
: W tej dyskusji rzuca sie TWIERDZIENIAMI, nie - dowodami... i dlatego nie ma
: to sensu.
O jakie dowody Ci chodzi, bo za bardzo tego nie rozumiem. Wytłumacz mi to
zdanie powyżej, jeśli możesz.
: Nie lubie rozmawiac z ludzmi, ktorzy w dyskusji siegaja po wszystkie
: mozliwe, nawet po te ponizej pewnego poziomu, argumenty...
W zasadzie mogłabym powiedzieć - i vice versa, ale pewnie znów wyjdę na
złośliwą.
A tak w ogóle to bardzo Cię proszę, byś mi wskazał takie argumenty. Te poniżej
pewnego poziomu.
: Ja zawsze - pomimo owej przesmiewczosci - staram sie podac logiczny i
: powazny kontrargument...
No to umówmy się, że to, co uważasz za argumenty poniżej pasa w moim wydaniu,
to tylko moja prześmiewczość, ok?
: Ty potraktowalas mnie jak osobistego wroga - po prostu da sie to
: wyczuc w tym poscie...
Przykro mi, ale myślę, że masz zły węch. Nie jesteś moim wrogiem, choćby
dlatego, że Cię nie znam, w żaden sposób mnie nie skrzywdziłeś. Masz jedynie
inne poglądy (a może i niekoniecznie?) i to jedyny powód, dla którego chciałam
podyskutować. Zadać kilka pytań, bo pewnych rzeczy nie rozumiem. Myślałam, ze
mi wytłumaczysz, ale nie wyszło.
Wracając do właściwego tematu. Ty po prostu wychodzisz z założenia - "nie będę
stronił od bicia dzieci, bo tak mnie wychowali rodzice i jestem dobrze
wychowany". Wszystko w porządku, nie twierdzę, że jesteś źle wychowany, nie
twierdzę, że Twoi rodzice to kretyni itp. Pragnę tylko uświadomić Ci, że można
równie dobrze wychować dziecko nie bijąc go, czyli zaoszczędzić mu wątpliwej
przyjemnosci zaznania bólu. Skąd wiesz, czy gdybyś nie był bity, lecz gdyby
Twoi rodzice jeszcze więcej z Tobą rozmawiali, poświęcali jeszcze więcej
czasu, uwagi, to nie byłbyś jeszcze bardziej szczęśliwym i spełnionym
człowiekiem? Czy naprawdę nie wolałbyś zamiast klapsów usłyszeć rozsądnych i
faktycznie wzbudzających szacunek argumentów? Czy nigdy nie byłeś wściekły,
gdy rodzice Cię bili? Jeśli tak, to czy nie chciałbyś tego za wszelką cenę
zaoszczędzić własnemu dziecku? (Jeśli nie byłeś wściekły, to ... Cię nie
rozumiem ;-)
To nie są żadne oskarżenia ani pod Twoim, ani pod Twoich rodziców adresem. To
tylko PYTANIA.
Jeśli można dobrze wychować człowieka bijąc go i można wychować dobrze nie
bijąc, to jaką drogę uważasz za właściwszą?
[Może odpowiesz - "ale są takie sytuacje, że nie da się NIE bić". A ja Ci
wtedy odpowiem, że faktycznie są trudne i jeszcze trudniejsze sytuacje, ale
właśnie cały pic polega na tym, by zmobilizować się do myślenia, co zrobić z
tym fantem. Uderzyć jest najprościej, pomyśleć trudniej (i tego też nie
traktuj jako zarzut, że uważam, że to właśnie Ty nie myślisz). Ale nikt nigdy
nie obiecywał, że wychowanie ma być łatwe.]
: Nie moge jednak pojac czemu, wiesz?
Ja też nie mogę.
(1) przepraszam, jeśli Cię uraziłam tymi kompleksami
Pozdrawiam
Maja
|