Data: 2002-06-21 09:54:56
Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Marsel w news:aetgrh$1pq$1@news.onet.pl...
/.../
> tylko jeszcze powiedz co to jest 'my'
> przeciez jestesmy tylko chwilke, jako gatunek nawet, ciagle sie
> 'przekształcamy'
> rozwijamy swiadomosc czy cokolwiek nie dla siebie, tylko dla tego co
> jest ponad, przed nami, ale nie dla nas jakimi jestesmy dzis. ta forma
> kt. jest dzis skazana jest na niebyt.
> (Inna sprawa ze ciagle czas mi tu strasznie bruzdzi..)
Mimo wszystko, mimo tej ulotności, przelotności formy w jakiej istniejemy,
to istnienie jest faktem. Obaj dobrze wiemy jak twardym. Moim zdaniem
jest to równocześnie dowód na premedytację tego całego mechanizmu,
w którym nie sposób nie zauważyć trendu. Doskonalenie w celu przetrwania -
to jedyny niepodważalny komunikat jako otrzymujemy "stamtąd". W czyim
to jest interesie - tego nie dowiemy się nigdy. Ale pytać nie zawadzi...
Ponadto - chyba dobrze jest pozwolić sobie sądzić, że "To" grzeje nam
plecy z pobłażaniem i matczyną miłością ;)). Fakt, że nas kiedyś pożre,
nie ma w naszej skali najmniejszego znaczenia.
> Celowo przejaskrawiłem. jestesmy blizej wspolnego zdania niz ci sie
> zdaje tyle ze podczas gdy ja ciąze ku ziemi, ty strasz sie uniesc. mam
> wrazenie ze jestesmy odwróceni plecami, chociaz stoimy w jednym miejscu.
Ograniczenia komunikacyjne zmuszają wszystkich do przejaskrawień.
Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że "tu" rozmawia sie prawie
wyłącznie przejaskrawieniami - są tacy, którym z braku innych środków
zostają już tylko wersaliki ;)). Często - chcąc być lepiej rozumianymi,
wystawiamy przed siebie łopoczące flagi koloru flagowatego, na które
jedni reagują normalnie (z dystansem) a inni rzucają się jak na bycze
płachty. Cieszę się, że my dogadujemy się spokojnie - mimo iz czasu brak.
/.../
> To czucie to nic innego jak wewnętrzne przekonanie ze najwazniejsza,
> najbardziej interesująca rzecz w moim zyciu, powiedzmy slonce,
> ogrzewa moje plecy.
>
> to dobra przenosnia..
> lekam sie olsnienia. to nie tyle ucieczka, co bezradnosc z powodu braku
> odpowidnich zabezpieczen, chocby ciemnych okularów. tu jest rozdarcie,
> tez dlatego ze nie jestem pewien czy takie odwócenie sie od szarego
> zycia nie jest zuchwalstwem, a konsekwencja szalenstwo.
Ryzyko szaleństwa na skutek odwrócenia się na stałe w tym kierunku,
jest rzeczywiście ogromne. Dlatego sądzę, że granice między Mistykiem
a szaleńcem są bardzo zatarte. Fakt, że stając się Mistykiem - traci się
chęć do mówienia (patrz Flyer za De Mello), jest głęboko niepokojący.
Niemniej, jest to niepokój ucznia. Mistrz w swoim szaleństwie czuje się
prawdopodobnie wyśmienicie.
To, do czego namawiam (o ile namawiam ;)), to zachowanie spokoju,
nie usztywnianie karku ani w jedną, ani w drugą stronę, pozostawienie
sobie otwartego okna w ciemność, a równocześnie możliwie twórcze
dreptanie po znanych terytoriach. To przynosi spokój wraz z przekonaniem,
że niewiele może nas zaskoczyć. To szczepionka (rodzaj przeźroczystej
makatki;)), na zaskoczenie w niewyobrażalnej postaci..
> Marsel
>
All
|